Co za dziadostwo. Zepsuł mi się laptop i musze pisać felietony na innych komputerach, co czasami bywa naprawdę irytujące. Najbardziej wkurza mnie jednak to, że „spece”, którzy zajęli się moim narzędziem pracy robią go już prawie miesiąc. Do pełni szczęścia doszło to, że zepsuł się 15 dni po gwarancji. Aaaa!!!
Ale do rzeczy. Zanim wysłałem go do ekspertów we flanelowych koszulach w kratę szukałem pomocy w Internecie. Wiedziałem, że padła mi płyta główna i nie jest za wesoło. Chciałem dowiedzieć się co nieco o tym, czy przypadkiem nie można samemu sobie dać z tym radę. Ze stacjonarnym dałem, to może i z tym jakoś się uda. Specjalnie nie piszę tu co to za marka bo zaraz znajdzie się 4 kilo znafcuf i powiedzą, że mam zryty gar, że go w ogóle kupiłem.
Tutaj muszę zaznaczyć, że z Internetem obcuję od roku pańskiego 1996 – czyli tak naprawdę większość dzisiejszych internautów wołało wtedy na gówno papa. Zawsze miałem do niego zaufanie i wierzyłem , że to, co tam znajdę jest prawdą. Jednak czasy się zmieniły. Weszła neostrada, chello i czort wie co jeszcze, w wyniku czego Internet spowszedniał jak gówno na chodniku. Teraz trzeba bardzo uważać na to czego się tu szuka. Wszyscy chyba pamiętają jak parę lat temu urządzono podpuchę i „stworzono” fikcyjną postać z czasów wojny – nawet wygenerowano zdjęcie w sepii. I to wszystko miało miejsce w Wikipedii, miejscu tak pilnowanym by takie akcje nie miały miejsca.
Nie zrażony tym wszystkim wygooglałem sobie potrzebne mi hasło. Google jest dobry. Jednak nawet on nie oparł się pokusie i na pierwszym miejscu zaproponował mi kredyt… no jeszcze „dodatkowe centymetry” za 49,95. Fajnie. Ale ja nie potrzebuję pomocy z interesem tylko z laptopem. Hasła, które tak naprawdę mnie jakoś obchodziły znalazłem dopiero na 34 stronie. I były to głównie fora internetowe, gdzie ludzie wypowiadali się i oceniali lapki. Przejrzałem tego trochę i zauważyłem, że według recenzentów coś jest chu…we albo za..biste. Jeżeli można było dawać noty to najczęściej były to 10 i 1. Ocena 6 albo 7 w umysłach tych ludzi nie istnieje. Postanowiłem skorzystać z ich, zdawałoby się, ogromnej wiedzy. I bardzo się zawiodłem.
Tak mnie wkurzały te kretyńskie odpowiedzi, że gdybym tylko mógł, to bym pozamykał tych gówniarzy i pseudo-intelektów w celi razem z Polańskim. Mam nadzieję, że mają po 13 lat. Niech ich to nauczy, że jak ktoś zadaje pytanie to warto na nie odpowiedzieć jak się zna dobrą odpowiedź. Jak się nie zna to można tylko zamknąć gębę. Chodzi o to, że na pytanie: Jak można samemu coś tam coś tam, 90 % odpowiedzi brzmiała: No co ty, nie wiesz? Albo Ten temat już był!!!
Nie, kurde, nie wiem!!! Jakbym wiedział, to bym nawet nie zajrzał na tę stronę, której większość użytkowników to 14-letni onaniści. Źródłem ich podniety jest to, że dzisiaj też kogoś pojadą, bo się na czymś nie zna. Znajdźcie sobie dziewczyny, zaoszczędzicie na chusteczkach do czyszczenia ekranu. Niech na forach zostaną tylko ci, co mają coś sensownego do powiedzenia. Ludzie, którzy pomogą osobom takim jak ja. Osobom, które nie siedzą na tym forum dzień w dzień, nie znają wszystkich 34 762 tematów i mają jakiś problem nie cierpiący
I takie sytuacje zaczynają mnie odpychać od Internetu. Jest on pomocny. Ale jak mam spotykać tu osoby, które anonimowo wiedzą lepiej komu moja mama co obrabiała, to jednak wolę bibliotekę. Albo po prostu specjalistę z prawdziwego zdarzenia. 2 miesiące temu mój przyjaciel chciał wiedzieć jakie dokładnie felgi musi kupić do swojego auta. Tydzień chodzenia po stronach fan-klubów, forach i Bóg wie gdzie jeszcze. Dalej nie wiedział czy rozstaw śrub jest 108 czy 106. Załatwiłem sprawę w 3 minuty. Z czego 2 minuty zajęło mi śmianie się z efektów jego poszukiwań. A ja tymczasem po prostu zadzwoniłem do Forda, poprosiłem z warsztatem i wszystko stało się jasne. Obyło się bez ubliżania, ten-temat-już-był czy nastoletnich maniaków forumowej podniety.
Efekt końcowy jest taki, że komputer jest we Wrocławiu. Czekają na nową płytę główną. Będzie to trwało około 4 tygodni. Szał. W dobie szybkich podróży, wszechobecnych siedzib międzynarodowych korporacji mała część do mojego lapka będzie transportowana z Japonii mułem, który po drodze zdechnie i trzeba będzie ściągać kolejnego. To sprawi, że gdy mój komputer do mnie wróci będę miał już prawnuki i będę go mógł odsprzedać jako zabytek. Moi potomkowie za wylicytowaną kwotę kupią sobie niezły kawałek ziemi i będą wiedli długie i dostatnie życie. Nieźle.
Komentarze
15