Trwające wakacje nasuwają mi na myśl pewne przemyślenia i wcale nie chodzi mi tutaj o los bilonos ekskrementos. Rzecz jest o podróżowaniu. Kiedyś już o tym pisałem, jednak wtedy pisałem jakby było wspaniale pojechać tam i tam albo jak poronioną instytucją jest PKP. To się z resztą nie zmieniło – ostatnio okazało się, że informacja telefoniczna PKP to istny sex telefon – minuta kosztuje 1,28. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na połączenie z operatorem czekamy minimum miesiąc, to możemy być pewni szybkiego zajęcia naszego majątku przez komornika.

Ale tym razem sprawa dotyczy innego zjawiska. Nieodłącznym elementem podróżowania samochodem jest tankowanie i wszelkie inne czynności związane ze stacją benzynową. Dla mnie ta czynność była zawsze wielką przyjemnością ze względu na to, że chyba jestem benzynowym ćpunem. Ideałem jest stacja na ul. Energetyków – istna ekstaza wywołana zapachem czekolady i Pb95…

I właśnie na stacjach zaobserwowałem pewne nowe zjawisko społeczne – tak mi się przynajmniej wydaje.

Celem każdego, przeciętnego człowieka na stacji jest szybkie zatankowanie, zapłacenie i dalej w drogę. Jednak od każdej reguły mamy wyjątki. I właśnie takie egzemplarze tworzą swoistego paliwowego fejsbuka. Mam wrażenie, że się zwąchają w godzinach szczytu, aby jak najbardziej zatamować ruch na stacjach. Oto jak wygląda wizyta na stacji takiego jegomościa:

-Zajeżdża z fasonem swoim pełnoletnim Fordem Scorpio albo ściągniętym zza granicy Passatem z małym przebiegiem, użytkowanym przez starą Niemkę

-Podchodzi do dystrybutora, przeciąga się, rozgląda, patrzy na ceny, głośno ponarzeka i rozpocznie tankowanie

-Kończy tankować, lecz ostatnie grosiki na liczniku przelatują baaardzo wolnym tempie

-Rusza, żeby zapłacić, ale zanim wjedzie do budynku, to zdąży spojrzeć i obmacać wszystkie wystawione produkty w mega promocji. Kiedy on zastanawia się, czy nie warto byłoby kupić tego węgla na weekendowego grilla, za jego samochodem ustawiła się już kolejka innych aut, których baki przypominają Saharę.

-Niczym niezrażony paliwowy globtroter wchodzi do budynku i staje kolejce do kasy. Jego auto tymczasem dalej zajmuje miejsce prze dystrybutorze.

-Na zewnątrz kierowcy dostają białej gorączki, a nasz bohater stoi dzielnie w kolejce w klimatyzowanym pomieszczeniu… Stoi? Stał. Odszedł z kolejki, podszedł do stoiska z gazetami i zaczyna wertować tytuły. Spotyka tam swoją bratnią duszę. Bratnia dusza zastawiła drugi dystrybutor. Tyle, że bratnia dusza ma w aucie armię znudzonych dewastatorów, nazywanych potocznie dziećmi. Możliwość zatankowania przyjmuje jako chwilę wytchnienia od hałasu i sielankowej atmosfery w swoim nieklimatyzowanym aucie.

-Następuje drugie podejście do kasy. Gazety już przeczytane, zatem nic nie powinno stanowić przeszkody do zapłacenia za paliwo. A jednak nie. Tym razem sprawę zawala zawsze miła i uczynna pani z obsługi klienta, która zaintrygowała naszego kierowcę możliwością otrzymania karta lojalnościowej. Chłopina zaczyna wypełniać 73-stronnicowy formularz, w którym wyszczególnia swoją grupę krwi, historię kredytową, imiona swoich dzieci i ulubiony kolor. Wszystko to po to, żeby otrzymać niewyobrażalną zniżkę 2 groszy na litrze, pod warunkiem, że zatankuje ponad 100 litrów. W przypadku, jeżeli nie ma czegoś wielkości ciężarówki to nigdy z tego nie skorzysta. Ale będzie miał kartę! To się liczy!

-Uwaga, uwaga! Płaci! ZAPŁACIŁ! Tak! W końcu wróci do samochodu i odjedzie. Kolejka na stację sięga już 4 kilometrów i zaczynają o niej mówić ogólnopolskie media. 5 minut temu nad stacją zawisł na chwilę Błękitny 24 a ekipy TVN, CNN i Al-Jazeery zdążyły już wysłać swoje wozy transmisyjne. Jednak nie doceniamy naszego Pana kierowcy. On jest przecież głodny. I znowu to samo. Kolejka. Czekanie. Zamawianie. Złe sosy. Jeszcze raz. Hot-dog. Zjedzony na miejscu. Wychodzi.

-Wsiada do samochodu. Wysiada. Jeszcze musi sprawdzić ciśnienie we wszystkich kołach. Jest ok. No to jedziemy. Dlaczego Ci ludzi tak na niego wrzeszczą? Chyba jakiś nerwowy rocznik. Odjeżdża.

Teraz podjeżdżasz ty. Nie masz pojęcia skąd się biorą racy ludzi. Kto ich wychował? Ale najgorsze jest tak naprawdę dopiero przed Tobą. Spoglądasz na dystrybutor i widzisz, że koleś zatankował tylko 20 zł. I przez to na pewno wróci tutaj jutro.