Kiedy gra Pogoń, Liverpool czy reprezentacja Polski naprawdę trudno jest się ze mną skontaktować. Podejrzewam, że gdyby podczas meczu zdiagnozował mnie jakiś psychiatra, to stwierdziłby beznadziejny przypadek braku kontaktu z otoczeniem. Możliwe, że gdyby Gerrard strzelał karnego to nie zwróciłbym uwagi na to, że obok mnie stałby harem pięknych pań o orientalnej urodzie.
Będąc w ostatni piątek na Twardowskiego miałem nadzieję, że obejrzę bardzo ciekawy mecz, w końcu były to derby. Niestety nasi rodzimi grajkowie rozczarowali – 10 tys. ludzi musiało czekać ponad 70 minut na pierwszy celny strzał na bramkę. Zawód wielki, tym bardziej, że Pogoń ma aspiracje związane z wejściem do ekstraklasy.
Jako kibic nie mogę jednak przemilczeć czegoś, co było gorszą sprawą w kontekście całego spotkanie. Ci co byli, to wiedzą. Ci, których nie było pragnę poinformować o zachowaniu naszej szczecińskiej braci kibicowskiej.
Kiedy tyle się mówi, że na stadiony mogą przychodzić rodziny z dziećmi, władze klubu tworzą sektor rodzinny, znajduje się jednak całkiem spora grupa idiotów, którzy przychodzą na mecz tylko po to, żeby pobluzgać.
Przez cały mecz – chyba dla zasady – najeżdżali na PZPN słynnym: PZPN, PZPN kopulować, kopulować z PZPN. Po co? Bo jest mecz? To po jaką cholerę przyszli na ten stadion? Jak chcą zaprotestować to niech nie przychodzą.
Kolejna sprawa to esk-portowiec Marek Kowal – chłopak nie znalazł się w kadrze Pogoni i musiał szukać sobie nowego klubu. Zainteresowało się nim między innymi Zagłębie Sosnowiec, którego kibice Pogoni, delikatnie mówiąc, nie darzą uczuciem miłości. Koniec końców Kowal trafił do Floty i w piątek pojawił się na boisku. Przekleństwa i obelgi kierowane w jego stronę od troglodytów z browarami w łapskach, którzy jeszcze niedawno skandowali jego imię po strzelonych bramkach, były po prostu nie do zaakceptowania. Mimo wielu próśb spikera o zmianę „dopingu”, nic się nie zmieniło. Za to cel tych wyzwisk miał wyśmienitą okazję do odpowiedzenia im we właściwy sposób, jednak fatalnie skiksował.
Jako kibic doskonale rozumiem emocje związane w piłką nożną. Samemu zdarza mi
się krytykować sędziów, mimo, że jako sędzia nie powinienem. Ale co do Pogoni,
ma jakiś konflikt kiboli w Warszawie z ITI? Bo to też było hasło przewodnie
piątkowego meczu: ITI, spier…
Bo co? Bo przyjaźń z Legią? Dajcie spokój. Gdyby nie to ITI, to już dawno
byłaby to Legła Warszawa. Z resztą idę o zakład, że 90% tych fanatyków z
„piekiełka” nie ma pojęcia dlaczego jest przyjaźń z Legią a konflikt z Lechem.
Bardzo bym chciał, żeby na naszych stadionach, oprócz europejskiego poziomu futbolu, był też europejski poziom kibicowania. Żeby nie było tych zasieków z drutem kolczastym, odgradzających kibiców od boiska. Miałem to szczęście być na meczu Arsenalu w Londynie. 65 tys. ludzi na trybunach i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby po pomyłce sędziego skandować coś na FA. Piłkarzy można było niemal dotknąć, bo od murawy dzieli nas tam tylko banda z reklamami.
Dlatego drodzy panowie oraz niestety panie. Jeżeli macie tak „dopingować” swój ukochany klub, to zostańcie lepiej w domu. Walnijcie sobie kolejnego czerwonego Bosmana i zostawcie kibicowanie kibicom. Ja na waszym miejscu bym się czuł zażenowany po ostatnim spotkaniu. Chociażby dlatego, że 250 osób ze Świnoujścia zrobiło lepszą oprawę meczową od 2 tys. ludzi na „piekiełku”.
Ale co ja tam wiem. W końcu brak środków i pomysłu na oprawę to wszystko przez PZPN, Kowala i tego frajera sędziego.
Komentarze
7