Według kalendarza lato kończy się 23 września – dzisiaj. Jednakże już w niedzielę, przed jego odejściem do cieplejszych krajów, dwa lubelskie kabarety: Ani Mru Mru i Smile postanowiły je godnie pożegnać. Nikt nie płakał, chyba że ze śmiechu.

Kapryśne lato

 

Godzina 18 tegorocznego zakończenia lata nie należała do ciepłych, lecz dojmującego zimna nie było. Trzy czwarte szczecińskiego amfiteatru było ściśle zapełnione. Największym powodzeniem cieszyły się miejsca z przodu, pod zadaszeniem. Wybór ich okazał się trafny, ponieważ pod koniec występów zaczął padać deszcz. Jednak nawet siły natury nie przestraszyły szczecinian, którzy co chwilę wybuchali salwą śmiechu. Powód do radości dały dwa wybitne kabarety, które prowadziły na przemian po sobie zabawne skecze. Pod koniec mogliśmy obejrzeć wspólny występ obydwu grup.

 

Uśmiech

 

Kabaret Smile istnieje od 2003 roku. Od tego czasu zebrał już kilka ważnych nagród, w tym: nagrodę publiczności na XXIV Przeglądzie Kabaretowym PaKa w Krakowie. Występuje w nim czterech mężczyzn, którzy bawią publikę humorem sytuacyjnym i parodiami utworów. W naszym mieście Smile za pomocą przedstawienia Samiec pokazał podobieństwo ludzkich godów do zwierzęcych. Przekomiczne puszenie się ludzkiego „samca” do „samic” komentowane przez głos lektorki niczym w filmie przyrodniczym zostało przyjęte przez publikę śmiechem, którego echo niosło się po Parku Kasprowicza.

 

Równie dobra była eLka – parodiująca meandry nauki jazdy i zachowanie dresiarzy na drodze. Śpiew „dresa” do podkładu z utworu Should I stay or should I go brytyjskiej ikony punkrock’a – zespołu The Clash, przeplatał się z pojawianiem się na drodze eLki, której towarzyszyła zwrotka piosenki Lemon Tree Fool`s Garden. Smile zaśpiewali też Wiolę z rybnego, której melodia przypomina piosenki biesiadne i ma jak one, bardzo chwytliwy refren, który szczecinianie chętnie podjęli. Był i skecz o nieśmiertelnym bohaterze Davidzie Hasselhoffie (dla niewtajemniczonych – tak nazywa się aktor, który zagrał między innymi w Słonecznym Patrolu).

 

Haha, a nie: Ani Mru Mru

 

Drugą gwiazdą wieczoru, lecz z trochę dłuższym stażem, był występujący od 1999 roku kabaret Ani Mru Mru. Michał Wójcik i Marcin Wójcik, często brani za braci, lecz tak naprawdę ze sobą niespokrewnieni, występują wspólnie z Waldemarem Wilkołkiem. Ich aktorskie popisy często możemy ujrzeć w telewizji, która tak jak jury przeglądów kabaretowych, docenia grupę. Ani Mru Mru zdobyło wiele nagród, między innymi w 2008 roku I miejsce w kategorii kabareton na festiwalu TOPtrendy.

 

Talent Ani Mru Mru najlepiej ujawnia się w skeczach o lekko mrocznym zabarwieniu, jak na przykład w Tofiku. Nieco dramatyczne zabarwienie miał skecz Cyrk, który ujrzeliśmy w Szczecinie. Angażował on publiczność do dialogu z aktorami, bo ogółem Ani Mru Mru lubi sprawiać, by widzowie mogli aktywnie uczestniczyć w występie. W skeczu, którego akcja działa się umownie na plaży, Wójcikowie przebrani za ratowników plotkowali na temat plażowiczek patrząc przez lornetki na publikę. Obejrzeliśmy również Jasnowidza, zwycięce tegorocznego festiwalu TOPtrendy. Inscenizacja ta opowiada o zdesperowanym mężu, który zasięga porady wróżbity. Jasnowidz w swojej pracy używa magicznej kuli… lekarskiej i widzi przyszłość tylko na kilka dni w przód, ponieważ jest.. krótkowidzem. Pomnik ojca Rydzyka pomylony zostaje z pomnikiem ojca ryzyka. Animrukowie stosują, jak widać, różne odmiany humoru.

 

Zabawna drużyna

 

Świetnie brzmiała piosenka folkowa z chwytliwym refrenem: Na wyspy leć! W jej wykonanie zaangażowały się oba kabarety: panowie z Ani Mru Mru śpiewali w szkockich spódnicach, a artyści z grupy Smail tańczyli w zabawny sposób taniec irlandzki. Smile i Mru Mru wystąpili razem także w skeczu Szatnia, odgrywając piłkarską drużynę nieudaczników. W tym numerze wykorzystano ponownie patent dialogu z publicznością – widzowie mogli zadawać „zawodnikom” pytania.

 

Kocham Pierogi

 

Po zakończeniu występów, publiczność ponownie zaprezentowała swoją aktywność, wywołując kabarety na bis. W nagrodę otrzymała parodię zespołu Backstreet Boys pod tytułem Kocham Pierogi. Tę komiczną piosenkę wykonuje w swoim repertuarze Smile, jednak w Szczecinie nowymi członkami boysbandu stali się panowie z Ani Mru Mru ubrani w czarne okulary i prężący się jak na popowych piosenkarzy przystało. W międzyczasie zaczął padać deszcz, więc cześć widowni przybyła pod scenę. Uśmiech nie schodził wielu osobom z twarzy. Atmosfery show dodał wybuch sztucznych ogni przed sceną i sypiące się na widownię serpentyny. Radość widzów sięgnęła zenitu, bo przecież kochamy pierogi w tak dobrym wykonaniu!