<i>Nigdy nie myślałam, że spotka to moją najbliższą rodzinę, a nawet, że będzie to dotyczyło pośrednio mnie. Zawsze, gdy oglądam telewizję i słucham różnych wiadomości, przyjmuje je z wielkim dystansem myśląc, że przecież pewne zdarzenia przenigdy nie będą mnie dotyczyły. A jednak stało się. Moja babcia padła ofiarą przestępstw zwanych „metodą na wnuczka”. </i>
W tych słowach rozpoczyna swoją opowieść 23-letnia Monika, która postanowiła przedstawić nam jak wyglądało oszustwo, na które dała nabrać się jej babcia. Wszystko działo się na przestrzeni kilkunastu minut. Do babci Moniki zadzwonił młody mężczyzna, który poprosił ją o 10 tys. zł. Zgodnie z jego relacją wnuczka miała wypadek – w dodatku z jej winy, nie może podejść do telefonu, bo właśnie stoi z policjantami. Po co pieniądze? Na kaucję? Pokrycie strat, które powstały w wyniku wypadku? Emocjonalna spirala zaczęła się nakręcać, a rozmówca był tak przekonywający, że babcia Moniki słyszała w tle jej płacz.
Zagrać na emocjach
Tutaj nie było czasu na zastanowienie się, na myślenie, bo przecież każdy pomógłby najbliższej rodzinie. Zadzwonić do Moniki? Do syna, by potwierdzić informację? Nawet na to nie było czasu – złodzieje cały czas blokowali numer komórkowy staruszki bez przerwy do niej dzwoniąc. Babcia oddała oszustom swoje oszczędności – niecałe 5 tys. zł. Poszła też do banku, by zaciągnąć kredyt na brakującą część – na szczęście (chociaż brzmi to ironicznie) nie udało się jej dopełnić formalności i zadłużyć.
8 przypadków w Szczecinie
Chociaż policja stara się wprowadzać szeroko zakrojoną akcję informacyjną, by nie ufać i sprawdzać takie sytuacje, cały czas media donoszą o kolejnych oszustwach. Od czerwca – w samym Szczecinie – aż 8 osób padło ofiarą „metody na wnuczka”. Żadna z osób, które w ten sposób działały nie zostały złapane. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż wykrycie takie przestępczości – w momencie, gdy nie złapie się złodzieja na „gorącym uczynku” jest bardzo trudne. Tak naprawdę bez czujności i współpracy ze strony społeczeństwa wykrycie takiego sprawcy jest niemal niemożliwe.
Nie jest wiadome do końca w jaki sposób działają oszuści, jak wybierają swoje ofiary i skąd zdobywają numery telefonów. W przypadku babci Moniki jej czujność została uśpiona przez fakt, iż rozmówcy dzwonili na numer komórkowy. Złodzieje najczęściej dzwonią z telefonów na kartę, z numerów, które nie są zarejestrowane, po odbiór pieniędzy umawiają się w takich miejscach, które nie są objęte monitoringami. Zaś sama rozmowa jest prowadzona w taki sposób, że biedna staruszka sama podaje oszustom imię wnuczki. A potem gra na emocjach, płacz, szloch, błagalne wołanie o pomoc.
Ostrzeż dziadka, ostrzeż babcię
Obecnie bezczelna metoda „na wnuczka” stała się plagą, która przemieniła się w inne wersje. Zuchwali złodzieje podają się za pracowników banków, przyjaciół dalekich krewnych, pracowników gazowni i innych służb. Wszystkie podejrzane sytuacje należy zgłosić na policję – w takim przypadku istnieje szansa, że złodzieje zostaną złapani. Szczególnie, że osoby, które trudnią się tą nieuczciwą formą zarabiania pieniędzy często działają kilkakrotnie, nie ograniczając się do jednej ofiary.
Seniorów rodzin warto, a wręcz trzeba wyczulić na takie sytuacje, nawet jeśli myślimy - tak jak myślała Monika – że nam to się nie zdarzy. Każdy z nas może paść ofiarą złodziei.
Komentarze
5