Zaczynał od graffiti na pociągach, zdolności szlifował na jednej z pierwszych „hall of fame” w Polsce, a dziś jest cenionym artystą z wieloma projektami na koncie. „Jesteś dzieciakiem, mieszkasz na Pomorzanach. Widzisz co robi United Clan, jednocześnie jesteś zainteresowany obrazem. Czego chcieć więcej?” – pyta Piotr „Lump” Pałkowski.
Piotr „Lump” Pałkowski to jeden z najbardziej znanych i cenionych artystów street art’owych w Szczecinie. Historia jego twórczości sięga końca lat 90-tych, Pomorzan (gdzie się wychowywał) oraz… okolic Przemyśla.
– Zawsze lubiłem rysować i malować. Mój wujek spod Przemyśla był artystą plastykiem. Zmarł w 1985 roku i zostawił po sobie nieukończoną pracownię ze zbiorami złotego okresu polskiej ilustracji i plakatu. Jako, że był artystą, miał również dostęp do różnego rodzaju magazynów z całego świata – Le Figaro, Times, Der Zeitung. Kiedy jeździłem do babki, to cały czas z tym obcowałem – opowiada.
Od jazdy na rolkach po graffiti na pociągach
Mamy już zaczyn – zainteresowanie obrazami, obcowanie ze sztuką z czasów PRL. Ciężko jednak połączyć to ze street art’em. Jak opowiada, przygodę z graffiti rozpoczął od… jazdy na rolkach.
– Tak poznałem dwóch kolegów. Razem jeździliśmy, a potem okazało się, że oni także zaczynają malować graffiti. No i tak jakoś poszło – wyjaśnia. – Pamięć bywa czasem przekłamana i wybujała, ale to był bardzo kolorowy czas w moim życiu. Zabieraliśmy farby i szliśmy malować pociągi lub miasto. Może na murach zostało kilka napisów czy tagów, których oczywiście nie lubimy – dodaje z uśmiechem.
Pierwsze graffiti pojawiło się w Szczecinie około 1993 roku. Rok później miasto doczekało się jednego z pierwszych w Polsce składów writerów (grafficiarzy). Mowa o United Clan, który tworzyli Xman, Djmb, Dugi, Halon, Ramona, Sixa, Manson. To dzięki nim stolica Pomorza Zachodniego była jednym z trzech najważniejszych ośrodków ulicznej sztuki malowania (obok Trójmiasta i Warszawy).
– Wyobraź sobie, że jesteś dzieciakiem, mieszkasz na Pomorzanach, gdzie żyje Dugi. Widzisz co robi United Clan, jednocześnie jesteś zainteresowany obrazem, obserwujesz wpływ kultury hip-hopowej. Czego można chcieć więcej? Pogrążyło mnie to, ale jak najbardziej pozytywnie. Pod sentencją „graffiti saved my life” podpisuję się w 100 procentach – podkreśla Lump.
Malowanie na „Pleciudze” i „Essence” na pożegnanie
Po graffiti na pociągach przyszedł czas na zmianę. Nasz bohater dostał bowiem zgodę od starszych kolegów na malowanie po jednej z największych „Hall of Fame” w Polsce. Mowa o Teatrze Lalek „Pleciuga”, która była kolebką legalnego graffiti w mieście.
– Wtedy porzuciłem litery i zacząłem malować charaktery (postacie kreskówkowe – red.). Działałem jako Elo Melo – opowiada. O tym, jak ważnym miejscem była dla niego Pleciuga, świadczy praca „Hall of Fame” przy al. Wyzwolenia.
Z czasem jednak młodzieńcza fascynacja graffiti i kreskówkami zaczęła znikać. Symbolicznym podsumowaniem tego etapu twórczości jest rama „Essence” na ścianie jednej z kamienic przy ul. Owocowej.
Jeszcze kilka lat temu szczecinianie mogli oglądać pustą ramę z wsuniętą pocztówką, na której widniał wizerunek Kazika Nowaka. Lump osadził te dwa elementy na tle kwietnych ornamentów. Dziś pocztówki już nie ma, a rama z roku na rok jest coraz bledsza.
– W większości dzieła w przestrzeni miejskiej są ulotne. Ale to miłe wspomnienia. Czasem, gdy ktoś wyśle mi moją starą pracę, na twarzy pojawia się uśmiech – dodaje.
Działanie bez strategii
Większość prac Lumpa powstaje z odzysku. Często poszukuje inspiracji w pracowni wujka, którą określa mianem „kapsuły czasu”.
– Otwieram ją każdego roku. Zabieram stare tapety, prawdziwe artefakty tamtych lat, kilka plakatów. Przyjeżdżam do Szczecina i nad nimi pracuję. Znajomi się ze mnie śmieją, że jestem osobą, która z kartonu może zrobić coś, co ma większy sens i sprawi komuś radość – dodaje.
Czym się kieruje podczas wyboru kolejnych miejsc na swoje prace? Jak m.in. powstały wspomniana już „Hall of Fame”, „Essence”, „Twoje malarstwo grozi pożarem” i wiele innych? Bez strategii.
– Nie jestem dobrym strategiem. To, co widzisz na ulicy, jest wypadkową 9-10 projektów. Myślę o projekcie, zobaczę fajną ścianę, albo elektroskrzynkę i nagle mam myśl: „to będzie to”. Tak właśnie działam – próbuje wytłumaczyć.
„To nie poniedziałki są słabe tylko twoja robota”
W portfolio Piotra „Lumpa” Pałkowskiego znajdziemy także prace komercyjne, głównie związane z kulturą. Artysta współpracował m.in. z Teatrem Kana, Łoną i Webberem, Konradem Słoką.
– Zlecenie dla dużego podmiotu może być bardziej opłacalne, ale współpraca z innymi artystami pozostawia dużo wolności twórczej. Nawzajem się uzupełniamy, dają mi wolną rękę. To naprawdę fajna rzecz. Jest takie powiedzenie „to nie poniedziałki są słabe tylko twoja robota”. I coś w tym jest – uważa.
Jak podkreśla, jest samoukiem. W Poznaniu ukończył fotografię interdyscyplinarną na Akademii Sztuk Pięknych. – Uczelnia mnie ukształtowała. Zaczął patrzeć na przestrzeń miejską jak na podobrazie. Dzięki temu mam tę chęć gry i zabawy z przestrzenią – dodaje.
„Kiedyś to była harpagańska dzielnica”
Najnowszy projekt Lumpa nosi imię „Staś” i pochłania obecnie sporo czasu. Nie oznacza to jednak, że w Szczecinie nie zobaczymy już jego nowych projektów. – Zapewniam, że będę. Mam już kilka w planie. Zobaczymy, na który padnie – obiecuje. – Dużo projektuję i myślę o tych rzeczach. Od 20 lat to główna część mojego życia.
A jak dziś ocenia Pomorzany, na których wszystko się zaczęło? – Myślę, że nieco złagodniały. Kiedyś to była naprawdę harpagańska dzielnica – uważa. – Urodziłem się i mieszkałem na Pomorzanach. Od 10 lat prowadzę tutaj własną pracownię, od 5 lat działam we Freedom Gallery.
Całą rozmowę z Lumpem można posłuchać w audycji Studia Kultura redakcji wSzczecinie.pl i radia SuperFM.
Komentarze
17