Sztuka "Czego nie widać" Michaela Frayna nazywana jest "farsą fars”. Nie dziwi więc to, że doczekała się już niezliczonej ilości wystawień także w Polsce. W szczecińskim Teatrze Polskim wyreżyserował ją Andrzej Zaorski, a premierowo została pokazana 26 maja.
Ten znany aktor właśnie na scenie przy Swarożyca debiutował jako reżyser (sztuką "Skiz" Gabrieli Zapolskiej wystawioną w 1976 roku). W Szczecinie pokazał także "Paradę" J.N.Potockiego i "Śluby panieńskie" Fredry. W ubiegłym roku w Teatrze Kameralnym zrealizował jednoaktówkę Ireneusza Iredyńskiego „Wszyscy zostali napadnięci”. Spektakl według klasycznej już sztuki Frayna to jego najnowsze przedsięwzięcie artystyczne, a jako asystent pomagał mu Adam Dzieciniak.
Kto z nas nie chciałby zobaczyć co się dzieje za sceną podczas trwania spektaklu ? Wielu widzów ma zapewne chęć by zajrzeć za kulisy i przekonać się, co robią aktorzy w przerwach między swoimi wejściami i jak to się dzieje, że wszystko tak sprawnie przebiega. Ten spektakl właśnie daje nam możliwość zobaczenia tego, czego zwykle nie widać z widowni. W pierwszym akcie widzimy jak aktorzy przygotowują przedstawienie, które ma być objazdowym przebojem, a jego reżyser (w tej roli, moim zdaniem najlepszy z całej obsady, Jacek Piotrowski) dokonuje ostatnich poprawek, nie szczędząc krytycznych uwag, bo już niedługo premiera...
W akcie drugim natomiast trwa już właściwa inscenizacja, tyle że widzowie obserwują ją od strony zaplecza. Wychodzą wówczas na wierzch wszystkie animozje, konflikty i niesnaski między członkami tego osobliwego personelu. Przedstawienie, przybiera slap-stikową formę. Aktorzy bowiem biegają, przepychają się i wręcz walczą ze sobą. Reżyser darzy uczuciem zarówno swoją asystentkę jak też jedną z aktorek, a to prowadzi do pewnych komplikacji w pracy całego zespołu... Akcja przebiega bardzo dynamicznie, bo przecież każdy musi zdążyć wyjść we właściwym momencie i wypowiedzieć swoją kwestię.
Co ciekawe Zaorski umieścił tę angielską sztukę w lokalnych realiach. Aktorzy mówią do siebie używając prawdziwych imion, opowiadają o planach tournee, kończącego się w Chociwlu, a mamy także w dialogach nawiązania do metod twórczych Lupy i Jarzyny. Na scenie widzimy, niedosłyszącego i kłótliwego, Adama Dzieciniaka, afektowaną Olgę Adamską, Lidię Jeziorską, przewrażliwioną Sylwię Różycką, co chwila gubiącą swoje szkło kontaktowe, Katarzynę Sadowską, panicznie bojącego się Urzędu Skarbowego, Michała Janickiego, mściwego Sławomira Kołakowskiego i nieporadnego Mirosława Kupca.
W trzecim akcie wszystkie emocje kumulują się jeszcze. W efekcie widzimy ponownie ten sam farsowy tekst zagrany jednak „nieco” inaczej. „Czego nie widać” to zatem długa komedia, która dostarcza widzom dużej ilości humoru, choć niekoniecznie zawsze dobrej jakości. Powtarzalność pewnych sytuacji, aczkolwiek nieunikniona, może niestety znużyć niejednego widza. Niemniej jednak takie oglądanie aktorskiego rzemiosła z innej strony, może być dla wielu odbiorców, inspirujące.
Komentarze
0