Wydawałoby się, że ekstremalna muzyka instrumentalna, to gatunek dość mocno wyeksploatowany. Oni udowadniają jednak, że przy pewnej dozie inwencji, można w tym temacie jeszcze wiele powiedzieć, a właściwie zagrać... 23 listopada Tides From Nebula zaprezentuje swoje nowe utwory (w tym kawałek „The New Delta”) w Klubie Delta!
Zostało ich trzech
Od czasu wydania ich debiutanckiej „Aury” minęło 10 lat. Najnowsze dzieło Tides From Nebula to piąty już album tego warszawskiego zespołu (więc duże płyty otrzymujemy od niego regularnie, średnio co dwa lata). W tym roku formację ostatecznie opuścił gitarzysta Adam Waleszyński (choć w dwóch utworach na tej płycie zdążył jeszcze dorzucić swoje ślady), co z pewnością wpłynęło na brzmienie albumu. Zawartość „From Voodoo to Zen” komuś, kto Tides From Nebula nie znał do tej pory, może kojarzyć się z dokonaniami 65daysofstatic czy Explosions in the Sky. Bezsprzecznie jednak Maciej, Tomasz i Przemek już dawno stworzyli swój własny styl. Ktoś, kto zna ich dłużej, rozpozna zespół bardzo szybko, usłyszawszy choćby kilka minut kompozycji rozpoczynającej ich nowe dzieło. To numer „Ghost Horses”, który został wybrany do promocji całej płyty.
Techno kontra gitary
To melodyjny, ale dość ciężki utwór, kuszący do tego, by zapoznać się z całym albumem, na którym gitary są tym razem nieco schowane, mniej ekspansywne i oddają wiele miejsca pasażom klawiszowym. Na tej płycie Tides From Nebula to syntezatory są zdecydowanie bardziej słyszalne. Choćby w „Radionoize”, w którym atakują „na całego”, a najbardziej zaskakująca, przynajmniej dla mnie, jest kompozycja „Dopamine”, w której pojawia się rytm techno i wyraźnie można odczytać cytat z “Hey Boy Hey Girl” Chemical Brothers!
Klasyczny szlif i science-fiction
Intrygująca jest też tytułowa kompozycja. To kolejny dobry kandydat na utwór promujący całość. Gościnnie zagrały w nim trzy skrzypaczki, wiolonczelistka i flugelhornista, nadając szczególnego, bardziej klasycznego szlifu. Przy tym jest to wyjątkowo kosmiczny i filmowy temat, który zdecydowanie mógłby się pojawić na soundtracku do jakiejś produkcji science-fiction. Przygotowując ten album we własnym studiu, muzycy Tides From Nebula mieli dużo czasu na dopracowanie różnych nieoczywistych detali i dzięki temu urozmaicili go, unikając sprawdzonych, ogranych patentów. Jest to odczuwane chociażby w utworze „Nothing To Fear And Nothing To Doubt”, czyli przedostatnim numerze w tym zestawie, uwodzącym progresywnymi harmoniami, które pod koniec zostają przełamane perkusyjnym bitem.
Jeżeli dodam do tego, że także okładka płyty, zaprojektowana przez J. Nealisa, absorbuje zmysły, to chyba nie będzie wątpliwości, że warto się z zapoznać z tym wydawnictwem. Na polskim rynku wydawniczym takich zespołów nie ma zbyt wiele.
Wkrótce w Szczecinie
Już niedługo nadarzy się okazja, by poznać ten materiał na żywo. Jesienna trasa promująca „From Voodoo to Zen” przebiega bowiem przez Szczecin. 23 listopada muzycy zagrają w Klubie Delta, a supportem będzie również godny uwagi, dobrze już znany wśród fanów podobnych brzmień, folk post-rockowy zespół Rosk!
Komentarze
0