Nagrodzony Srebrnymi Lwami na Festiwalu Filmowym w Gdyni film Macieja Pieprzycy pt. „Chce się żyć” powoli schodzi z ekranów polskich kin. Osoby, które miały okazję go obejrzeć lub jeszcze tego nie zrobiły, mogą zapoznać się z powieścią napisaną przez reżysera tego obrazu, której niektóre wątki posłużyły za scenariusz tego kinowego hitu.

Wzajemne uzupełnienie

W słowie wstępnym autor pisze: „Chociaż książka i film mają wiele elementów wspólnych są to byty odrębne i samodzielne. Chciałbym, żeby te byty się uzupełniały. Wierzę, że ci, którzy przeczytają książkę, będą chcieli zobaczyć jej bohaterów na ekranie. A ci, którzy zobaczą film, będą chcieli dowiedzieć się więcej o losach Mateusza i sięgną po powieść”. I można chyba stwierdzić, że te życzenia Macieja Pieprzycy właśnie się spełniają, gdyż powieść, podobnie jak film, cieszy się dużym zainteresowaniem czytelników.

Skazany na milczenie

W swojej książce autor przedstawia opartą na prawdziwych wydarzeniach historię upośledzonego chłopaka (Mateusza) chorującego na porażenie mózgowe, który przez wiele lat swojego życia nie może nawiązać kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie ułatwiają mu tego też otaczający go ludzie, m.in. lekarka, która uznaje go za roślinę.

Należy zwrócić uwagę na to, że mimo tego, że Maciej Pieprzyca poruszył w swojej powieści trudny temat niepełnosprawności umysłowej i wykluczenia społecznego osób nią dotkniętych, to podszedł do niego w bardzo interesujący sposób. W „Chce się żyć” nie skupia się tylko na negatywnych aspektach sytuacji, w jakiej znalazł się chłopak, ale przedstawia jego ludzką twarz, wprowadzając dużą porcję humoru, a także przedstawiając jego niepokorność.

Dzięki temu czytelnik ma szansę zapoznania się zarówno z negatywną, jak i… „pozytywną” stroną niepełnosprawności. Uniemożliwia ona kontakt ze światem, ale niesie również szereg korzyści: przy odpowiednim jej wykorzystaniu pozwala wymusić pewne zachowania na innych ludziach. W przypadku „Chce się żyć” użyta jest też w słusznym  celu:  do przeciwdziałania przemocy domowej. Częściej stanowi jednak środek manipulacji (np. w rywalizacji głównego bohatera z siostrą o uwagę matki).    

Pierwszoosobowy narrator

Na pozytywny odbiór powieści znaczący wpływ ma również wprowadzenie przez Macieja Pieprzycę narratora pierwszoosobowego, którym jest oczywiście sam Mateusz. Dzięki temu rozwiązaniu czytelnicy mogą poznać jego punkt widzenia na ważne wydarzenia z jego życia, a także myśli i odczucia, którymi nie może podzielić się ze światem. Zastosowanie pełnej autoironii narracji stanowi bezsprzecznie jeden z najważniejszych czynników zachęcających do lektury „Chce się żyć”.

Nie potrzeba słów

W swojej opowieści autor sporo miejsca poświęca relacjom Mateusza z  członkami rodziny (w szczególności więzi z ojcem, który jest dla niego autorytetem, oraz z bratem) oraz jego związkom z kobietami, z którymi rozumie się bez słów. Pierwszą z nich jest dziewczyna z podwórka o imieniu Anka, drugą – Magda – wolontariuszka z ośrodka. 

Roślina i pięść

O tym, że mimo niemożliwości skontaktowania się ze światem rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje, najlepiej świadczą dwie sytuacje opisane w książce. Są nimi udana próba kontaktu z matką, w czasie której przekazuje jej komunikat, że nie jest rośliną (wbrew wyrokowi wydanemu przez lekarkę w dzieciństwie), oraz stanowcze wyrażenie niezgody na przeniesienie go  do innego ośrodka, przy którym kieruje się zasadą wpojoną mu przez ojca: „Każdy prawdziwy facet, jak się z czymś nie zgadza i ma dość, musi walnąć pięścią w stół”.  

Nie znajdziecie w filmie

Ostateczną zachętą do sięgnięcia po książkę mogą okazać się dla niektórych czytelników obecne w niej wątki, które nie znalazły swojego odzwierciedlenia na ekranie. Niezwykle interesująco przedstawia się w tym względzie wizyta w domu chłopaka jego rodziny z Niemiec z niespodziewanym dla wszystkich członków rodziny efektem. Drugi ważny wątek, który nie znalazł się w filmie, dotyczy nieszczęśliwej miłości Franka – kolegi Mateusza z ośrodka. Autor podkreśla w nim niezwykle istotny fakt, że niepełnosprawni też kochają i bardzo łatwo ich zranić.

Podsumowując, książka Macieja Pieprzycy – podobnie jak wyreżyserowany przez niego film – to pozycja zdecydowanie godna polecenia.