Ostatnio coraz więcej pisze się o Szczecinie w niemieckojęzycznej prasie, czego są przykładem dwa artykuły, które ukazały się w Szwajcarii i Niemczech. Oba teksty zaskakują szczegółowością i sporą wiedzą na temat naszego miasta. Co ciekawe, autorzy obu artykułów chwalą i widzą przyszłość Szczecina w kolorowych barwach. Jednocześnie nie uciekają od trudnej przeszłości.
Warto by zajrzeć do Szczecina
Pierwszy z artykułów ukazał się w opiniotwórczym dzienniku Neue Zürcher Zeitung. Jest to gazeta o bogatej tradycji, ceniona w obszarze niemieckojęzycznym, nie tylko w Szwajcarii. Tytuł tekstu "Silne poczucie tymczasowości" nie napawa optymizmem, ale potem jest już tylko lepiej. Oczy Europy skierowane są obecnie na Wrocław. Stolica Kultury 2016 uważana jest za spóźniony cud pojednania polsko-niemieckiego. Warto by było również zajrzeć do Szczecina – zachęca autorka tekstu Roswitha Schieb. Według dziennikarki, nasze miasto nie miało szans na zdobycie tego tytułu, choćby dlatego, że Szczecin w Niemczech jest raczej zapomniany, natomiast w Polsce jest niemal nieistniejącym miastem na granicy. I może stąd wzięło się powiedzenie, że Kraków ma Wawel, Wrocław ratusz, a Szczecin pecha. Autorka pozostaje jednak optymistką. To zdanie, według niej, przechodzi do historii, ponieważ coś w końcu drgnęło i w naszym mieście powiał wiatr zmian.

Haniebna i chwalebna historia

Dalej Roswitha Schieb przypomina historię naszego miasta akcentując jego silne, przedwojenne powiązania gospodarcze z Berlinem. Nie ucieka od nazistowskiego rozdziału w historii grodu Gryfa, gdzie z jednej strony, co prawda, działał antynazista Dieter Bonhoeffer, ale z drugiej Szczecin był jednym z pierwszych, niemieckich miast, które ogłoszono, z nieukrywaną satysfakcją, jako "wolne od Żydów". Paradoksalnie, po wojnie, szybko stało się ich "przystanią", kiedy gromadnie zasiedlili Niebuszewo. Jeśli chodzi o trudne, narodowościowe relacje, autorka chwali polski Szczecin za sposób, w jaki potraktowano groby niemieckie na Cmentarzu Centralnym. W odróżnieniu od Wrocławia, nie usunięto ich natychmiast, ale dopiero po trzydziestu latach, kiedy wygasł "okres ich ważności".

Miasto prowizoryczne, zniszczone i połatane
Według Schieb Szczecin w pierwszych latach po wojnie stał się miastem prowizorycznym, zniszczonym, połatanym ze zbieraniną ludzi pochodzących z różnych regionów Polski a nawet posiadających różną narodowość. Problemy potęgowała duża przestępczość i nieliczność elity, a co za tym idzie brak uniwersytetu. Silne poczucie tymczasowości ustąpiło w Szczecinie, w opinii autorki, która powołuje się na książkę niemieckiego historyka Jana Musekampa, dopiero w latach siedemdziesiątych. Ale miasto nadal pozostawało niezauważone. Do dzisiaj w Polsce mało kto wie, że szczecińskie strajki z 1970, a zwłaszcza 1980 roku, zapoczątkowały ruch Solidarność. Autorka dostrzega również zainteresowanie polskich mieszkańców niemiecką historią ich miasta. Corocznie od 2011 roku ukazuje się czasopismo o hybrydowej nazwie "Szczeciner", który szczegółowo opisuje przeszłość miasta – pisze Schieb. Dziennikarka swój artykuł kończy spojrzeniem w przyszłość chwaląc projekt "Floating Garden 2050". W końcu odkryto wyjątkowe położenie miasta nad Odrą i jej licznymi dopływami i wyspami.

Przejściowość i ekstremalna transformacja

Drugi artykuł został opublikowany w Lausitzer Rundschau – regionalnym, niemieckim dzienniku ukazującym się w Brandenburgii i Saksonii. W tekście również dostrzeżono, że Szczecin pozostaje w cieniu Wrocławia i ciągle widać w nim ślady po II wojnie światowej. Miasto było długo niedoinwestowane ze względu na swoją "przejściowość". Ciosem dla Szczecina stał się również upadek stoczni, który doprowadził do zniszczenia nawet 30 tysięcy miejsc pracy. Ale w odróżnieniu od poprzedniego tekstu autorka skupia się bardziej na teraźniejszości miasta. Dziennikarkę Verenę Ufer interesuje przede wszystkim kulturalny wymiar zmian, jakie zaszły w Szczecinie w ostatnim czasie. Spotyka się z dyrektorem Trafostacji Sztuki Mikołajem Sekutowiczem, który upadek stoczni kwituje krótko jako ekstremalną transformację. Według niego Szczecin przechodzi właśnie od miasta żeglarskiego do centrum usług i kultury. Przyszłość grodu Gryfa jest ściśle powiązana właśnie z kulturą. Ważne dla jego rozwoju, w opinii Sekutowicza, są kolejne "wizytówki miasta", "znaki rozpoznawcze" (Leuchttürme).

Szczecińskie girlspower
Verena Ufer wymienia kolejne symbole. To przede wszystkim nowa filharmonia, w której obok muzyki rządzą… kobiety. Dyrektorka Dorota Serwa i główna dyrygentka Ewa Strusińska robią to z biglem. Prawdziwe girlspower – kwituje autorka. To rzadkość w Europie – zauważa dalej Ufer. Dziennikarka wskazuje także, że na każdy koncert przychodzi przeciętnie 60 Niemców i to właśnie dla nich bogaty program oferowany w filharmonii jest tłumaczony również na język Goethego. Autorkę zachwyca w ogóle, że większość materiałów turystycznych czy opisów w muzeach mają swoje odpowiedniki w języku niemieckim i angielskim.

Jedyna w Polsce pałacowa opera

Kolejnymi wizytówkami miasta godnymi uwagi według Ufer jest Centrum Dialogu "Przełomy" czy jedyna w Polsce "pałacowa opera" (Schlossoper) całkowicie zmodernizowana w ostatnich czterech latach. Autorce podoba się również pomysł czerwonej linii namalowanej na chodnikach, która prowadzi turystów do 42 miejsc wartych odwiedzenia. Pracownicy informacji turystycznej stwierdzili, że jej pokonanie zajmuje ok. pięciu godzin. W rozmowie z dziennikarką zauważyli następnie, że istnieje także złota i niebieska trasa z najważniejszymi zabytkami na szlaku.

Entuzjastycznie o Floating Garden
Ufer spodobały się również nasze Wały Chrobrego, które niewątpliwie są obiektem historycznym, ale można z nich spojrzeć w… przyszłość, czyli na wyspy Grodzką i Łasztownię, z którymi zresztą władze miasta wiążą spore nadzieje. Już teraz na pierwszej z nich powstała marina z 80 miejscami, w której mają zakotwiczyć również jachty bogatych berlińczyków, którzy następnie powinni udać się na zwiedzanie Szczecina. Takie są przynajmniej nadzieje w miejscowym magistracie, według autorki. Podobnie jak Schieb dziennikarka z Brandenburgii sygnalizuje w tekście istnienie projektu "Floating Garden 2050" i również odnosi się do niego ze sporym entuzjazmem.

Linki do artykułów w języku oryginalnym:

http://www.nzz.ch/feuilleton/aktuell/stettin-erwacht-zu-neuer-bluete-das-starke-gefuehl-der-vorlaeufigkeit-ld.13567

http://www.lr-online.de/regionen/hoyerswerda/Ich-habe-mich-immer-viel-bewegt;art1060,5439898