7 października na scenie szczecińskiego klubu Hormon po raz kolejny mogliśmy usłyszeć brzmienie warszawskiego zespołu Komety, który jak zawsze wprawił wszystkich zgromadzonych w świetny nastrój swoją energetyczną muzyką i świetnymi tekstami.

Impreza zacząć się miała dość wcześnie, bo już o godzinie 18, jednak zespół Administratorr, który miał supportować Komety niestety nie dotarł na czas. Nieznacznie przed godziną 20 na scenie w końcu pojawili się główni bohaterowie. Zespół w składzie Lesław (wokal, gitara), Arkus (perkusja), W. Szewko (bas, wokal) zaczął występ od utworu Anna jest szpiegiem, który od razu postawił do pionu większość publiczności. Choć na początku zabawa ludzi sprowadzała się głównie do „tupania nóżką” to już przy utworze Tak czy nie? pojawiła się grupka ludzi, którzy wiedzieli po co tu przyszli – po dobrą zabawę. Wytwornica dymu dodawała klimatu wydarzeniu i po kolejnych kilku utworach skakał lub co najmniej bujał się już cały parkiet. Oprócz szlagierowych utworów Komet, takich jak Król fliperów, Samobójczynie czy W dżinsach i swetrze nie zabrakło także kilku kawałków napisanych przez Lesława kiedy jeszcze występował pod szyldem Partii, np. Kieszonkowiec Darek, Światła miasta czy Warszawa i ja, podczas wykonania którego publiczność swoimi dłońmi robiła za hi-hat.

Po niecałej godzinie, gdy koncert dobiegał końca, muzycy stwierdzili, że muszą już się zabierać, bo nie zdążą na pociąg. I choć ktoś z tłumu zaproponował, że przenocuje ich u siebie  to jednak namowy nie podziałały… Nie zabrakło jednak bisów, podczas których zabrzmiały jedne z najlepszych utworów, tj. Nuda nuda nuda, Tak mi źle i Chciałbym umrzeć jak James Dean.

Podsumowując, koncert choć krótki można uznać za całkiem przyjemny. Jedyne co nam w tej chwili pozostaje to wspomnienia i oczekiwanie na przyszły rok, kiedy to znów być może hormonowe ściany rozświetlą Komety.

Autor tekstu: Wojciech Krycki.