Klezmerska tradycja i bałkańska spontaniczność w orkiestrowym wydaniu. Tak można w skrócie opisać to co się działo wczoraj w szczecińskiej Filharmonii. Klezmafour powrócił do naszego miasta!
Klezmafour zagrał w Szczecinie w lutym ubiegłego roku. Muzycy tej grupy tak bardzo byli zadowoleni z tamtego występu, że postanowili jeszcze raz przyjechać, do Filharmonii (już nowej). Oczywiście repertuar był trochę inny niż poprzednio, a efekt chyba jeszcze lepszy. Wszystkie kompozycje zaaranżował na orkiestrę, Nikola Kołodziejczyk, który pełnił także wczoraj rolę dyrygenta. Zespół zaś wystąpił w składzie: Andrzej Czapliński (skrzypce), Gabriel Tomczuk (kontrabas elektryczny), Wojciech Czapliński (klarnet), Rafał Grząka (akordeon) i Paweł Maruszak (perkusja).
Usłyszeliśmy kolejno "Golem Fury", "5th Element", "Nomad", "Lublin Station, Białystok Station" (utwór zapowiedziany przez Andrzeja jako najstarszy w dorobku Klezmafour) i "Evet Evet" (zaanonsowany jako najświeższy). W tym ostatnim numerze panowie umieścili motyw muzyczny znany z... "Gwiezdnych wojen"...
Bezsprzecznie już pierwsza część wieczoru rozgrzała publiczność, ale jeszcze bardziej żywiołowo i ekpresyjnie zaprezentowali się muzycy w ostatnich kilkudziesięciu minutach. Wtedy zabrzmiały kompozycje "The Temple", "Ten numer" "Safar al Omr", połączony z "Krakowiaczkiem", "Psalm" oraz "Dance(Marhaban)" (w którym Andrzej sięgnął po megafon).Taki był podstawowy program występu, ale oczywiście to jeszcze nie wystarczyło widzom. W dogrywce rozbujał wszystkich rytm "Balkan Dub" oraz wykonane ponownie - "Evet Evet" (tym razem refren zaśpiewała cała sala) i niezwykle mocny finał w postaci "Dance". W tej części występu widzowie stali obok swoich miejsc i owacjami dziękowali muzykom za koncert.
Długa kolejka po płyty Klezmafour w holu Filharmonii to jeszcze jeden dowód na to, że odbiorcy zostali uwiedzeni muzyką tej grupy, w orkiestrowej formie brzmiącej bardzo efektownie.
Komentarze
3