Od poprzedniej wizyty zespołu Kazik Na Żywo w Szczecinie minął rok. Klub „Słowianin” bez trudu zapełnił się zatem w ostatni czwartek (3 marca) publicznością żądną muzyki tej formacji...

Najpierw Nikt

Jako support tym razem wystąpili miejscowi -  to znaczy grupa NIKT, która niedawno wydała swą pierwszą pełnometrażową płytę (recenzowaną na naszych stronach). Wyprodukował ją Litza czyli gitarzysta KNŻ, a zatem miał teraz okazję sprawdzić jak utwory na niej zawarte brzmią na żywo. Nie tylko jednak biernie przysłuchiwał się poczynaniom Nikta, a sam też chwycił za gitarę i wszedł na scenę by wykonać razem z nimi numer „Mrok”.Ogólnie trzeba przyznać, że publika zaangażowała się dość licznie w ten, poprzedzający główny punkt programu, występ.

Nie ma litości dla taty dilera

Później jednak było pod sceną jeszcze bardziej ciasno. Wiadomo było, że nie będzie taryfy ulgowej i zgodnie z tym założeniem Kazik i jego ekipa zaczęli od „Nie ma litości”. Kolejne utwory następowały po sobie z niewielkimi przerwami pomiędzy. Kazik nie komentował ich zbyt długimi opowieściami, a z reguły rzucał tytuł lub kilka słów na temat tekstu. Tak więc usłyszeliśmy „Świadomość”, „Kalifornia ponad wszystko” , „Las Maquinas de la Muerte” „Krzesło łaski” Nicka Cave`a , „Przy słowie”, „Konsumenta” Kultu (mocno zmetalizowanego brzmieniowo), „Artystów”, „Łysy jedzie do Moskwy” , , „Tańce wojenne”, „W południe" , No speaking inglese" „Legendę ludową”, „Prawdę” i  prawie na koniec bardzo oczekiwanego„Tatę dilera”. Podczas jego trwania prawie cała sala żywiołowo reagowała na dźwięki dochodzące ze sceny oczywiście dośpiewując każdą linijkę tak dobrze znanego tekstu.

 

Nowe harmonie

Zespół nie stworzył od czasu swej reaktywacji nowego materiału studyjnego tak więc trudno było spodziewać się jakichś nowości w repertuarze. Wyjątkiem była  „Ballada o Janku Wiśniewskim” (którą Kazik nagrał w tym roku na ścieżkę dźwiękową filmu „Czarny czwartek”). Poza tym poszczególne utwory zawierały pewne innowacje instrumentalne. Litza i Burza „wiosłowali” trochę innym rytmem. Jak to określił Kazik „pojawiły się nowe harmonie”. Nie były to może bardzo znaczne zmiany kompozycyjne, ale zapewne wytrawnych fanów KNŻ mogły usatysfakcjonować.

W  "dogrywce" było nie mniej energetycznie za sprawą takich numerów jak m.in. „Odpad atomowy” z dorobku Zacieru czy „Spalam się”. Zatem set lista występu zawarła w sobie chyba wszystko, to czego po KNŻ można oczekiwać.

Wkrótce na naszych stronach ukaże się wywiad z Robertem „Litzą” Friedriechem przeprowadzony po koncercie.