Grażyna Auguścik Group wraz z gościem specjalnym - Kurtem Rosenwinkelem - tak ten projekt został nazwany. Każdy z muzyków go tworzących to indywidualność dużego kalibru. Większość pracuje na co dzień na własne konto wydając płyty w renomowanych amerykańskich wytwórniach. Tak więc można było się spodziewać po wczorajszym koncercie, zorganizowanym przez agencję Koncerty.com w Filharmonii, wyjątkowych wrażeń.

Początek był klasyczny. „Don`t Explain” bardzo dobrze znany z wielu wykonań (przede wszystkim Billie Holliday) został zaprezentowany właśnie wtedy. Potem popłynęła „Sorrow Secrets” (kompozycja basisty Matta Ulery), a w dalszej kolejności m.in. „Ptaku mojego serca” oraz „Koniugacja” – dwa przepiękne wiersze Haliny Poświatowskiej, do których muzykę ułożył Andrzej Kurylewicz, (wykonywane przez Wandę Warską).To były premierowe wykonania tych kompozycji będące hołdem dla tej trójki twórców. Te liryczne teksty w połączeniu z precyzyjnie, bardzo emocjonalnie przekazaną warstwą dźwiękową, z pewnością wzbudziły w wielu widzach silne przeżycia.

Grażyna Auguścik od dwudziestu lat mieszka i tworzy w USA, ale nie zapomina o Polsce, o polskiej poezji i o muzyce ludowej ze swojej ojczyzny. Przykładem na to był tradycyjny temat „Matulu” Charakterystyczne scatowane partie, przyprawiające o dreszcze wszystkich chyba słuchaczy oraz subtelne, ale też bardzo zaawansowane technicznie gitarowe wariacje w wykonaniu Rosenwinkela – to było wręcz nokautujące przeżycie estetyczne.
Po wykonaniu „Matulu” vocalistka ogłosiła, że musi dać odpocząć swoim kończynom, obutym w nowe . Nie dała jednak wypocząć głosowi, który zaczął opowieść o muzykach towarzyszących pani Grażynie. Dowiedzieliśmy się o tym jak ich poznała, poznaliśmy ich zalety. Nie tylko jako instrumentalistów, ale też jako wspaniałych, wartoścowych ludzi. O perkusiście Jonie Deitemeyerze na przykład artystka powiedziała, że jest prawdziwym dżentelmenem, co według niej jest rzadko spotykane obecnie.

Oczywiście szczególnie wyróżniła osobę Kurta Rosenwinkela. Poznali się w szkole - Berklee School of Music w Bostonie, ale jak to pani Grażyna powiedziała, nie miała śmiałości by zaproponować temu znakomitemu gitarzyście, wspólne granie i dopiero po kilkunastu latach takie zapytanie wyszło od Kurta. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć oboje na scenie w Szczecinie i w innych miastach polskich (dzień wcześniej wystąpili w Toruniu). Bardzo chwaliła ostatnią płytę Kurta - „Remedy- Live At Village Vangard” Nie zapomniała też jednak o jedynym polskim muzyku w składzie – Jarosławie Besterze, którego akordeonowe pasaże niewątpliwie nadawały całości szczególnego wymiaru.Współpraca z nim trwa już od dłuższego czasu (razem nagrali m.in. koncerowy album „Live Sounds Live”). Mimo to artystka wciąż z równym zachwytem i dumą, odbiera jego „solówki”, kiedy stojąc na scenie obok sama nie śpiewa i ma czas by ich posłuchać. Pod koniec usłyszeliśmy jeszcze nieśmiertelną „Caravan” Duke`Ellingtona, którą pani Grażyna umieściła w wlasnej wersji na płycie „Pastels”, a cudownym epilogiem był utwór z albumu „The Light” nagranego w Szwecji z producentem Stefanem Petterssenem.