Z Kijewa prowadzi tylko jedno wejście na teren Puszczy Bukowej – aby się do niej dostać, trzeba przejść wiaduktem nad ruchliwą autostradą, która została wybudowana w latach 30. XX wieku.
– Kiedyś zamiast lasu były tutaj pola. Niedaleko stał budynek wzniesiony na potrzeby stawów hodowlanych – opowiada Roman Smoliński z Rady Osiedla Kijewo.
Wraz z prezesem Denkmal Pomorze Wiktorem Możdżerem i radnym osiedla Wojciechem Kustrą oprowadza nas po północnej części Puszczy Bukowej. Trasa spaceru obejmuje jej niewielki fragment (około 4 km kw. terenu), ale za to jak bogaty w historię.

Powróciły po latach
Nie znajdziemy go na mapach z 1940 roku. Pojawia się za to w 1947 roku. Mowa o Kiełpińskim Stawie – sztucznie utworzonym zbiorniku w dolinie Niedźwiedzianki.
– Został prawdopodobnie odtworzony, aby wyregulować strugę. Kiedyś były tutaj hodowle ryb, dziś są bobry. Widać, jak sobie tutaj działają – opowiada Wiktor Możdżer, wskazując na poprzegryzane drzewa. – Gdzieś w tych groblach mają żeremie i tam sobie siedzą. Długo ich u nas nie było, ale prawdopodobnie powróciły z powodu tej regulacji.

58 tysięcy pocisków w przeciągu godziny
Północna część Puszczy Bukowej to tereny dawnej osady Neu Rosengarten – Kijewka. Gdybyśmy kilkadziesiąt lat temu spacerowali tą samą trasą, po drodze mijalibyśmy domy jednorodzinne i wypoczynkowe. Dziś po niektórych pozostały tylko szczątki fundamentów i ślady po ostrzale Armii Radzieckiej.

– Linia obrony Szczecina była ustawiona w pasie Klęskowo-Kijewo-Zdroje-Płonia-Dąbie. Sowieci szli przez Puszczę Bukową i po prostu nawalali artylerią. Na zdjęciach lotniczych teren ten wygląda jak ser szwajcarski – opowiada Wiktor Możdżer. – W Neu Rosengarten rozlokowany był oddział spadochroniarzy (I i III batalion 27. Pułku Strzelców Spadochronowych). To była elita niemieckiej armii, choć w 1945 roku mocno już przetrzebiona. Dlatego Armia Radziecka wypuściła tak silną artylerię.

– Według niektórych relacji (m.in. z publikacji Jana Siniusa „Szczecin 1945. Bitwa narodów”), w dniu 15 marca 1945 roku, przez jedną godzinę, spadło tutaj 58 tysięcy pocisków. Są też takie doniesienia, które mówią o ludzkich organach wiszących na drzewach – dodaje Wojciech Kustra.

Tajemnicze znaki na drzewach
Natykaliśmy się na nie przez większość trasy. Nasi przewodnicy nie wiedzą jednak, kto je wykonał oraz co oznaczają.
– Niby lambda, ale ten ogonek jest w drugą stronę. Tropiłem, szukałem informacji, ale bezskutecznie – przyznaje Wiktor Możdżer. Prezes Denkmal Pomorze ma jednak podejrzenia, czym symbol z odwróconym ogonkiem mógł zostać wyryty.
– To typowo leśnicze narzędzie, ryszpak. Ale nie sądzę, aby zrobili to leśnicy. Teraz drzewa znakuje się sprayem. Widać też, że te znaki są dość stare, bo zdążyły się zabliźnić – dodaje.

Pozostały tylko schody i potłuczona porcelana
Dziś biegnie tędy droga rowerowa, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieszkańcy okolicznych miejscowości i turyści wysiadali w tym miejscu na stacji Königsweg.
– To nie była zwykła stacja. W tym budynku znajdowały się także restauracja i kawiarnia. Zobaczcie, na tych zdjęciach widać, jak dużo ludzi przyjeżdżało do tego miejsca – pokazuje Wiktor Możdżer. – Linia kolejowa, która tędy przebiegała, miała stację początkową w Zdrojach. Biegła przez Jezierzyce, Stare Czarnowo, po drodze odbijała do dawnej Fabryki „Unikon” i na Swobnicę, a jej stacją końcową było Gryfino.

Dziś po dawnej restauracji, kawiarni i stacji kolejowej pozostało niewiele. W okolicy porozrzucane są fragmenty niemieckiej porcelany, a z budynku ostały się fragmenty schodów.

– To pokazuje, jak wojna potrafi zmieść życie. Pamiętam, jak w dzieciństwie przekopywaliśmy te ruiny i znajdywaliśmy pozostałości po tej restauracji. Były takie legendy, że w latach 80. ludzie znaleźli tutaj złotą zastawę – dodaje Roman Smoliński.

Idąc dawną, romantyczną ścieżką spacerową od stacji kolejowej, docieramy do miejsca, w którym kiedyś funkcjonowało wczasowisko. Dziś pozostał po nim tylko głaz.


Wilcze Bagno i…
– To teren, na którym nie zawsze było dużo wody. Czasem było po prostu trzcinowiskiem. Po wojnie prowadzono tutaj hodowle ryb, widać to po pozostałościach zamontowanych urządzeń do regulacji dopływu wody oraz usypanych wałach – opowiada Wiktor Możdżer.
– Nazwa jest nieprzypadkowa. Aby dojść do wody, trzeba przejść przez bagno. Kiedyś próbowałem wybrać się tutaj na ryby, ale nie dało się go pokonać – dodaje Wojciech Kustra.


… Straszny Las
– Na niemieckich mapach opisany jest jako Spuk Busch, czyli Las Zjaw. W polskim nazewnictwie figuruje jako Straszny Las. Przeszukałem różne wydawnictwa i nigdzie nie znalazłem wzmianki, skąd ta nazwa. Póki co największe umysły rozkładają ręce. Bardzo mnie to ciekawi i trzeba rozwiązać tajemnicę tego miejsca – zaznacza Wiktor Możdżer.

Staw, którego nie znajdziemy na mapach
Ostatnim punktem na trasie spaceru jest niewielki staw w okolicach Wilczego Bagna.
– Tata mojego kolegi opowiadał nam o jeziorze w lesie, w którym biorą pstrągi. Na mapie pokazał mniej więcej, w którym jest miejscu. Chciałem znaleźć to miejsce, nie wierzyłem, że jest. Gdy już go znalazłem, wrzuciłem wędkę i naprawdę złapałem pstrąga. Następnym razem, już z synem, wyciągnęliśmy szczupaka – wspomina Wojciech Kustra.
Wędrówkę kończymy w miejscu, gdzie zaczynaliśmy – w okolicach wiaduktu nad autostradą z lat 30. ubiegłego wieku. Niby tylko domostwa, niby bukowy las, niby pola, ścieżki i wodne oczka, ale czasem warto się wsłuchać w kijewskie opowieści z lat minionych.
Komentarze