Kasia Wilk ze swoim zespołem wystąpiła w niedzielę, w szczecińskim Lulu. Kiedy artystka wychodzi na scenę, zdaje się zapominać, że to ona jest gwiazdą wieczoru. Przez cały występ rozmawia z publicznością, schodzi do niej ze sceny, ściska i całuje przybyłych, dziękując za obecność. Nic dziwnego, że fani ją uwielbiają.

Mimo że klub nie wypełnił się po brzegi, było bardzo głośno i energicznie. Fani zespołu Kasi Wilk dali czadu - cały koncert głośno klaskali i śpiewali z artystką. Scena w Lulu, przypominająca teatralne podium, oświetlone licznymi światłami, pasowała do charyzmy piosenkarki, która była tego wieczora prawdziwym scenicznym zjawiskiem. Wychodząc na scenę, została przywitana gromkimi brawami i hałaśliwymi piskami.

To nie fani, to przyjaciele”

Pisząc o koncercie Kasi Wilk, nie sposób nie wspomnieć o ludziach, którzy kochają nie tylko jej muzykę, ale ją samą. Grupa, która towarzyszyła piosenkarce podczas występu w Szczecinie, przygotowała białe kartki z napisem „Dobrze, że jesteś”, które uniosła podczas jednego z utworów. Ludzie pod sceną dobrze się bawili - tańczyli, śpiewali, wyciągali ręce w stronę sceny. Ze wszystkich zgromadzonych, niewielka część pozostała w lożach. Kasia Wilk od początku zapraszała wszystkich pod scenę, nie ukrywając swojego zaangażowania.


W czasach nietrwałych relacji i ludzkiej obojętności, taka więź wydaje się bardzo potrzebna. W tym przypadku, lekarstwem na smutki nie jest sama muzyka, ale też nastawienie wokalistki do swoich słuchaczy. Podczas całego koncertu, kilkakrotnie zeszła ze sceny tylko po to by uściskać ludzi z publiczności. Kiedy jedna z osób, wzruszona wyznała, że słucha jej na żywo pierwszy raz i jest oczarowana, Kasia od razu wróciła na scenę, by wszystkim o tym powiedzieć, po czym dodała, że takie koncerty bardzo ją budują i dodają skrzydeł.

Bo muzyka jest radością!

Kasia nie tylko śpiewa. Ona szaleje na scenie: podryguje, kręci pupą, udaje, że gra na gitarze, tanecznym krokiem podchodzi do swoich muzyków. Mimo że jestem miłośniczką ciężkich brzmień, dystans Kasi Wilk mnie urzekł. Nie sądziłam, że mogę bawić się tak dobrze. Rzadko się zdarza, by sława z takim talentem i dorobkiem muzycznym była tak po prostu ludzka i ciepła. Miłym akcentem było zaproszenie na scenę jednej z fanek, której Kasia oddała odsłuch i kazała zaśpiewać „Pierwszy raz”. Sama zeszła ze sceny, stanęła w rzędzie z publicznością i kibicowała dziewczynie.

Zagramy, bo grać potrafimy”

Wokalistka rozpoczęła występ utworem „W tajemnicy”, zakończyła – jak zaznaczyła – dwoma dla niej najważniejszymi: „Płacz i płać” oraz „Po prostu”. Jej wokal jest mocny, ale ciepły i doskonale sprawdził się przy aranżacji piosenki „New York” Palomy Faith, która podobała mi się najbardziej. Dynamicznie robiło sie podczas jazzowych wstawek, które publiczność powtarzała po artystce. Równie energicznie wyszło połączenie utworów „Zero do stracenia” i „Sacrum”, którym zespół Kasi Wilk pokazał, że potrafi nie tylko dobrze grać, ale i wyśmienicie bawi się muzyką.

Autor: Diana Marczewska