Gaba Kulka przyjechała wczoraj do Szczecina by zagrać w Filharmonii i to był chyba dla wielu osób zaskakujący występ. Głównie z powodu repertuaru.
"Wydaliśmy w tamtym roku nową płytę "Wersje", więc zagramy kilkanaście kompozycji, których na niej... nie znajdziecie". Tak zaanonsowała Gaba program tuż po wybrzmieniu ostatnich dźwięków pierwszego utworu. Faktycznie tylko pięć numerów z tego listopadowego wydawnictwa znalazło się w set liście tego wieczoru. Pozostałe przedstawione wczoraj kompozycje, to pomysły premierowe szykowane na nową płytę (która ma być nagrywana w marcu) oraz kilka innych niespodzianek. Artystce towarzyszyli na scenie Robert Rasz - perkusja i Wojciech Traczyk - gitary, kontrabas.
Dwa nowe utwory - "Still", "Alright Amanda" , zagrane na początku pozwoliły publiczności wejść w nastrój przygotowywanej płyty. Trzeci - "Heard The Light" to już oczywiście piosenka już znana, a czwarty - "Sexy Doll", to numer Republiki, zatem nie było chyba kłopotów z ich rozpoznaniem. Po następnych dwóch nowych kawałkach ("Escapist" i "Bad Wolf") Gaba zapowiedziała wykonanie czegoś z repertuaru Queens Of The Stone Age i po chwili usłyszeliśmy przearanżowaną na klawiszową modłę pieśń z ostatniej płyty tej formacji - " I Sat By The Ocean". To była miła niespodzianka, bo Gaba Kulka często lubi wykonywać utwory innych wykonawców (ma na koncie cały album przeróbek dokonań Iron Maiden nagrany z zespołem Baaba), ale nie słyszałem dotąd tak świeżych "klasyków" w jej interpretacji.
Po przedstawieniu jeszcze dwóch, ciekawych i soczystych, nowych utworów ("Static" i "Long Nights") oraz przyjętej bardzo ciepło "Emily" (znanej m.in. z "Wersji") muzycy znów wybrali do zagrania kompozycję Queens. Tym razem "Keep Your Eyes Peeled"(który zabrzmiał bardziej drapieżnie) i przy tej okazji Gaba stwierdziła, że miała nawet ochotę przedstawić na żywo cały ubiegłoroczny album Amerykanów, ale nie wiadomo czy publiczność byłaby z tego zadowolona.
Kulka grała głównie na klawiszach, ale także na ukulele. W ostatnich minutach występu sięgnęła właśnie po ten instrument by przedstawić "I Dont Know" czyli najspokojniejszy chyba utwór Beastie Boys, by później uraczyć nas bardziej energetycznym "Shark". Po 70 minutach muzycy definitywnie zeszli ze sceny i być może część widzów mogła być trochę rozczarowana brakiem w repertuarze wieczoru choćby takiego hitu jak "Niejasności", ale na pocieszenie pozostał zakup płyt z dorobku Gaby (solowych i z różnymi projektami), które były dostępne w holu przed wejściem na salę. To, że stolik z tymi fonograficznymi wydawnictwami był chwilami wręcz oblężony, świadczy o tym, że pozytywne wrażenia pokoncertowe, raczej przeważały.
Komentarze
0