W długi weekend nad morzem nie brakowało turystów. W hotelach niemal wszystkie miejsca noclegowe były zarezerwowane, a w restauracjach i barach trudno było znaleźć wolną przestrzeń – szczególnie w piątek i sobotę. Niestety widoczny był także wzrost cen, szczególnie w przypadku gastronomii. – Klienci czasem pochodzą, zastanawiają się, widzą ceny i odchodzą, bo mówią, że za drogo. Ludzi jednak nie brakuje, jak już ktoś przyjeżdża na wakacje, to raczej nie żeby oszczędzać – mówi nam pracownica jednej z restauracji w centrum Międzyzdrojów.

Długi weekend nad morzem. Turyści dopisali

Świnoujście, Międzyzdroje i Kołobrzeg. W Zachodniopomorskiem to właśnie te trzy destynacje rokrocznie cieszą się największym zainteresowaniem turystów. Ten sezon wakacyjny eksperci określają bardzo zmiennym. Z jednej strony nie brakuje turystów w droższych hotelach, z drugiej mniejsze pensjonaty narzekają na brak gości.

– Turyści wolą wydać więcej pieniędzy, ale zatrzymać się w hotelu, gdzie mają gwarancję, że jak pogoda będzie brzydka, to będą mieli, co robić. Nawet śmiejemy się, że takim wyznacznikiem luksusu hotelowego jest kryty basen na terenie obiektu. Jak jest basen, to turyści chętniej się zatrzymują – mówi Andrzej Mielcarek, prezes koszalińskiego oddziału Północnej Izby Gospodarczej. 

– W długi weekend sierpniowy mieliśmy 100% obłożenie. Turyści często tak planowali urlop, żeby właśnie „sierpniówkę”, czyli taki czas idealny na city break, spędzić nad morzem w Polsce – dodaje Paweł Bogusz, kierownik operacyjny hotelu Vienna House Amber Baltic w Międzyzdrojach.

Dwie szklanki wody z lodem za… 28 złotych. „Klientki zaniemówiły”

Ceny w gastronomii w porównaniu z rokiem ubiegłym wzrosły i to znacząco. Jeszcze do czerwca były one podobne do tych przed rokiem, ale szczyt turystyczny przyniósł korektę, która nie wszystkim się podoba.

– Ceny nad morzem są zniewalające. Byłam świadkiem, jak do kawiarni weszły dwie panie i poprosiły o dwie szklanki wody z lodem. Zapłaciły 28 złotych. Ich miny były nie do opisania – słyszymy. 

– Nad morzem zawsze było drogo, ale teraz to już przesada. 42 złote za kurczaka z rożna to jest rozbój w biały dzień, kebab kosztuje 40 złotych. Kilka lat temu, to była połowa tej ceny albo jeszcze mniej – mówi inna turystka, która do Międzyzdrojów przyjechała na tydzień spod Bogatyni.

Ceny nad morzem mogą budzić pewną konsternację. Wspomniany kurczak z rożna rzeczywiście kosztuje 42 złote. Za kebaba zapłacimy od 32 do nawet ponad 40 złotych. Porcja frytek to koszt co najmniej 12 złotych. Frytki z batatów są droższe – 18 złotych. Za 100 gramów wędzonej ryby zapłacimy 19 złotych, z kolei 100 gramów szaszłyka kosztuje 13 lub 14 złotych. Do tego kajzerka, za którą w Międzyzdrojach zapłacimy… 2 złote (a w Lidlu 50 groszy).

Co roku duże emocje budzą ceny lodów i gofrów. W Międzyzdrojach za gałkę zapłacimy od 8 do 10 złotych. Suchy gofr kosztuje od 10 do 12 złotych. Najdroższy gofr z dodatkami, jakiego widzieliśmy, kosztował 30 złotych.

„Najpoważniejszym czynnikiem kosztogennym są koszty pracy i sezonowość”

Eksperci nie mają wątpliwości – ceny nad polskim morzem są wysokie, co może wpływać na decyzje zakupowe turystów. Choć w tym sezonie mniej słyszymy o „paragonach grozy”, to w wielu kurortach ceny mogą niemiło zaskakiwać. 

– To, że nad morzem i na wakacjach jest drogo, nie jest zaskoczeniem. Widać, że ceny powodują delikatne wstrzymanie ruchu turystycznego, a goście nad morzem zostają na dwie-trzy-cztery doby, a nie na tydzień. Jak porównamy ceny nad Bałtykiem z tymi znad Morza Śródziemnego, to może się okazać, że wypoczynek za granicą będzie tańszy – mówi ekonomista z Uniwersytetu Szczecińskiego, prof. Jarosław Korpysa.

Skoro inflacja w ostatnich miesiącach spadała, to dlaczego ceny nadal rosną?

– Ceny rosną, bo gastronomia i hotele nad morzem wciąż działają przez kilka miesięcy, a nie przez cały rok. Koszty pracy rosną, koszty energetyczne rosną, wynagrodzenie minimalne od lipca jest wyższe, to wszystko nie pozostaje bez wpływu na to, ile płacimy finalnie za obiad czy deser nad polskim morzem – dodaje prof. Korpysa. – Najpoważniejszym czynnikiem kosztogennym są koszty pracy i sezonowość turystyki. Jeżeli taki trend się utrzyma, to należy się spodziewać, że w kolejnych latach Polacy będą chętniej latać za granicę niż wypoczywać nad polskim morzem.

Sezon nad polskim morzem kończy się we wrześniu.