Corentin Moutet został zwycięzcą 26. edycji challengera Pekao Szczecin Open. W emocjonującym, dwuipółgodzinnym finale pokonał Austriaka Dennisa Novaka – 6:2, 6:7, 6:4.

Moutet przyjechał do Szczecina po udanym występie w wielkoszlemowym US Open, gdzie dotarł do czwartej rundy. Dobrą formę potwierdzał przez cały tydzień na kortach przy al. Wojska Polskiego.

Dużo efektownych wymian

Leworęczny Francuz nie imponuje warunkami fizycznymi (175 cm wzrostu), ale potrafi grać bardzo urozmaicony i efektowny tenis. Pokazał to również w niedzielnym finale, w którym nie unikał trudnych uderzeń, chętnie grał skróty i chodził do siatki. Świetne w jego wykonaniu były również loby i minięcia.

Finał był ciekawym widowiskiem, bo Novak też często atakował przy siatce i nie brakowało efektownych wymian. Może poza pierwszym setem, gdy Austriakowi wychodziły tylko pojedyncze akcje. Źle rozpoczął też drugą partię (od 0:2), ale później złapał rytm i po emocjonującym tie-breaku wyrównał stan meczu.

Dzięki zwycięstwu przekroczył barierę 2,5 mln dolarów

Początek trzeciego seta miał podobny scenariusz. Novak dogonił rywala, ale później przewagę znów zyskał Moutet. Francuz bardzo ekspresyjnie reaguje na wydarzenia na korcie, lubi porozmawiać z sędziami i z... samym sobą, ale w najważniejszych momentach trzymał nerwy na wodzy. Wygrał decydującą partię 6:4 i mógł cieszyć się z szóstego zwycięstwa w turnieju rangi challengera.

Za triumf w Pekao Szczecin Open otrzymał 18 300 euro, co oznacza, że łącznie zarobił na kortach już ponad 2,5 mln dolarów. W niedzielę wzbogacił się też o 125 punktów ATP. Dzięki temu awansuje na najwyższą w karierze pozycję w rankingu – 64.

Hiszpańska klątwa wciąż obowiązuje

Moutet jest trzecim Francuzem, który triumfował w Szczecinie. W 2017 roku wygrał Richard Gasquet, a w 2008 roku Florent Serra. Tymczasem na liście zwycięzców wciąż brakuje hiszpańskiego nazwiska.

A przecież tenisiści z tego kraju uznawani są za specjalistów od gry na mączce, więc nawierzchnia kortów przy al. Wojska Polskiego powinna im odpowiadać. Tymczasem przyjeżdżały tutaj naprawdę znane nazwiska, dziewięć razy Hiszpanie dochodzili do finału, ale nigdy nie triumfowali.

Stąd opowieści o „hiszpańskiej klątwie” ciążącej nad szczecińskim turniejem. Na początku żartobliwe, ale z biegiem lat coraz bardziej prawdziwie. W tym roku najdłużej w grze pozostał Roberto Carballes Baena, który odpadł w ćwierćfinale.

Czterokrotny zwycięzca czuje się w Szczecinie jak w domu

W deblu triumfowali Dustin Brown (Jamajka) i Andrea Vavassori (Włochy), pokonując czeską parą Roman Jebavy – Adam Pavlasek 6:4, 5:7, 10:8. Jamajczyk Brown to postać świetnie znana w Szczecinie. W 2010 roku zdobył tutaj tytuł deblowy, a w 2014 roku zapisał na swoim koncie dublet, wygrywając zarówno w singlu, jak i deblu. Dwa lata później przegrał w finale singla. Tegoroczne zwycięstwo w grze podwójnej było więc jego czwartym tytułem zdobytym w naszym mieście.

– Lubię warunki, które są w Szczecinie. Miło tu być, czuję się jak w domu. Mam nadzieję, że wrócę za rok – mówił Brown po finale.

Tylko jedno zwycięstwo Polaka w singlu

To nie był udany tydzień dla Polaków. W drabince turnieju głównego singlistów, dzięki „dzikim kartom”, znalazło się trzech biało-czerwonych. W czterech meczach zaliczyli jednak tylko jedno zwycięstwo. Mistrz Polski Daniel Michalski pokonał w pierwszej rundzie Argentyńczyka Facundo Diaza Acostę (5:7, 7:5, 6:3), ale w drugiej wyraźnie przegrał ze wspomnianym wcześniej Hiszpanem Carballesem Baeną (1:6, 2:6).

– Rywal był dużo regularniejszy ode mnie, dużo lepiej przygotowany fizycznie. Dlatego ułożyło się tak, jak się ułożyło. Takie spotkania pokazują, ile człowiek jeszcze musi się nauczyć – komentował Michalski po porażce.

W I rundzie gry pojedynczej Pekao Szczecin Open odpadli Maks Kaśnikowski i Jerzy Janowicz. 19-letni Kaśnikowski uległ Włochowi Flavio Cobolli (6:3, 3:6, 2:6), a doświadczony Janowicz przegrał z Janem Choinskim (3:6, 4:6).

Ćwierćfinalista z polskimi korzeniami

Choinski reprezentuje Wielką Brytanię, ale ma polskie korzenie i dobrze mówi w naszym języku. W Szczecinie przeszedł kwalifikacje, a w turnieju głównym dotarł do ćwierćfinału, gdzie musiał uznać wyższość późniejszego finalisty – Novaka (1:6, 3:6).

– Fajnie się gra w Szczecinie. Publiczność jest super, wsparcie jest niesamowite. Jestem zadowolony z występu w Szczecinie, jedziemy dalej i walczymy w kolejnych turniejach – podsumował Choinski.

Na ćwierćfinale zakończyły swój udział w turnieju polskie pary deblowe: Karol Drzewiecki i Szymon Walków oraz Maks Kaśnikowski i Yann Wójcik.

W challengerowej hustorii Pekao Szczecin Open nigdy nie wygrał Polak. Najbliżej zwycięstwa był przed rokiem Kamil Majchrzak, który doszedł do finału.