Już wkrótce dojdzie do masowych zwolnień w stoczni szczecińskiej. Na lokalny rynek pracy trafią tysiące stoczniowców poszukujących nowego miejsca zatrudnienia. Czy Szczecin jest na to przygotowany?

Sprawa stoczni szczecińskiej jest przesądzona – Komisja Europejska uznała pomoc publiczną przyznaną w poprzednich latach za nielegalną a przedstawione przez stronę polską programy restrukturyzacji za niegwarantujące powodzenia w procesie ratowania stoczni. Majątek stoczni ma zostać podzielony przez Agencję Rozwoju Przemysłu i wystawiony na przetarg. Pieniądze ze sprzedaży przeznaczone zostaną na spłatę zadłużenia firmy, a środki, które pozostaną z transakcji trafią do budżetu państwa, jako zwrot pomocy publicznej. W związku z likwidacją stoczni wprowadzono program dobrowolnych odejść pracowników, które odbyć się mają w 3 turach: w styczniu, marcu i maju 2009 roku. Tak rozłożone w czasie zwolnienia wynikają z wciąż prowadzonych prac dla rosyjskiego armatora, który w przypadku nie wykonania zleconego zamówienia domagałby się olbrzymiego odszkodowania. Dzięki przyjętej przez rząd specustawie, stoczniowcy, którzy sami się zwolnią mogą liczyć na jednorazowe odszkodowania, których wysokość zależeć będzie od stażu pracy: 20 tys. zł dla osób ze stażem pracy do 5 lat, 30 tys. zł – od 5 do 10 lat pracy, 45 tys. zł 10-25 lat, oraz 60 tys. zł dla tych, którzy przepracowali ponad 25 lat. Przyszłość stoczniowców jest niepewna. Nie wiadomo, kto wygra przetarg na podzielony majątek. Czy jeśli to będzie jeden inwestor, to czy będzie kontynuował produkcję okrętową? A może kilku niezależnych inwestorów pozyska oddzielnie części stoczni i rozpocznie produkcję o innym charakterze? To oznaczałoby koniec budowy statków w Szczecinie. Nie wiadomo ilu byłych stoczniowców znajdzie zatrudnienie w spółkach powstałych ‘na gruzach’ stoczni. Pewne natomiast jest, że część spośród nich trafi do urzędu pracy w poszukiwaniu nowego miejsca zatrudnienia. Czy mogą liczyć na pomoc? Czy władze Szczecina przygotowały rozwiązania problemu bezrobotnych stoczniowców? O to i nie tylko zapytaliśmy dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy, Andrzeja Przewodę.

 

W momencie, kiedy ważyły się jeszcze losy stoczni, padały deklaracje z Wojewódzkiego Urzędu Pracy, że są prowadzone prace nad planem ratunkowym dla stoczniowców zagrożonych utratą pracy. Czy taki plan powstał?

Andrzej Przewoda: Nie nazywałbym tego planem ratunkowym, rola urzędów pracy związana jest ze świadczeniami skierowanymi do tych osób, które zderzają się z sytuacją utraty pracy. Nie mamy instrumentów, które mogą zmienić sytuację ekonomiczną jakiegokolwiek przedsiębiorstwa. Analizując sytuację, we współpracy ze wszystkimi instytucjami, które mają możliwości oddziaływania w tym zakresie, zdefiniowaliśmy te wszystkie działania, które mogą pomóc zmierzyć się z problemem zwolnień grupowych na dużą skalę: począwszy od utworzenia punktu konsultacyjnego, informacyjnego na terenie zakładu, tak aby pracownicy, którzy znaleźli się w niewątpliwie trudnej sytuacji byli bez trudu w stanie znaleźć wsparcie i poradę, poprzez wszystkie te działania świadczone przez powiatowe urzędy pracy  związane z ponoszeniem bądź zmianą kwalifikacji, dotacjami dla osób zamierzających rozpocząć prowadzenie działalności gospodarczej, czy w końcu wsparcie dla pracodawców, którzy zdecydowaliby się utworzyć nowe stanowiska pracy. Jeżeli szukać jakichś optymistycznych akcentów w tej sytuacji to z pewnością takim jest fakt, iż poza środkami funduszu pracy pozostającymi w dyspozycji powiatowych urzędów pracy, w zależności od potrzeb  możliwe będzie uruchomienie dodatkowych programów i pozyskanie kolejnych środków, na tak zaplanowaną pomoc, o finansowanie tych działań nie trzeba się więc martwić. Na przyszły rok przewidzieliśmy również możliwość wykorzystania środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego „Kapitał Ludzki” na działania skierowane do osób z branży okrętowej.

 

 Mówimy o stoczniowcach. Ale są również firmy kooperujące ze stocznią, którym w związku z likwidacją stoczni także grozi upadłość. Czy pracownicy tych firm, którzy stracą pracę również zostaną objęci takim programem pomocowym?

Andrzej Przewoda: Rzeczywiście nie można nie dostrzegać sytuacji małych firm produkujących, bądź świadczących usługi na potrzeby stoczni. Obowiązują tu dokładnie te same mechanizmy, o których wspomniałem wcześniej, wykorzystywać można dokładnie te same instrumenty.

 

Znaczna część stoczniowców to pracownicy o ściśle określonych kwalifikacjach, jak np. spawacze, w dodatku nierzadko w zaawansowanym już wieku. Czy takie osoby uda się skutecznie przekwalifikować?

Andrzej Przewoda: Pomocy dla osoby bezrobotnej powinna być w jak największym stopniu zindywidualizowana, dostosowana do konkretnych uwarunkowań, każdy człowiek ma inne predyspozycje, umiejętności i oczekiwania. Najkorzystniej jest więc dostosować rodzaj wsparcia do indywidualnych potrzeb, wykorzystać wszystkie atuty. Część spośród tych ludzi to fachowcy, często z dużym doświadczeniem zawodowym. Przy dzisiejszej sytuacji w Szczecinie – bezrobociu nieznacznie przekraczającym ponad 4% nie powinni mieć problemów ze znalezieniem pracy.

 

 Jak wygląda współpraca Wojewódzkiego Urzędu Pracy z lokalnymi władzami w spawie stoczni?

Andrzej Przewoda: Kiedy pojawiły się sygnały przewidujące niekorzystne decyzje Komisji Europejskiej w sprawie polskich stoczni, na bieżąco utrzymywany był kontakt odpowiednich służb prezydenta miasta, wojewody i marszałka województwa, to zupełnie naturalny mechanizm. Wspólnie zastanawialiśmy się nad wszelkim dostępnymi rozwiązaniami.  Nie bez znaczenia były doświadczenia płynące z lat poprzednich, z przełomu w stoczni w 2002 roku. Dziś sytuacja na rynku pracy jest nieporównywanie lepsza, nie zmagamy się z bezrobociem sięgającym 20%, powstała ustawa, która gwarantuje pracownikom wsparcie, najbliższe miesiące pokażą jak cały ten proces będzie przebiegał. 

 

Z Urzędu Miasta mamy informację o spotkaniu w sprawie stoczni w najbliższy poniedziałek. Czego oczekuje pan po tym spotkaniu?

Andrzej Przewoda:  Myślę, że będzie to okazja do szczegółowego omówienia mechanizmów rządowych programów, którymi zostaną objęci stoczniowcy, a także wypracowania  zakresów tych działań, które będą realizowane ze szczebla centralnego oraz lokalnego. Ważna tutaj jest współpraca i precyzyjne wskazanie ról poszczególnych instytucji, tak by wszystkie działania jak najlepiej korespondowały ze sobą, uzupełniały się i w efekcie przynosiły jak najlepsze rezultaty.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

A co na to Urząd Miasta?

 

Pytaliśmy również w Urzędzie Miasta, czy są podejmowane konkretne działania, które mogłyby pomóc zwalnianym stoczniowcom. Jak powiedział nam Piotr Landowski z Biura Promocji i Informacji wciąż zbierane są informacje odnośnie skutków likwidacji stoczni. Brakuje konkretnych danych, gdyż to strona rządowa odpowiedzialna jest za wdrożenie programów pomocowych, a wszelkie szczegóły podane zostaną władzom lokalnym na wspomnianym już, poniedziałkowym spotkaniu. Oceniając poziom przygotowań szczecińskich służb do zmierzenia się z masowymi zwolnieniami  wydaje się, że przygotowane zostały odpowiednie do tego instrumenty, pytanie tylko czy zostaną one sprawnie wykorzystane. Odpowiedź na to pytanie otrzymamy zapewne w momencie, gdy rozpocznie się pierwsza tura zwolnień, czyli już w styczniu.