Po ponad 60 latach zburzony został pomnik „Poległym w walce o wyzwolenie Dąbia”. „Ten sowiecki obiekt stoi tutaj po to, aby deformować wiedzę i prawdę historyczną. Aby przypominać nam o dominacji Związku Sowieckiego nad Polską, aby gardzić ofiarami a oddawać trybut sprawcy” – mówił tuż przed usunięciem obelisku prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki.

Po 15 miesiącach od apelu Instytutu Pamięci Narodowej o „dekomunizacji przestrzeni publicznej”, ze Szczecina usunięty został obelisk upamiętniający polskich i radzieckich żołnierzy, którzy zginęli podczas bitwy w marcu 1945 roku. 

Czwartkowemu burzeniu pomnika przyglądali się nie tylko pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, posłowie i wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. Wydarzenie przyciągnęło na plac przy ul. Emilii Gierczak także grupę mieszkańców Dąbia. Kiedy fragment obelisku przedstawiający żołnierza uderzył o ziemię i rozpadł się na kilka fragmentów, część z gapiów zaczęła klaskać i krzyczeć z radości. Choć nie brakowało też osób, które nie zgadzały się z taką decyzją. „Tyle lat tu stał, po co to było niszczyć”. „To część historii, przykrej, ale jednak historii” – mówili.

„Niebo nie płacze za tym sowieckim obiektem propagandowym”

– Z całą pewnością niebo nad Szczecinem nie płacze za tym sowieckim obiektem propagandowym. Płacze nad ofiarami Armii Czerwonej w całej Polsce. Jeżeli ktoś niesie wolność, to nie gwałci, nie okrada, nie morduje – mówił prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki. – W Polsce po II wojnie światowej stacjonowało półtora miliona sowieckich żołnierzy, którzy te tereny traktowali nie inaczej jak łup wojenny.

Pomnik „Poległym w walce o wyzwolenie Dąbia” autorstwa Krystyny Trzeciak i Mieczysława Waltera powstał w 1962 roku w miejscu przedwojennego rynku. Obelisk miał przypominać o bitwie, która w marcu 1945 roku rozegrała się na prawobrzeżu Szczecina, jego przedmieściach i okolicznych wsiach. Niemcy bronili w tym miejscu podejścia do Odry i możliwości łatwego przeskoczenia mostami do Szczecina.

Wnioskiem z marca 2022 roku rozpoczęły się starania o jego usunięcie z przestrzeni publicznej, a 28 czerwca radni miejscy jednogłośnie wypowiedzieli się za jego demontażem. W jego miejscu ma stanąć prawdopodobnie pomnik generała Władysława Andersa.

35. w Polsce a 6. na Pomorzu Zachodnim

– Trudna jest historii Polski, ale nie z naszej winy. Najwyższy czas, abyśmy stawali w prawdzie historycznej, nie tolerowali zakłamywania i przekłamywania, prób pomijania pewnych tematów, usprawiedliwiania. Dzisiaj musimy szczególnie stawać w prawdzie przez to, co dzieje się za naszą granicą – mówił wojewoda Bogucki.

To już 35. obiekt w Polsce, a 6. na terenie województwa zachodniopomorskiego, który został usunięty przez Instytut Pamięci Narodowej. Dyskusje na temat tego typu „prezentów” prowadzone są nie tylko w Polsce, ale i Finlandii, Niemczech czy Litwie.

O komentarz w sprawie szczecińskiego pomnika poprosiliśmy dr. hab. Eryka Krasuckiego, który specjalizuje się w historii XX wieku, historii komunizmu, historii PRL i regionalnej. Poniżej przedstawiamy pełne stanowisko historyka.

Komentarz dr. hab. Eryka Krasuckiego

„Rozbiórka pomnika w Dąbiu została przesądzona ponad rok temu, pomysł ten zyskał poparcie większości w Radzie Miasta i Prezydenta. Z tym trudno dyskutować, decyzję podjęli demokratycznie wybrani reprezentanci szczecinian. Jest to zupełnie inna sytuacja niż ta, która miała miejsce wcześniej w kilku przypadkach, a z czym dziś stykamy się np. w Olsztynie przy pomniku zaprojektowanym przez Xawerego Dunikowskiego, gdzie IPN próbuje narzucić władzom lokalnym swoją decyzję.

Zwrócę tylko uwagę, że przy podejmowaniu decyzji wiosną 2022 roku rolę grały dwie tendencje. W wymiarze szerszym: propagowana od połowy pierwszej dekady XXI wieku polityka historyczna, która ma jednoznacznie antykomunistyczne i antysowieckie ostrze, a która najpełniejszy wyraz w odniesieniu do upamiętnień w przestrzeni miejskiej znalazła w ustawach dekomunizacyjnych z 2015 i 2016 roku. W wymiarze węższym: antyrosyjskie nastroje, wywołane napaścią Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku.

Jako uczestnik prac „zespołu pomnikowego”, który doradza Piotrowi Krzystkowi w kwestiach związanych z upamiętnieniami w przestrzeni miejskiej, głosowałem wówczas przeciwko usunięciu pomnika. Dziś postąpiłbym identycznie. Stają za tym trzy przesłanki. Pierwsza wiąże się z tym, że praktyka damnatio memoriae, unicestwienia pamięci o danej osobie, zdarzeniu czy ideologii (z czym mamy do czynienia w kontekście dąbskim) budzi mój organiczny sprzeciw. Jako nauczyciel akademicki żywię przekonanie, że edukacja jest istotniejsza niż rytualne potępienie.

Pomnik można było np. „uzupełnić” o stosowne informacje dotyczące epoki i samego zdarzenia, dzięki czemu zyskałby poznawczo, być może wywołał jakąś refleksję jako znak czasu. Można było też pomyśleć odważniej, a więc o oryginalnej formie metamorfozy miejsca z wykorzystaniem istniejącego pomnika i stworzeniu intrygującego miejsca pamięci. Istotne przy podejmowaniu decyzji było dla mnie również to, że monument odnosi się do zdarzenia autentycznego i znaczącego.

Walki o Dąbie, a właściwie o przyczółek Dąbie-Gryfino, to po stronie Armii Czerwonej kilka tysięcy ofiar (znacznie mniejsze po stronie wojsk polskich), osób, które przyczyniły się do zakończenia wojny, ale też do tego, że ten obszar znalazł się następnie w obrębie państwa polskiego. Można w tym widzieć początek „nowej okupacji”, można też dostrzec po prostu śmierć żołnierzy rosyjskich, ukraińskich, białoruskich, polskich i pewnie kilku innych nacji, bo przecież z nich składała się nacierająca na Berlin armia.

Może wystarczyło więc wyłącznie zmienić nazwę pomnika i „wyzwolenie” zastąpić „zdobyciem”? I rzecz ostatnia, byłem i jestem wciąż przeciwko usunięciu pomnika, bo wbrew temu, co zapowiadano, nie znaleziono do dziś pomysłu na to, co z „dekomunizowanymi” dziełami sztuki zrobić. Najczęściej trafiają one do rozmaitych magazynów (niekoniecznie muzealnych!), a przecież to często całkiem udane przedstawienia, zasługujące na ekspozycję. Pomnik autorstwa Krystyny Trzeciak i Mieczysława Weltera również do takich zaliczam. Źle się stało, że zanim podjęto decyzję o jego rozbiórce, nie znaleziono dla niego odpowiedniego miejsca”.