Przybyliśmy, porozmawialiśmy, dowiedzieliśmy się- jak rozwija się stand-up w Polsce, jak zmieniał się widz kabaretu na przestrzeni lat, gdzie w stand-up’ie są granice przyzwoitości? Na luzie i bez owijania w bawełnę - bez cenzury.
Podejrzyj Stan-up Bez Cenzury na facebook.com/standup.bez.cenzury.
Robicie Stand- up Bez Cenzury, ale jak radzicie sobie z brakiem cenzury po stronie widza?
KR: Wolimy, gdy widz jest aktywny i bierze udział w naszym występie. Jeżeli jednak odezwie się do mnie bezczelnie – co się zdarza- wówczas musi się liczyć z tym, że ja odezwę się tak samo wobec niego.
KP: Ale pamiętajmy, że nasz występ nie polega na walce z publicznością. Fakt czynnego udziału publiczności oznacza, że nie przyszła ona jedynie na występ, ale na wieczór- na spotkanie. Dla przykładu mieliśmy niedawno występ we Wrocławiu, gdzie stopniowo ludzie zaczęli się na siebie otwierać i rozmawiać z nami, ze sobą…
AG: … ktoś krzyknął : niech mi Pan powie dlaczego tak jest? Odpowiedziałem: właśnie nie wiem! Widać było, że facet zaangażował się i naprawdę mocno to przeżywał.
Czyli osiągnęliście efekt?
KR: Tak. Zależy nam na tym, by osoby przychodzące na występ, które nie do końca wiedzą, co to jest stand-up, nagle zaczęły się otwierać, odzywać, komentować. To wytwarza atmosferę bliskości. Jednak pewien dystans zawsze należy zachować - chociażby dlatego, że widzów jest setka, a artysta jest sam.
KP: W samym przekazie jest jednak niesamowita bliskość. Występ, nawet poprzez swoją formę, jest szczery- nie trzeba czekać w ciszy na koniec, żeby zaklaskać.
Mówiliśmy o ewolucji publiki. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby w Polsce na scenę wyszedł np. Eddie Izzard ubrany jak zwykle i zrobił stand- up, który spodobałby się i zostałby puszczony w telewizji.
AG: Eddie Izzard jak Eddie Izzard, ale Billy Hicks to na pewno [śmiech].
KR: Musimy zwrócić uwagę na to, że społeczeństwo dorasta i dojrzewa. Młodzież, która ma teraz 15 lat jest wychowywana w oparciu o zupełnie inne zasady niż my i już na pewno nasi rodzice. Ich światem jest facebook – to tam organizuje się życie. Ci młodzi w wieku 25-30 lat będą widownią stand- up’ ową. Dla nich głównym źródłem poznania jest Interent a nie, jak dla nas, telewizja.
AG: Sam pamiętam jak dawno temu zgrałem z sieci osiedlowej plik pn. śmieszny facet. Okazało się, że był to Pablo Franciso. I nagle w ciągu kilku lat Internet rozwinął się tak, że zyskaliśmy dostęp do gigantycznych zasobów stand- up’ u ze Stanów i Anglii- to jest cudowne!
A czy ta zmiana w podejściu jest u widowni wyczuwalna?
KR: Trudno to stwierdzić, bo Stand- up Bez Cenzury robimy dopiero od roku. Na razie chcemy trochę sprowokować opinię publiczną- wrzucić bardziej pikantne kawałki do Sieci, żeby pokazać alternatywę wobec tendencyjnych skeczów telewizyjnych.
KP: Sam widz zaczyna poszukiwać nowych kierunków, bo tradycyjnego kabaretu jest dużo. Jest gros ludzi, którzy zaangażowali się w kabaret jako w coś nowego, ale szybko z tego zrezygnowali. Ile można bowiem oglądać schematyczne postacie i sytuacje powtarzające się w różnych zespołach. Tę publiczność chcemy zaciekawić tym bardziej, że w stand-up’ ie jest olbrzymi ładunek emocjonalny.
Gdzie młodzi ludzie mogą zacząć swoją przygodę ze stand-up’em?
KR: Nie ma wielu miejsc, w których stand- up’erzy mogą szlifować swoją grę. Istnieje wielka różnica między Polską a Stanami czy Anglią. W angielskim Szczecinie początkujący
stand- up‘owiec wybiera jeden z dziesięciu pubów, w którym robi się stand’up i po prostu tam gra- tak się tworzy ta kultura.
KP: W Polsce trzeba docierać do klubów, albo kluby muszą chcieć szukać takich inicjatyw jak nasza. W Polsce właściwie tylko my jeździmy jako grupa cyklicznie po całym kraju- trzy występy miesięcznie w trzech różnych miastach.
Czy jest granica na scenie, której byście nie przekroczyli? Czy zdarzyło wam się kiedyś coś napisać i powiedzieć- Nie, to jest za mocne. Tego nie mogę powiedzieć?
KR: Osobiście miałem taką granicę- z monologiem o spowiedzi, w którym jest część hardcore’owa. Walczyłem ze sobą, gdy pierwszy raz go mówiłem, z tym że nie miałem obawy o słuszność moich myśli, ale o ich odbiór.
AG: Ja natomiast nie miałem czegoś takiego. To jest jak z malowaniem obrazu- szukasz różnych farb i rożnych pędzli, żeby stworzyć taki obraz, jaki chcesz. Nie ma zbyt hardcore’owego tematu jeżeli jest dobrze obrany i sprawnie opowiedziany…
KR: …chociaż ciężko byłoby zrobić w Oświęcimiu występ o holocauście.
AG: George Carlin powiedział kiedyś, że można śmiać się absolutnie ze wszystkiego i nie ma żadnej granicy- Mogę wam teraz powiedzieć coś o gwałcie- kiedyś 16- latek zgwałcił staruszkę Ja mam pytanie: po co? Nastąpiła cisza, ale ludzie pomyśleli: rzeczywiście: po co? Po chwili zaczęli się śmiać i to stanowiło całą weryfikację- coś mnie bawi albo nie bawi Do tego warto też zastanowić się, dlaczego coś zostało powiedziane właśnie w taki sposób. Natomiast obrażanie się nie ma sensu - wystarczy stwierdzić, że jest to słabe. Można zaśmiać się z Żydów albo z księdza, ale można to zrobić w sposób śmieszny albo nieśmieszny.
Jak z perspektywy odnosicie się do programu, który w całości poświęcony był
stand-up’ owi?
AG: Znaliśmy założenie programu - dużo różnych ludzi, którzy będą występować na scenie. Problem w tym, że znamy branżę i wiemy ilu jest stand- up’ erów w Polsce- szkoda, że Polsat nie wie [śmiech]. Błędem było wymyślenie przez Polsat takiej formy z założeniem, że będzie to śmieszne. Nie zostało zweryfikowane środowisko i siła uderzenia polskiego stand-up’ u, która na razie jest mała ze względu na ilość i różnorodność. Osobiście nie wystąpiłem w tym programie tylko po to, by ktoś zobaczył mnie w odcinku z panią udającą Bolka i Lolka albo z góralką, która opowiada dowcipy, ale również by dać informację, że jednak ktoś robi stand-up, że jest koleś, która gada coś do mikrofonu. Oczywiście nie byłem targetem widzów Polsatu– tu ewidentnie przegrałem… każdy z nas przegrał!
KR: Nie musisz o tym wspominać [śmiech]. Ja też z perspektywy nie żałuję, że wystąpiłem w tym programie, bo dał mi on jednak trochę popularności.
Rozmawiali:
Piotr Machyński
Aleksandra Znamierowska
Komentarze
0