Za nami kolejny dzień Święta Studentów. Do amfiteatru przyszła spora grupa młodych ludzi, aby bawić się najpierw przy skocznych (i prostych) rytmach serwowanych przez zespół Classic, a następnie przy rockowych hitach zespołów Blenders oraz Big Cyc.

Klasyczne disco polo

Najwięcej studentów i nie-studentów zgromadził oczywiście Big Cyc, którego to kabaretowe zacięcie zawsze przyciąga tłumy. Koncert rozpoczął się jednak od zespołu Classic – czołowego przedstawiciela muzyki disco polo, do którego największych hitów należą takie utwory jak Piękną miałaś twarz, Zabrałaś mi lato, Hej czy ty wiesz. Jeśli nadal nie wiesz, o czym śpiewa Classic, przeczytaj fragment jednej z piosenek: Zabrałaś mi lato, nie dałaś nic za to. Więc teraz mi oddaj co trzeba, za tamte miesiące, za gwiazdy i słońce, za błękit jeziora i nieba. Jeszcze ciekawszy zapewne jest utwór, który zaczyna się od słów: Celestyna, to jest dziewczyna, o której marzę, o której śnię.

Classic zgromadził grupę osób, która doskonale bawiła się przy tej zdecydowanie bezstresowej muzyce. Część studentów rozłożyła się, jak stara już tradycja nakazuje, na trawie niedaleko amfiteatru i delektowała się dźwiękami serwowanymi tuż obok. Największe wrażenie, trudno określić pozytywne czy negatywne zrobiła przeróbka, powiedzmy w rytmach hard disco polo czy też hard dance’u, przeboju zespołu Boys Jesteś szalona.

To już ewoluuje w kierunku techno – powiedział ze śmiechem jeden ze studentów.

Problemy organizatorów

Pomiędzy koncertami gwiazd tj. grupami Blenders (który zagrał dość ciężko) i Big Cyc były zbyt długie przerwy, które co niecierpliwszych nie wprawiało w dobry nastrój. Czasami pomiędzy występami mieliśmy do czynienia z zabawnymi konkursami prowadzonymi przez samego Krzysztofa Skibę jak np. taniec z krokodylem, gdzie szczecińskie studentki pokazały, jaki drzemie w nich ogromny temperament, ale niepotrzebne dłużyzny, kiedy nic się nie działo na scenie, mogły frustrować. I czasem wśród publiczności pojawiały się gwizdy, które powinny zdecydowanie dać do myślenia organizatorom, aby w przyszłym roku pomyśleli o sprawniejszej logistyce i lepszym nagłośnieniu. Na szczęście gwizdy nie były jedynym panaceum na nudę: młodzi ludzie wykonywali nieśmiertelną już przyśpiewkę: Juwe Juwenalia, Juwe Juwenalia, kto nie pije, ten kanalia!

Stoi na stacji prezydent Kwaśniewski

Najwięcej osób przyszło oczywiście na Big Cyca. Amfiteatr wypełnił się po brzegi. Big Cyc rozpoczął o godzinie 22:30 od melodii znanej ze Stawki większej niż życie, co wprawiło młodych ludzi w dobry nastrój. Nie zabrakło największych hitów zespołu w rodzaju Rudy się żeni. Oprócz swoich przebojów zespół Big Cyc zaśpiewał we własnym wydaniu piosenkę: Daddy cool. Czasem, niestety, w tłumie pojawiały się słabe gwizdy. Co miało pewien związek z tym, że trzeba było długo czekać na rozpoczęcie koncertu gwiazdy wieczoru. Ale była to wina akustyków i organizatorów, a nie Krzysztofa Skiby i spółki.

Pomimo tych trudności Krzysztof Skiba nawiązał z publicznością doskonały kontakt. Dlatego też nie mogło zabraknąć bisów. Zanim jednak wszyscy muzycy Big Cyca ponownie wyszli na scenę, Krzysztof Skiba musiał się upewnić w swoim kabaretowym stylu, czy publika naprawdę chce ich ponownego występu:

To oczywiście nie musi być koniec! Wszystko zależy od was! Mamy grać? Taaak! Mamy grać? Taaak! Ale czy na pewno? Taaak! Na pewno Na pewno? Taaak! Ale na pewno, na pewno, na pewno? Taaak! A może mamy spadać? Nieee! Gonić się? Nieee! Spływać? Nieee! Mamy zostać? Taaak? I grać? Taaak? Jeszcze godzinę? Taaak! Jeszcze dwie godziny? Taaak! Jeszcze cztery godziny? Taaak! Mamy grać do rana? Taaak! Mamy grać przez dwa dni? Taaak! Ja dam radę, ale nie wiem, k…, jak ochrona!

Ta puenta wprawiła publiczność w jeszcze lepszy nastrój, zwłaszcza, że większość z niej została skrupulatnie sprawdzona (włącznie z przeszukiwaniem wnętrz torebek) przez owych ochroniarzy przy wejściu na koncert.

Podczas bisu Skiba zrobił ciekawą przeróbkę wiersza Juliana Tuwima Lokomotywa: Stoi na stacji prezydent Kwaśniewski. Ciężki, ogromny, sto wódek w nim zmieścisz. Stoi i sapie i ręką macha, a z kieszeni wystaje mu flacha. Siup, jak gorąco! Ciach i na bieżąco! Pach z kolegami! Cyk już na bani! Wstaje powoli jak żółw ociężale. Ruszył prezydent (…), szarpnął mięśniami i ciągnie z mozołem. I kręci się koło za kołem i biegu przyspiesza i gna coraz prędzej, a dokąd, a dokąd, a dokąd tak pędzi? A dokąd, a dokąd, a dokąd tak gna? Tam gdzie ostatnia jest czynna melina.