Dziesiąta w ciągu zaledwie kilku miesięcy podwyżka stóp procentowych nie zaskoczyła nikogo. Nie zmienia to jednak faktu, że każde wystąpienie Prezesa NBP z zapartym tchem śledzą miliony kredytobiorców, jak na szpilkach czekających na to, ile wzrośnie wskaźnik stóp procentowych. Niektórzy bardzo szybko chwytają kalkulatory i wyliczają, jak zmieni się ich rata kredytu. – Znam ludzi, którzy obecną sytuację przepłacili depresją albo załamaniem nerwowym. Nie da się spokojnie przejść do porządku dziennego nad tym, jak rata kredytu rośnie ci z 2500 złotych do 5 tysięcy – mówi Rafał, mieszkaniec Szczecina. Sam płaci dużo więcej, ale mówi, że jego praca pozwala na nadgodziny i „dorobienie”. Inni często nie mają tego luksusu.


„Żeby spłacać kredyt mieszkaniowy, pracuję na 1,5 etatu. Od 8 do 19, codziennie”

Rekcje mieszkańców Szczecina na każdy wzrost stóp procentowych są zwykle podobne: złość i gniew, ale jednocześnie brak zaskoczenia. Od miesięcy Rada Polityki Pieniężnej podnosi wskaźniki, a co za tym idzie raty kredytów rosną.

– Kupiliśmy niecałe trzy lata temu bliźniaka niedaleko Szczecina. Inwestycja życia. Nie zarabiamy z żoną źle, więc rata na poziomie 2700 złotych nas nie przerażała. Mieliśmy także wizję wyprowadzenia się ze spłacanej jeszcze kawalerki i zarabiania na jej wynajmie. Obecnie sytuacja wygląda tak, że rata wzrosła do 4300 złotych, a do nowego domu jeszcze się nie wprowadziliśmy, bo jego wykończenie jest zbyt drogie – mówi Maciej, mieszkaniec Szczecina.

– Zrezygnowaliśmy z wakacji w tym roku, bo stwierdziliśmy, że po prostu nas nie stać. Dużo pracujemy, dobrze zarabiamy, chcieliśmy mieć coś swojego, ale to wszystko chyba nie jest warte tych nerwów – dodaje Anna, żona Macieja.

Iza, kolejna mieszkanka naszego miasta, do swojego wymarzonego domu też się jeszcze nie wprowadziła, a raty za jego zakup zdążyły wzrosnąć już kilkukrotnie.

– Zastanawiam się, na czym jeszcze można oszczędzić, żeby zapłacić ratę i żyć w miarę normalnie – mówi nasza rozmówczyni. – Rata wzrosła mi o 100%, z 2150 zł do 4200 zł. Moja wypłata nie starcza mi na ratę. Irytują mnie idiotyczne plakaty o braku przyrostu naturalnego, bo odpowiedź jest jedna: dzieci nie ma, bo ludzie muszą mieć na raty, a nie dzieci. 500+, które jest mi najpierw zabierane z wypłaty, żeby potem rozdać każdemu, tym bardziej niepracującemu, mogą sobie w dup** włożyć – dodaje mieszkanka Szczecina.

Rafał płaci już prawie 5 tysięcy złotych raty, ale mówi, że zna osoby w gorszej sytuacji od niego.

– Zajmuję się online marketingiem i odkąd wszystko tak zdrożało, pracuję na 1,5 etatu w mojej firmie. Codziennie 11 godzin, od 8 do 19. Zmęczenie, stres, czasami nawet wypalenie, ale spłacam raty, bo nie mam wyjścia – dodaje.

Wakacje kredytowe ostatnią deską ratunku?

Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości z agencji Król i Partnerzy nie ma wątpliwości, że marzenia o własnym mieszkaniu dla wielu rodzin są obecnie nieosiągalne, a ci, którzy kupili swoje lokale, gdy wartość stóp procentowych była niska, muszą zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest spłata kredytów.

– Ciągłe podwyższanie stóp wpływa coraz mocnej na naszą psychikę, komfort życia i budżet domowy, który i tak jest torpedowany wzrostem większości cen towarów i usług. Zdecydowanie lepiej nasz umysł poradziłby sobie z zaakceptowaniem sytuacji, gdyby stopa procentowa została podwyższona dwa lub trzy razy o większą wartość procentową niż 10 razy o ciągle nieznany wolumen. Ratunkiem w tej sytuacji dla kredytobiorców, którzy nie radzą sobie finansowo lub psychicznie, mogą być wakacje kredytowe – komentuje dla portalu wSzczecinie.pl ekspert.

Osoby walczące z wysokimi kredytami coraz częściej idą po pomoc do prawników.

– Trzeba sprawdzić przede wszystkim, jak konsumenci byli informowani przy zaciąganiu kredytu przez bank – tłumaczy mecenas Marek Jarosiewicz. – Jeśli mieli pełną wiedzę, co do możliwości wzrostu rat kredytu, tego czym jest WIBOR i na jakiej zasadzie jest obliczany i z tą wiedzą świadomie kredyt zaciągnęli, to trudniej w tym przypadku takiemu klientowi będzie z bankiem walczyć. Ale gdyby okazało się, że tych informacji przy zawieraniu kredytu by brakowało, jest to podstawa do tego, aby sądzić, że bank nie postępuje z nami uczciwie i mamy wówczas podstawy, aby dochodzić swoich praw w sądzie – dodaje mec. Jarosiewicz.

„Tezy o tym, że mieszkanie staje się przywilejem i luksusem, są coraz bardziej prawdziwe”

W opinii prof. Anety Zelek z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, Polska na obecną inflację „pracowała sobie latami”, a za wysoką inflacją zawsze idą wysokie stopy procentowe.

– Trzeba zarabiać daleko, daleko powyżej średniej, żeby móc pozwolić sobie na zakup mieszkania i spłacanie go. Tezy o tym, że własne mieszkanie staje się w Polsce luksusem i przywilejem, zdają się być prawdziwe. Może należy pomyśleć, że nasz model mieszkaniowy nie jest słuszny? Może należy czerpać z doświadczeń innych krajów, gdzie model wynajmu jest dominujący, a mieszkania własnościowe stanowią mniejszość? – komentuje prof. Aneta Zelek z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu. – Do jesieni tego roku musimy być przygotowani na narastanie inflacji i będzie ona się „bujać” na poziomie kilkunastu, nawet 20%. Temu będą towarzyszyć skokowe wzrosty stóp procentowych do poziomu 7,5%, a może nawet 8%. Trudno jest jednak przewidywać wszystko, bo niewiadomych jest dużo, np. kwestie wojenne czy wzrost cen surowców i zerwane łańcuchy dostaw. Jesień tego roku będzie czasem próby dla gospodarki – dodaje prof. Zelek.

Kolejne wzrosty stóp procentowych możliwe jest już we wrześniu.