Czy to oznacza, że przedsiębiorcy nie ponieśli strat i nie chcą rekompensat? Eksperci nie mają wątpliwości, że nie o to chodzi. Północna Izba Gospodarcza oraz osoby prowadzące działalność nad Odrą już kilka tygodni temu alarmowali, że wsparcie jest im oferowane za późno, jest niskie i wiele firm automatycznie wyłączono z możliwości skorzystania z pomocy. – Nie interesuję się tym, nie liczę na żadną pomoc. Przecież nikt się nami nie interesował w czasie katastrofy i po. Rząd, samorząd, nikt. Tylko dostajemy rachunki i wezwania do zapłaty – mówi Ryszard Fertała, przedsiębiorca prowadzący działalność na Dziewokliczu. – Z parkingu przed moją wypożyczalnią kajaków zrobiono składowisko na martwe ryby. Potem usłyszałem, że nie było przeciwwskazań, by restauracja i strefa rekreacyjna poza wodą działały. Paranoja – dodaje przedsiębiorca.


ZUS gotowy do wypłat, ale… chętnych brak. Pomoc za katastrofę na Odrze to fikcja?

To właśnie takie czynniki jak wysokość wsparcia i tempo wypłacania środków mogą determinować fakt, że zainteresowanie jest bardzo niskie. Jak mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Karol Jagielski, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Szczecinie, w kilka tygodni złożono zaledwie siedemnaście wniosków. Na ten moment do przedsiębiorców trafiło… 18 tysięcy złotych. Jagielski zaznacza jednak, że nie wszystkie wnioski zostały rozpatrzone.

– W całym kraju odnotowaliśmy 30 złożonych wniosków. Wypłacono 153,5 tys. złotych. W Zachodniopomorskiem na 19 października było 17 wniosków. Do wypłaty dla dwóch płatników trafiło ponad 18 tys. złotych. Te liczby będą aktualizowane co kilka dni – dodaje Karol Jagielski.

Przypomnijmy, przedsiębiorca może ubiegać się o 3010 złotych brutto na każdego pracownika zatrudnionego na umowę o pracę, jeżeli udowodni, że przez katastrofę ekologiczną stracił przynajmniej połowę dochodu w porównaniu z lipcem 2022 lub sierpniem 2021. Przedsiębiorcy krytykowali bardzo restrykcyjną politykę kwalifikacji przedsiębiorców do wsparcia oraz jego wysokość. Wielu twierdziło, że do katastrofy doszło po 13 sierpnia, czyli w połowie miesiąca. Jeżeli przedsiębiorca miał więc udany biznesowo czas w pierwszych dniach sierpnia, a później nie zarabiał nic, to i tak nie kwalifikował się do skorzystania z pomocy.

Mec. Jarosiewicz: „Liczba wniosków realnie odpowiada wierze przedsiębiorców w to, że rząd chce im pomóc”

Zaskoczony całą sytuacją nie jest mecenas Marek Jarosiewicz, który sprawą katastrofy na Odrze zajmuje się od początku jej wystąpienia. W opinii adwokata przedsiębiorcy są rozczarowani skalą pomocy i obawiają się, że nie ma szans na to, by uzyskać godną rekompensatę bez wstępowania na drogę sądową.

– Z przykrością muszę stwierdzić, że symboliczna liczba wniosków jest pochodną stopnia wiary przedsiębiorców w realność deklaracji organów państwa co do chęci pomocy. Niestety, w sprawie katastrofy na Odrze rząd po raz kolejny pozostał głuchy na liczne postulaty przedsiębiorców, de facto pozostawiając ich samym sobie. Pomoc po katastrofie ekologicznej została przyznana według takich kryteriów i w takiej wysokości, że trudno, w moim przekonaniu, mówić o jej realnym wymiarze – mówi mec. Marek Jarosiewicz, adwokat z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski. – Zakaz korzystania z Odry skutkował trudnościami nie tylko z wypłatami wynagrodzeń, ale też z pokrywaniem wszelkich innych kosztów, zwłaszcza stałych – również np. z tytułu pożyczek, leasingów, zawartych wcześniej umów dostawy, sprzedaży, najmu itp. Te kwestie, pomimo zgłaszanych w środowisku postulatów, w ogóle nie zostały wzięte pod uwagę.

Jak dodaje ekspert, wielu przedsiębiorców rozpatruje pozew do sądu. Problemem może być jednak definicja adresata. Należałoby tu bowiem udowodnić konkretne winy lub zaniedbania Skarbu Państwa.