Mama pani Iwony zmarła na nowotwór. 11 maja miało się odbyć ostatnie pożegnanie. Ze względu na pomyłkę zakładu pogrzebowego odbyło się… dwukrotnie. Pierwsza ceremonia w złej lokalizacji, bo w kwaterze dla urn. Właściwy pochówek odbył się kilka godzin później w wykopywanym na szybko, prawidłowym grobie. Niewykluczone, że koszmarna sprawa trafi do sądu.

Miejsce pochówku było inne niż ustalone w zakładzie pogrzebowym. Rodzina zmarłej w konsternacji

Od pogrzebu mamy pani Iwony minęły ponad dwa tygodnie, ale kobieta nadal nie może się pozbierać po tym wydarzeniu. Strata ukochanej mamy, która odeszła po walce z nowotworem, to ból trudny do ukojenia. Na dodatek został on spotęgowany przez sprofanowanie pogrzebu kobiety. Jak relacjonuje córka zmarłej, seria pomyłek i nieodpowiedzialnych zachowań zakładu pogrzebowego miała doprowadzić do tego, że jej mama została pochowana nie w tym grobie co powinna. Kilka godzin później ceremonia została powtórzona już w prawidłowym grobie, który został wykopany „na szybko”. Pani Iwona nie ukrywa, że ta sytuacja jest dla niej niewyobrażalną traumą i bólem.

– Pogrzeb odbył się 11 maja o 11:00. Najpierw msza święta, a potem pochówek. Zorientowałam się, że coś jest nie tak po mszy. Pojechaliśmy nie w to miejsce, które wybraliśmy. Trafiliśmy na „pole z krzyżami”, okazało się, że to poligon do pochówków urn. Od początku pytałam: co się dzieje? Pogrzeb to jednak silne emocje, uroczystość już trwałą, były kwiaty, to wszystko trwało – relacjonuje pani Iwona.

– Zakład pogrzebowy mówił, że to niemożliwe, że nie mogło dojść do pomyłki. Potem zaczęły się telefony. Zapytano nas, czy przerywać ceremonię. Naprawdę nie wiedziałyśmy, co zrobić. Pod koniec pogrzebu przyjechała administracja cmentarza i zakład pogrzebowy. Na miejscu była prawie awantura, bo oni sprzeczali się ze sobą, jak mogło do czegoś takiego dojść – opowiada pani Dorota, przyjaciółka zmarłej kobiety.

Ziemia poświęcona, trumna spuszczona prawie do grobu, ludzie wsiedli ponownie do autokaru i… podjęto decyzję o ponownym pogrzebie. Miał on się odbyć we właściwym grobie o godzinie 15:30.

– Nie mam pojęcia, co się działo z ciałem mojej mamy przez te trzy godziny. Nie chcę nawet tego wiedzieć. Od razu pojechałyśmy do ZUK-u. Zapewniono nas, że ze strony administracji wszystko było w porządku. Pogrzeb o 15:30 odbył się tylko w gronie kilku osób. O 15:00 jeszcze układano dookoła trawę. Przyjechał inny ksiądz. Trumnę wyciągnięto nie z karawanu, a z samochodu do transportu, nie był to karawan. Na trumnie jeszcze był piasek z poprzedniego pogrzebu. Trumnę mamy niosło dwóch mężczyzn w roboczych ubraniach i dwóch grabarzy ubranych uroczyście – mówi kobieta. – To było tak na szybko. Nawet widać było, że grób był wykopywany na szybko – relacjonuje.

„Chcieliśmy idealnego pożegnania dla mamy, a wyszedł koszmar. Po prostu koszmar”

Pani Iwona jeszcze tego samego dnia udała się do zakładu pogrzebowego po wyjaśnienia. Jak mówi, spotkała się nie ze współczuciem, a bardzo ignoranckim potraktowaniem.

– Poszliśmy od razu do firmy pogrzebowej po wyjaśnienia. Twierdzono, że karteczkę ze zleceniem dostali dzisiaj rano i to wszystko nie jest ich winą. Powiedziałam, że to muszą sobie wyjaśnić, bo to nie jest moja sprawa. Jako rekompensatę zaproponowano nam zniżkę na pomnik. Powiedziałam od razu, że nie ma mowy, że nic od nich nie chcę – mówi pani Iwona. – Oczekiwałam całkowitego zwrotu kosztów za ten pogrzeb. Nam nie zależało na pieniądzach, a na odpowiedzialności i godnym podejściu do całej sytuacji. Ja się nigdy z nikim nie targowałam, nie patrzyłam na żadne ceny, zakład polecono nam w prosektorium, nie chodzi więc o pieniądze, a po prostu o odpowiedzialność – tłumaczy kobieta.

– Czułyśmy się jakby ktoś się z nami licytował. Mówiono, że może nam odejmą 3,5 tysiąca. Potem pokazano nam jakąś kwotę na kalkulatorze. Pani nam mówiła, że ona też ponosi koszty, bo ksiądz, bo trąbki. Sytuacja absolutnie kuriozalna – mówi przyjaciółka rodziny. – Doszło do profanacji jednego z najczarniejszych dni w moim życiu. Byłam bardzo związana z mamą. Chciałam, żeby to było idealne pożegnanie. Wyszedł koszmar, po prostu koszmar – dodaje.

Niewykluczone, że sprawa trafi do sądu. Pani Iwona do dzisiaj nie otrzymała faktury, zwrotu dokumentów, potwierdzenia miejsca wykupu. Jak mówi, przedstawiciele zakładu pogrzebowego nie skontaktowali się z nią od momentu feralnego pochówku.

Pogrzeb „na wariackich papierach”. Zakład pogrzebowy twierdzi, że błąd był po stronie ZUK-u

Przedstawicielki zakładu pogrzebowego odmówiły oficjalnego komentarza. W krótkiej rozmowie telefonicznej przyznano, że do sytuacji doszło.

– Ten artykuł nigdy nie będzie obiektywny. ZUK kryje swojego pracownika. Nie chcę się wypowiadać, sprawa się potoczy tak jak pani Iwona chce. Błąd nie został popełniony w 100% z naszej winy. ZUK zrzuca wszystko na nas – mówi nasza rozmówczyni. – Administrator podał nam namiary bez zwrotki, a potem powiedziano, że zwrotka na nas czekała. Próbowaliśmy się z panią Iwoną dogadać, ale ona chce zakończyć sprawę sądownie, więc zrobiła, jak uważała. Trumna nie została odłożona do grobu za pierwszym razem, odbyła się tylko ceremonia – zapewnia.

Przedstawicielka zakładu pogrzebowego przyznaje również, że drugi pogrzeb odbywał się „na wariackich papierach”, a sam zakład musiał ponieść dodatkowe koszty.

ZUK: nie jest to nasz błąd

Głos w sprawie zabrał również Zakład Usług Komunalnych. Stanowisko spółki jest jasne: doszło do pomyłki zakładu pogrzebowego.

– 11 maja miał odbyć się pogrzeb zm. Marioli Z. na kwaterze 80f-11-5. Natomiast 12 maja miał się odbyć pogrzeb urnowy zm. Ewy W. na kwaterze nr 108-6-33. Zakład pogrzebowy pomylił kwatery. Naprawa błędu wiązała się z czasem jaki jest niezbędny do dokonania nowego wykopu pod pochówek trumny. Stąd też do pochówku trumny Marioli Z. doszło dopiero po godz. 15. Wyjaśniam, że zakłady pogrzebowe otrzymują od ZUK zlecenia na pochówek. Zlecenia były wystawione prawidłowo – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Andrzej Kus z Zakładu Usług Komunalnych w Szczecinie. - Do podobnych pomyłek dochodzi bardzo rzadko. Niestety, błędy ludzkie zdarzają się nawet w tej branży. Nie jest to błąd ZUK – zapewnia Kus.

Sprawą zajmują się już prawnicy. „Podwójny pochówek to sytuacja bezprecedensowa”

Sprawą zajmują się już prawnicy. Mówią o niezwykłej traumie, której doznała mieszkanka Szczecina. Zakład pogrzebowy otrzymał już wezwanie do zapłaty.

– Z okoliczności sprawy jednoznacznie wynika, iż pani Iwona doznała niezwykłej traumy z powodu naruszenia prawa do godnego pochówku osoby zmarłej – jej matki. Salon pogrzebowy nie tylko nie wywiązał się z zawartej umowy, ale dodatkowo nie podjął żadnych działań, które zmierzałyby do chociażby złagodzenia skutków zaistniałej sytuacji. A przecież mógłby zaproponować stosowne zadośćuczynienie za krzywdę wyrażającą się w cierpieniu psychicznym i istotnym stresie, związanym z bezprecedensowym dwukrotnym pochówkiem osoby najbliższej oraz niezachowaniem standardów godnego pogrzebu przy drugim pochówku – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl mec. Grażyna Wódkiewicz, prawnik pani Iwony.

– Sprawa jest bezprecedensowa. Gdy pani Iwona poprosiła mnie o pomoc, wiedziałam, że konieczne jest, by zakład poniósł konsekwencje. To kwestia szacunku dla klientów, ale i kwestia odpowiedzialności za ponoszone obowiązki. Praca przy pochówkach to nie jest ogrodnictwo, przesadzanie drzew czy sprzedawanie warzyw. Tutaj nie można udawać, że pomyłki nie było – dodaje Małgorzata Marczulewska, windykator i prywatny detektyw.