W czasie trwającej Nocy Muzeów w Muzeum Techniki i Komunikacji na Niemierzyńskiej odbył się finałowy koncert Made in Szczecin Born to Be Wild. To znak, że już tylko krok dzieli lokalne kapele i fanów ich muzyki od premiery krążka Born in Szczecin vol. 2. Oprócz zespołów, Heavy Chair Machine i Bona Fides, zaprezentowali się również laureaci Mind Open Micu. Całość dowcipnie poprowadził Mateusz Szatkowski w podwójnej roli stand-upera i konferansjera.

Muzeum tego dnia nawiedziły setki ludzi, którzy najpierw z nieśmiałym zainteresowaniem przypatrywali się scenie na dziedzińcu. Około 18:30 wydarzenie rozpoczęli stand-uperzy skutecznie zagarniając publiczność z Muzeum. Oprócz wspomnianego Mateusza Szatkowskiego zaprezentowali się jeszcze Artur Jaskólski i Maciek Ardanowski. To był dobry wstęp do wydarzeń muzycznych.

Heavy Chair Machine zagrali swój materiał, który przypominał surowego rocka rodem z piwnicznej salki prób. Nieobrobione kompozycje o ubogim brzmieniu i nieskomplikowanej rytmice przywodziły mi na myśl The White Stripes (nawet liczba osób w składzie się zgadzała). W sposobie ich grania dało się zauważyć wiele specyficznych sposobów ratowania sytuacji, gdy „coś nie styka” porozumiewaniem się pomiędzy gitarzystą i perkusistą. To ważna umiejętność. Dwuosobowy skład swojego rock’n’rolla konstruował w prosty sposób, idąc na żywioł. Nie zabrakło improwizacji oraz solówek przesiąkniętych efektem wah-wah. Publiczność reagowała spontanicznie, a zespół dorobił się już pierwszych grup fanek...

;

Drugim akcentem spoza Made in Szczecin był występ młodych amatorów gitary i anglojęzycznej ballady z Mind Open Micu. Wystąpili Adam Jaroszyński oraz projekt Epsilon. Atmosfera „trochę siadła”, a chłopaki niewątpliwie powinni jeszcze dużo ćwiczyć, żeby zagrać czysto piosenkę. Osobiście intryguje mnie kwestia: dlaczego po angielsku? To jednak jedne z pierwszych występów wspomnianych amatorów gitary, miejmy nadzieję, że będą się skutecznie doskonalić.

Drugim zespołem z ramienia Made in Szczecin tego wieczoru był Bona Fides. Zwycięzcy głosowania na płytę Born in Szczecin vol. 2 kolejny raz zaprezentowali się z dobrej, przyzwoitej strony, grając utwory swoje oraz covery, z których wymienić trzeba świetnie zagrane Jesiony Dżemu. Publiczność usłyszała również Nie mogę dziś tu zostać, które znajdzie się na wspomnianej Born in Szczecin vol. 2, a które pociąga rytmiką i rock’n’bluesowym czymś... co ciężko opisać. W składzie, pomimo zmian na stanowisku gitary basowej, słychać było zgranie i radość tworzenia, którą śpiewając i grając na harmonijce, pieczętował Mariusz Zarzeczny, frontman Bony.

Po zakończonych wrażeniach bluesowych i zapowiedzi konferansjera na scenę wszedł najpierw Peter, który beatboxem zrobił wstępniaka do fristajlu dla dwu swoich kolegów: Daha i Żela. Publiczności było już mniej, ale oni nie zniechęcili się i dali krótki pokaz tego, czym się zajmują. Furorę zrobił mały chłopiec, który jakoś znalazł się na scenie i podsunął temat rapowania. Jemu także należą się podziękowania (czyżby pierwszy występ w życiu?). Fristajlowcy udzielający się w Mind Open Micu zamknęli imprezę.

Finał Made in Szczecin Born to Be Wild w ciepłej atmosferze majowego wieczoru za nami. Przed nami premiera Born in Szczecin vol. 2. To wydarzenie już 30 czerwca w klubie Patio.