Coraz częściej mieszkańcy Szczecina odkrywają, że na ich poddaszu, strychu, czy w ogródku, zamieszkała kuna domowa. Niewielki drapieżnik z rodziny łasicowatych może wyrządzić spore szkody. Co więc zrobić w takiej sytuacji?
Z takim pytaniem zwróciła się do nas czytelniczka z osiedla Majowego. Kuna (lub kuny) znalazła schronienie na strychu jej domu.

- Nie jest przyjemnie mieszkać z takim sublokatorem! Niespokojnie, dziwnie i odrażająco - napisała w liście do redakcji.

Nocne hałasy, poprzegryzane kable i łowczy
Obecność kuny domowej, czyli kamionki, w domowym obejściu najczęściej wiąże się ze zniszczeniami na strychu (izolacja, poszycie dachu), poprzegryzanymi kablami (upodobały sobie zwłaszcza te w samochodach) i zanieczyszczeniami (odchody i resztki ich pożywienia).
W poważnym niebezpieczeństwie znajdzie się wszelkie ptactwo hodowane przy domu (kury, gołębie). Uciążliwe mogą być również nocne hałasy, jako że są to zwierzęta polujące po zmroku.

- Kuny żywią się małymi gryzoniami, ptakami i ich jajami, żabami i owadami. Ale duże znaczenie w ich diecie odgrywają również owoce dzikich krzewów, warzywa - opowiada Marzena Białowolska, prezes Fundacji Na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja” w Wielgowie.

Najprostszym rozwiązaniem, by pozbyć się uciążliwego sąsiada, to zadzwonić do straży miejskiej, która skontaktuje się z miejskim łowczym. Liczba takich zleceń dotyczących kun buszujących w mieście cały czas rośnie.

- Dzikie zwierzęta  są przez nas zapraszane do miast ze względu na śmieci, które pozostawiamy. Poza tym to my zaczynamy zabierać im coraz większe tereny. Budujemy się pod lasem, czy w samym lesie, a w miejscu ich żerowania powstają drogi - mówi Białowolska.

Kuny są pod ochroną

Zanim zadzwonimy do specjalisty można spróbować samemu „wyeksmitować” nieproszonego gościa. Pomóc może nawet dokładne wysprzątanie strychu, uszczelnienie wszystkich dziur. Gdy kuna nie znajdzie przytulnego zakamarka, w którym będzie mogła przespać dzień, jest szansa, że sama się wyniesie. Na rynku są też środki o odstraszającym zapachu i specjalne klatki.

- Jeżeli złapiemy kunę w żywołapkę spokojnie możemy ją wywieźć w ustronne miejsca takie jak: stare opuszczone domostwa lub stodoły z dala od ludzi. Nie możemy jednak takiej kuny domowej wywieźć do lasu, bo sobie nie poradzi. Tam zamieszkuje kuna leśna, która nieco rożni się od kuny domowej - tłumaczy Białowolska. - Pamiętajmy też, że kuny są pod ochroną. Nie możemy ich przenosić w okresie rozrodczym od kwietnia do lipca. Później małe są karmione mlekiem matki przez około trzy miesiące. Jeśli w tym okresie złapiemy matkę może się okazać, że skazujemy na śmierć jej młode.

A może się z nimi dogadać?

Jest jeszcze jedno rozwiązanie. Przyzwyczaić się do wszelkich uciążliwości i... polubić kuny. Zachęcał do tego na łamach Gazety Wyborczej Adam Wajrak.

- Kuna to nie tylko problemy. To również błogosławieństwo. Naprawdę. Od domów, w którym są te zwierzaki, trzymają się z daleka... szczury - podkreślał znany miłośnik przyrody. - Wielbiciele kun na pewno się ze mną zgodzą, że nie ma bardziej pasjonującego zajęcia niż obserwowanie młodych uganiających się po dachu. Można się na nie gapić godzinami.