Czy kolejne targowisko zniknie z mapy Szczecina? Poważny kryzys przeżywa to na placu Kilińskiego. Położone w niemal samym centrum miasta targowisko świeci pustkami. Opuszczona jest ponad połowa pawilonów, a kupcy, którzy zostali narzekają na brak klientów. - Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Zostali nam tylko stali klienci, reszta ucieka do dyskontów chyba. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam - mówi nam anonimowo jedna z właścicielek straganu. - Pieniędzy to już z tego nie ma. Kiedyś prowadziłam ten punkt z mężem. Teraz mąż rano przywozi warzywa, a potem jedzie zarabiać do innej pracy - dodaje.

"Prezes powiedział, że jak nic się nie zmieni, to w kwietniu lub w maju zaniesie do miasta kluczyki"

Problem targowiska na placu Kilińskiego poruszył we wtorkowej rozmowie na antenie Radia Plus prezes Kupieckiej Izby Gospodarczej w Szczecinie Mirosław Wołosewicz: - Widzimy rynek, który w 70% jest pusty. To jest następne targowisko po "Dąbiu", które może zostać wygaszone. Entuzjazmu w nas nie ma. Mam nadzieję, że to, co się dzieje wokół handlu sprawi, że władze wyciągną do nas pomocną rękę - mówił Wołosewicz. - Rada Miasta podjęła uchwałę o obniżeniu czynszów, a dotychczas nic z tym nie zrobiono. Wszystkie targowiska zostały w jakiś sposób oszukane. Miasto czerpie korzyści z nowych galerii, więc mogłoby nam trochę ulżyć - kontynuował.

Problem z mniejszą ilością najemców mają także inne targowiska, ale to sytuacja rynku na placu Kilińskiego ma być najgorsza: - Widzę ile pawilonów jest zamkniętych. Prezes powiedział mi, że jeżeli nie będzie pomocy ze strony miasta, to on w kwietniu lub w maju zaniesie prezydentowi kluczyki do targowiska. Nie jest w stanie pokrywać kosztów z przychodów - dodał Wołosewicz na antenie Radia Plus.

Prezes targowiska: "Niech Pan się przejdzie i zobaczy jak jest"

Czy sytuacja jest tak fatalna jak przedstawił ją prezes Kupieckiej Izby Gospodarczej? Próbowaliśmy porozmawiać z Alfredem Węgrowskim, prezesem obiektu na Kilińskiego, ale ten w dość arogancki sposób odmówił komentowania sytuacji targowiska. - Niech Pan się przejdzie po targowisku i zobaczy jak jest. Kupcy zbudowali dla siebie przestrzeń, a miasto pozwoliło by otoczyły nas biedronki i lidle - rzucił.

Trudno powiedzieć jaka cześć targowiska jest nieczynna. W środę około godziny 12.00 zamknięte były całe ciągi handlowe. Najwięcej czynnych jest stanowisk z warzywami, kiosk oraz kilka punktów usługowych. Najlepiej trzymają się punkty handlowe bliżej ulicy, gorzej te położone w głębszej części targowiska. Kupcy o sytuacji mówią niechętnie: - Zawijają się dzierżawcy jeden z drugim. Sąsiadka miała kiedyś dwóch pracowników, potem jednego, a potem sprzedawała sama. Zamknęła się jakoś pół roku temu - mówi nam jeden z handlowców. - Zabijają nas dyskonty, ale mamy wiernych klientów i na nich liczymy. Nigdzie nie kupi Pan takiego chleba i takich drożdżówek jak u nas, wszystko świeże - dodaje sprzedawczyni w piekarni.