Był kosz kwiatów, toasty, życzenia... 7 października na scenie Teatru Małego widzowie zobaczyli spektakl, którym aktorskie małżeństwo - Anna Januszewska i Grzegorz Młudzik świętowało swój artystyczny jubileusz.
„Arcydzieło na śmietniku”, to przedstawienie w reżyserii Tomasza Obary. Rozgrywa się w ograniczonej przestrzeni przyczepy. Widzimy tu całe gospodarstwo domowe: kuchenkę, lodówkę, kanapę i fotel, zdjęcia na ścianie... Pani Gutman jest właścicielką tego królestwa, w którym dużo miejsca zajmują puste butelki po whisky i innych trunkach. To jednak nie wszystko. W przyczepie znajduje się też coś bardzo cennego. Obraz samego Jacksona Pollocka! Pani Gutman jest szczęśliwą posiadaczką tego dzieła, przypadkowo odnalezionego przez nią w prowincjonalnym lumpeksie. Czy jednak na pewno jest to oryginał? Może jedynie umiejętnie wykonana kopia? Wszelkie wątpliwości ma rozwiać ekspertyza Lionela...
Konflikt dwóch światów
Rzeczoznawca jest bardzo oficjalny, wręcz sztywny i chce tylko szybko wykonać swoje zadanie, ale rozmowa z panią Gutman trwa dłużej niż przewidywał. Jego charakter, oparty na konkretnych, umotywowanych zasadach zderza się z nieokrzesanym stylem bycia posiadaczki obrazu, którą niedawno zwolniono z pracy w barze, więc próbuje teraz łatać różnymi sposobami domowy budżet.
Lionel też nie wydaje się być człowiekiem spełnionym. Nie wszystko w jego życiu potoczyło się tak jak tego chciał. Ma pracę, ale nie ma satysfakcji... Spektakl jest zatem dość gorzką komedią, w której wyartykułowana zostaje prawda o nieodłącznym prawie oczekiwania na zmianę swego losu. O postawie zakładającej, że tzw. uśmiech losu musi wcześniej czy później nastąpić. To także spektakl o tym co uznajemy za arcydzieło, a co nie zasługuje na takie miano i jakie kryteria o tym decydują...
foto: Piotr Nykowski
Dobre aktorskie interpretacje
To jednak nie sam tekst Stephena Sachsa (tu w przekładzie Bogusławy Plisz-Góral), inspirowany autentyczną historią Teri Horton, która na pchlim targu w Kalifornii kupiła za trzy dolary domniemane dzieło Pollocka, jest walorem tej szczecińskiej inscenizacji. Jej wartością są aktorskie interpretacje postaci. Pani Gutman w wydaniu Anny Januszewskiej, to kobieta, która nie zna żadnych świętości i nie przebiera w środkach. Dlatego nie jest to spektakl dla widzów o słabych... uszach. Te mogą spuchnąć od ilości inwektyw, którymi rzuca główna bohaterka. Już witając Lionela na progu swej „posiadłości” częstuje go dosadnym przekleństwem, a później nie zwalnia tempa...
40 lat na scenie
Grzegorz Młudzik nie pozostaje wcale w tyle, choć jego postać zbudowana jest oczywiście w innej tonacji. Spektakl przygotowany został z okazji ich jubileuszu czterdziestu lat na scenie, a premiera potwierdziła, że oboje są w bardzo dobrej formie i pewnie jeszcze wiele ról przed nimi.
Komentarze
1