Pomysły na nasze miasto leżą w szufladach naszych mieszkańców. Pomysł na Szczecin leży także w szufladzie Adriana Malcherka, który w ramach pracy dyplomowej postanowił pochylić się nad Wyspą Jaskółczą.

Według Adriana Malcherka tereny wyspy można zagospodarować jako przestrzeń kultury. To tutaj mogłyby być organizowane wystawy, targi i koncerty. Udostępnienie tych terenów artystom podniosłoby kondycję sztuki w mieście.

Sam pomysł na stworzenie wyspy o funkcji inkubatora kultury wychodzi z potrzeby poprawienia kondycji sztuki w mieście. Na co dzień jestem managerem Free Blues Clubu i widzę jak bardzo jest potrzebne ożywienie dziedziny życia, jaką jest kultura - w wymiarze społecznym. - tłumaczy Adrian Malcherek.
 


Projekt jest możliwy do zrealizowania – jednak jak przyznaje pomysłodawca jego realizacja stanowiłaby ogromne wyzwanie.
Przedstawiona koncepcja architektoniczna jest realna do zrealizowania, jednak pod względem konstrukcyjnym stanowiłaby wyzwanie dla inżynierów. W projekcie zastosowano lekkie stropy typu Cobiax by uzyskać duże rozpiętości wsporników. Przepuszczanie światła regulowane jest elektrycznie (smart glass). Takie nowinki technologiczne wymagałby również znacznych nakładów finansowych. - mówi Adrian Malcherek.
 


Poza poziomem skomplikowania projektu dochodzą do tego jeszcze komplikacje związane z własnością wyspy. Tereny te bowiem tylko częściowo należą do miasta.

Podział własnościowy jest dosyć skomplikowany. Najbardziej wartościowe obiekty postindustrialne przy ul. Kolumba należą do spółki Eko-Park (fabryka Lefevera oraz była fabryka likieru Ruckfortha). Budynki po dawne zajezdni tramwajowej zajmuje Szczeciński Inkubator Przedsiębiorczości Większa część Wyspy Jaskółczej należy do miasta. Wprowadzenie projektu w życie stanowiłoby wyzwanie dla włodarzy, inwestorów i osób zarządzających taką instytucją kultury. Kto wie, może moglibyśmy liczyć na „efekt Bilbao”… - tłumaczy pomysłodawca koncepcji.
 


Na razie koncepcja na Wyspę Jaskółczą według Adriana Malcherka leży w szufladzie, ale i tak warto zerknąć jak okolice „Szczecińskiej Wenecji” mogłyby wyglądać.