W dniach 26-27 czerwca Klub 13 Muz stworzył niezwykły projekt - sferę kultury. Każdy przechodzień z chęcią wchodził do środka żeby zobaczyć co kryje się pod wielkim namiotem.

Tak też ja wpadłem o 19. w sobotę do namiotu rozstawionego na Placu Solidarności. Przylgnęło do mnie to "wpadanie do namiotu", bo w mentalności mieszkańców Szczecina bardziej zakorzenił się ten zwrot. To miejsce, miało być chyba w intencji organizatorów nazywane 13 Sphere - jak wydarzenia, które się tam odbyły. Jednak nazwa "biały namiot naprzeciwko anioła" bardziej obrazowała wygląd tego szesnastometrowego tworu i tak też mieszkańcy Szczecina zamiast iść na 13 Sphere szli do namiotu.

Wpad pierwszy

Ten wstęp pojawił się nie przez przypadek - każdemu przechodniowi tego typu konstrukcje kojarzą się z czymś popularnym. Szczecin chcąc promować kulturę musi zmieniać ją na potrzeby odbiorcy, a nie zmieniać odbiorcę. Jakże wielkie było zainteresowanie rodzin przychodzących z dziećmi kiedy na scenę wchodził Kwartet.

"Co zagrają? Coś ze standardów muzyki poważnej pewnie." dało się słyszeć w namiocie, którego konstrukcja powodowała pogłos, a każda wypowiedź zostawała zwielokrotniona. Cykl CONtemplacje Muzyki Novej nie zawiera niczego co losowo wybrana osoba zna i lubi. To raczej trudna muzyka skierowana do wąskiego grona odbiorców. Ponadto jeżeli chce się zachęcić kogoś do słuchania tak skomplikowanych utworów to trzeba mieć na uwadze to, że wykonanie musi być perfekcyjne - a "Kwartet na koniec czasu" Olivier Messiaen`a to dzieło bardzo trudne, również dla wykonawców.

Kwartet w składzie: Łukasz Górewicz (skrzypce), Sławomir Skruszewicz (klarnet), Tomasz Szczęsny (wiolonczela), Karolina Stańczyk (fortepian), zmierzył się ze skomplikowaną harmonią i rytmiką Messiaen`a - 0:1 dla francuskiego kompozytora. Najbardziej raziły momenty, w których instrumenty smyczkowe miały grać unisono (jednocześnie ta sama melodia na różnych instrumentach) - coś nie grało tak jak powinno. Wielka szkoda. Szczecinianie wchodzili na 5 minut i wychodzili zawiedzeni, podobnie i matka z ojcem, którzy poszli szukać innego miejsca na uczenie swoich dzieci czym jest muzyka klasyczna.

Wpad drugi

Za drugim razem było już dużo lepiej. Posłuchałem kilku utworów, mającej występować, grupy muzycznej Sin City Tribe w internecie (www.myspace.com/sincitytribe) i pomyślałem: "bez rewelacji" - w Szczecinie wiele, ostatnimi czasy, okazji do posłuchania elektroniki, chill outu, jazzu. Mimo to z racji tego, że Muzy proponowały to jako mieszankę różnych gatunków wróciłem do sfery żeby posłuchać.

Chłodny wieczór, a w sferze ciepła atmosfera. Pod sceną poduszki, na których można było wygodnie się rozłożyć. Różowe, błękitne barwy i wpadająca szybko w ucho muzyka. Może na początku nie taka idealna - pierwszą część zespół postanowił poświęcić wspominkom walki o niepodległość w czasach PRL, dopiero później charakterystyczne dla zespołu brzmienia rozległy się w całej sferze. Ludzie wchodzili na 5 minut, a zostawali na kolejne żeby posłuchać. Sfera wypełniła się nie przypominając już tej z czasów godziny 19. Bardziej masowe, a jednak wysoce awangardowe – płyty zespołu nie kupię ale na koncert z pewnością jeszcze się wybiorę.

To jednak sfera czy zwykły, biały namiot?

O sferze można pisać różne rzeczy. Konstrukcja przypominająca połówkę kuli jest kontrowersyjna, tyle że stała się miejscem kultury, a to co z nią związane już nie takie zwykłe. Biały namiot? Nie, to po prostu... Szczecińska Sfera Kultury.