17 kwietnia w Free Blues Clubie wystąpił zespół Colors czyli formacja, którą można określić mianem supergrupy. Wszyscy muzycy tego składu są bardzo cenionymi instrumentalistami uczestniczącymi w wielu projektach i sesjach nagraniowych, nie tylko jazzowych, ale też rockowych. Marek Raduli (gitara)chyba najbardziej znany jest tzw. szerokiej publiczności z tego, że grał w Budce Suflera, natomiast Przemysław Kuczyński (perkusja) współpracował m.in. z grupą Rezerwat czy Alcatraz Romana Kostrzewskiego.

Oczywiście główną postacią w Colors jest Krzysztof Ścierański (bas), który dyryguje całością, ale melodyjne brzmienie na pewno jest zasługą Bernarda Maseliego, grającego na elektrycznym wibrafonie. Panowie zaczęli od „Nostalgii” – w niemal piętnastominutowej wersji. Ogólnie utwory, które zostały tego wieczoru zagrane w większości były długimi kompozycjami z licznymi zmianami metrum. Taka była np.„Pustynna Burza”, „Piasek pustyni”, „Afrykański blues” czy zagrany w drugiej części występu „Żegnaj Kuba” (poświęcony dawnemu menadżerowi Krzysztofa Ścierańskiego). Tak więc cały występ potrwał, ku uciesze słuchaczy, prawie trzy godziny. Marek Raduli grał z tak wielką precyzją i
feelengiem, że chciało się by nigdy nie skończył …Pozostali muzycy nie byli bynajmniej gorsi. Co prawda niektóre gazety zapowiedziały , że wraz z Colors zagra znany z płyt pata Metheny`ego i SBB perkusista Paul Wertico, ale była to wiadomość zdecydowanie wyssana z palca. Niemniej jednak chyba nawet ci, którzy zostali nabrani nie byli chyba rozczarowani tym, co zaprezentował Przemek Kuczyński, który oczywiście zdecydował się m.in. na solowy popis. W „doliczonym czasie gry” czwórka muzyków Colors została wzmocniona przez szefa Free Blues Clubu – Andrzeja Malcherka i wówczas panowie trochę pojamowali wykorzystując różne klasyczne motywy (chociażby „Chameleona” Hancocka). To jeszcze jednak nie był koniec, bowiem publika długimi oklaskami, wywabiła na scenę, wciąż jeszcze chyba głodnego grania -Krzysztofa Ścierańskiego, który już sam podryfował na falach basowych struktur. Ze strun popłynęły wówczas dźwięki subtelniejsze, ale nadal nie mniej soczyste i wyrafinowane