Zamiast trzymać operetkę na strychu wspomnień, zamiast ją wyśmiewać i boczyć się na happy end, daliśmy się zauroczyć czarowi spełnionych marzeń i pięknej muzyce. Zachwyceni, postanowiliśmy dać operetce skrzydła i pozwolić odlecieć daleko, hen, do nieba, do bezkresu, w świat fantazji (…) Niech świat będzie surrealistyczny i groteskowy, ale ludzie i ich problemy – prawdziwi. Niech bohaterowie czują prawdziwie: kochają najmocniej, jak się da i cierpią na zabój. I niech uczą się kochać i żyć. Bo Hrabina Marica jest opowieścią, jak w pustym świecie rozrywek i „wielkiego brania” można nauczyć się dawać i można stopić z serca lód.
[Reż. Natalia Babińska i Zespół]
Historię wiedeńskiej operetki powszechnie dzielimy na okres klasyczny, znaczony nieśmiertelnymi arcydziełami Johanna Straussa syna, oraz postklasyczny, w którym gatunek, dostając nowych skrzydeł, prawdziwie eksplodował w dziełach Lehára i Kálmána. Ostatni z wymienionych twórców jest dowodem na to, że specjalizacja w twórczości spod znaku podkasanej muzy wcale nie musi oznaczać braku starannego wykształcenia muzycznego.
Kálmán, będąc zarówno wykształconym prawnikiem, jak i błyskotliwym krytykiem muzycznym, studiował w Budapeszcie teorię muzyki i kompozycję – próbując swoich sił jako kompozytor ambitnych dzieł symfonicznych. Sukces Manewrów jesiennych (1908) zadecydował o zmianie profilu twórczego i koncentracji na dziełach o znacznie lżejszej proweniencji. Wystawiona w roku 1915 Księżniczka czardasza stała się nie tylko olbrzymim sukcesem, ale w rozwoju operetki jako gatunku osiągnęła status pozycji kultowej. Jej sukces można porównać jedynie do triumfu Wesołej wdówki, która młodego Lehára kilkanaście lat wcześniej wywindowała na szczyty operetkowego panteonu. W jednym i drugim przypadku tak spektakularny sukces zadziałał ambiwalentnie.
Przez wiele lat obaj kompozytorzy zmagali się z oczekiwaniami publiczności, która żądała od nich tworzenia dzieł równie porywających, co wcale nie okazało się takie proste. Choć skomponowana przez Kálmána w roku 1922 Bajadera została przyjęta z życzliwością, to dopiero powstała dwa lata później Hrabina Marica miała dorównać popularnością sławnej Czardaszce. Ojcem chrzestnym przedsięwzięcia był Hubert Marischka, który obejmując we władanie Theater an der Wien, nie tylko był pierwszym wykonawcą roli Tasilla (Kálmánowska wersja postaci Daniłły z Wesołej wdówki), ale też stał się praktycznym producentem całości dzieła.
Choć Piotr Kamiński określa Maricę mianem „ostatniej próby galwanizacji konającego gatunku”, to wskrzeszenie osiągnięte tym sposobem przeszło najśmielsze oczekiwania. Na wiedeńskiej scenie ponownie rozbrzmiały dźwięki węgierskiego czardasza, a trzy fragmenty operetki to dziś niekwestionowane szlagiery gatunku. Mowa tutaj o czardaszu Hrabiny Gdzie cygańska piosnka płacze, jej wodewilowym duecie z Żupanem Ach, jedź do Varasdin i nieśmiertelnych kupletach Tasilla Graj, Cyganie.
Piotr Deptuch
Komentarze
0