Tym razem odmiennie – zwiedzaniu Szczecina towarzyszyła aura spokoju i zamyślenia. Nie przypadkowo, sceneria bowiem była zgoła odmienna od poprzednich. Miłośnicy Szczecina wybrali się na spacer po największym w Polsce cmentarzu.

Jesienna pora sprzyja spacerom po tym niezwykle wyjątkowym ogrodzie. Ogrodzie, w którym najważniejsi stają się ci, których nie ma już obok nas. To dosyć nietypowa sytuacja, gdy na zwiedzanie wybiera się miejsce wiecznego spoczynku. Nietypowa, chyba, że przyjdzie nam spacerować przepięknym ogrodem.

Ludzie to już znają

Jednak, gdy zrodził się pomysł, by to właśnie na Cmentarz Centralny zaprosić fanów Szczecina, zrodziła się również obawa – czy to miejsce nie jest zbyt powszechne dla każdego z nas?
Obawa była tego typu, że być może szczecinianie doskonale znają to miejsce i już nie będą chcieli wiedzieć o nim czegoś nowego, a jak się okazuje to zawsze można liczyć na zainteresowanie ludzi. Miejsca tak znajome, tak często odwiedzane zawsze skrywają coś co może ludzi jeszcze zadziwiać i to tylko cieszy. - mówił po wycieczce przewodnik, Grzegorz Kruszewski.

Jak się okazuje prócz walorów historycznych i przyrodniczych wycieczka przyniosła ze sobą głębsze myśli, rozterki, pytania i zadumę, które każdy z uczestników zostawił dla siebie.

Była to wycieczka, która skłania nas do zastanowienia się nad życiem, przychodzimy tutaj z całkowicie innego świata. Wycieczka ku przestrodze, ku zastanowieniu się, ku dystansowi wobec wszystkiego. Ale taka trasa odpowiadała mi, ponieważ nigdy samodzielnie tego nie zrobię, a tutaj jednak z pomocą fachową poznałam wiele rzeczy i wiele pomników, których sama nie zobaczyłabym. – tłumaczy Pani Bożena, jedna z uczestniczek.

Liść na miłość

Chłodnym przedpołudniem zwiedzający zebrali się przed bramą Cmentarza Centralnego i już tutaj zaczęła się historia tego miejsca. Ogrodu idealnie przemyślanego, zaprojektowanego tak, by na tych niemal 168 hektarach ziemi połączyć kilka światów. Umarłych i żywych. Przeszłości i teraźniejszości. Polaków i Niemców. I udało się, granica między każdym z tych odmiennych światów stała się płynna i niezauważalna, a uczestnicy z każdym słowem zatapiali się w tym miejscu.

Tutaj stoi pomnik Hermanna, ale szczeciński burmistrz – dobrze znany stałym uczestnikom wycieczek – wcale nie spoczywa w tym miejscu. Gdzie? Dlaczego tam? O tym można było dowiedzieć się w trakcie spaceru. Tam nagrobek Wilhelma Meyera-Schwartaua. Była chwila, by przejść aleję zasłużonych, by złożyć znicze w miejscu, które wydawało nam się do tego najodpowiedniejsze. Było kilka słów o układzie Cmentarza Centralnego, o roślinności, którą tam spotkamy – szczególną uwagą został obdarzony miłorząb, którego liście uczestnicy ukradkiem chowali do kieszeni.

Wyjątkowa trasa

Właściwie niczego nie zabrakło w trakcie sobotniego spaceru – z punktu zaplanowanej trasy – dowiedzieliśmy się trochę o niemieckości tego miejsca, była mowa o pomnikach, których historia chwytała za serce (matka z dzieckiem), były szczegóły z życia tych, którzy spoczywają w tym ogrodzie. Było kilka anegdotek i ciekawostek. Zabrakło jedynie w moim odczuciu precyzji w planowaniu czasu wycieczki. Oczywiście rozumiem, że trzy godziny to mało mając na uwadze rozmiary Cmentarza Centralnego, jednak organizatorzy powinni zwrócić większą uwagę na to, by spacer odbywał się w jednym tempie. A tak, z początku wycieczka się ślimaczyła, zaś im bliżej było do końca czasu przewodnik podkręcał obroty.

Ogólnie jednak dobór trasy, ciekawostek i historii idealnie pasuje na tę jesienno – zimową aurę.