Za stylowym szyldem „Kapelusze” schodzimy do piwnicy przy Bohaterów Getta Warszawskiego 22 - w podwoje pracowni modniarskiej Ewy Tokarskiej. Od razu widzę fotel, lustro i sto kapeluszy w różnych formach i kolorach.

Ewa Tokarstka jest modystką. - Dziś nie każdy wie, że to osoba, która tworzy kapelusze – mówi chyba jedyna modystka w Szczecinie, która szyje kapelusze na indywidualne zamówienie.

Klientów się pamięta

W pracowni modniarskiej Ewy Tokarskiej każdy znajdzie swój model.

20-letni student przyszedł po „kowboja”. Kowbojski kapelusza akurat leżał na manekinie. Wkłada go, staje przed lustrem i odkrywa: - Ja nie myślałem, że jestem taki przystojny.

Albo młody nabywca melonika, który od drzwi woła: - Pani Ewo, życie moje się zmieniło, dziewczyny mnie widzą.

Młode dziewczęta zamawiają dla siebie kapelusze w stylu męskim.

Panna młoda szła do ślubu w białym garniturze, do którego pani Ewa uszyła jej biały cylinder. Dzwoni z podziękowaniami, że tam było kilka ślubów, ale wszyscy zwracali uwagę na nią, bo w cylindrze ślub brała.

- Wesołe panie mówią, że na spacerki najlepsze są dżokejki. Jednej piesek zjadł pół kapelusza. Może nie chciała iść z nim na spacer? Musiałam drugi zrobić – śmieje się modystka.

- Znam też szczecińskich kominiarzy - mówi. - Im trzeba często odrestaurować kapelusze: wyczyścić z sadzy, utwardzić, nareperować sprężynki, które przytrzymują cylinder na głowie. Kominiarze co roku robią sobie w nich eleganckie zdjęcia do kalendarzy.

Pani Krysia przychodziła po kapelusz na poprawę humoru (pomarańczowy fotel w pracowni działa jak kozetka u psychologa): - Ja mam dzięki pani kapelusze lepsze niż ta Hanka Bielicka - mówiła.

Stała klientka zamówiła biały kapelusz. Prezydent Szczecina odwiedził ją z okazji setnych urodzin.

Starsze osoby myślą już o tym, żeby w kapeluszu było też im ciepło. Czasami proszą o rozłożenie zapłaty na raty. Pani Ewa: - Za miesiąc przyniosą drugą część, ale zawsze to ta kobietka ma już zadowolenie, że ma coś na główkę.

Czy pani „kapelusze mają dusze”? - pytam powołując się na piosenkę Majki Jeżowskiej. - Ja w te kapelusze wkładam całą swoją radość życia - odpowiada Ewa Tokarska.

Od welonów do kapeluszy

Kuzynka otwierała zakład z dodatkami ślubnymi. Namówiła panią Ewę, żeby z nią pracowała. Ta szkoliła się w hotelarstwie, ale od dziecka miała zdolności manualne. - Jak zrobiłam coś w ramach prac ręcznych to nauczycielka mówiła, że to nie ja, tylko mama. A nas w domu było ośmioro, mama nie miała czasu patrzeć, co po kątach wyszywamy - wspomina. Ludzie wtedy skromnie żyli, ale kapelusz miał każdy.

Mama chrzestna uczyła elegancji: - Najważniejsza jest góra i dół. Kapelusik na główce i buciki (dodawała: - i rękawiczki, i torebka).

Ponad 30 lat temu otworzyły więc z kuzynką przy ulicy Bogusława Salon Elizabeth, do którego schodami w górę panny młode wchodziły po dodatki ślubne. Na odcinku od Wojska Polskiego do pl. Zamenhofa deptak Bogusława to była wtedy ślubna ulica. - We wtorki i piątki, w tzw. dni targowe przyjeżdżali mieszkańcy z wiosek stroić swoje rodziny na wesela - wspomina Ewa Tokarska. - Welony zrobić łatwiej. Spina się, zszywa, przypina stroiczek i już. Przez noc robiłyśmy mnóstwo welonów, a kapelusz tworzy się etapami, najkrócej przez tydzień.

W karnawale restauracje składały zamówienia na diademy dla miss balu. - Kiedyś, jak były w Szczecinie zakłady pracy, za „trzynastki” panie kupowały sobie kapelusze - wspomina Ewa Tokarska.

Zaprzyjaźniona modystka Alicja Mrowiec z salonu przy Wojska Polskiego, naprzeciwko nieistniejącej już Mody Polskiej, zdradziła jej tajniki zawodu. Ma od niej na pamiątkę ciosaną w drewnie główkę, kalotkę, na której formuje się kapelusz. Modystka lubi wyczarowywać nowy kapelusz za kotarą, w samotności, żeby pomyśleć nad każdym jego milimetrem.

Kapeluszem wyrażało się kulturę

Dziesięć lat temu deptak Bogusława stał się za drogi. Ewa Tokarska przeniosła pracownię do kamienicy na skrzyżowaniu bł. Królowej Jadwigi i Bohaterów Getta Warszawskiego. Takich rzemieślników jak ona jest w Szczecinie coraz mniej. Pochowani w małych uliczkach i piwnicach należą do ostatnich fachowców w swych branżach. Jeszcze chwila i ich świat zniknie?

Ewa Tokarska wspomina jak syn, który chodził wtedy do podstawówki, zadzwonił do niej do pracy: - Mamo, mam Ci dwie rzeczy do powiedzenia, którąś chcesz pierwszą, lepszą czy gorszą? Mówię: „Zaczynaj od tej gorszej”. - Mamo, naszą Ścianę płaczu rozwalili. To był dla niego najpiękniejszy kącik w śródmieściu. Latem dzieci chlapały się w fontannie. Zimą sprzedawano tam karpie. Było życie.

Dziś u zbiegu Wojska Polskiego i ul. Ściegiennego, gdzie stała Ściana płaczu jest pusty betonowy plac. Wspominana fontanna miała formę ściany wyłożonej mozaiką z płytek w kolorach morskich, z dyszami, z których lała się woda. Zaprojektował ją szczeciński architekt Zbigniew Abrahamowicz, projektant Teatru Letniego w Parku Kasprowicza. Po 30 latach naturalnie wymagała remontu, ale uznano, że za drogiego i w 2001 roku podjęto decyzję o jej zburzeniu. Na placu zastąpiła ją „nowocześniejsza” kameralna fontanna, w formie przewróconego dzbana, z którego sączyła się woda, na krótko, bo pokryty miedzią dzban, pewnego dnia został skradziony.

- Będąc dziećmi biegaliśmy po ulicach śródmieścia zaglądając najchętniej do tych najmniejszych sklepików, bo one były najciekawsze - wspomina. - Potem hipermarkety wzięły się z naszej skłonności do wygody.

Kiedy sieciówki wypuszczają kapelusze, dziewczyny przychodzą do pani Ewy i proszą o poprawki, bo jak wiatr zawieje to nakrycia głów spadają im z głów. Niedopasowane, ze sztucznego materiału, ze stylonowymi wstążkami.

Czasami ktoś przynosi do odnowienia kapelusz po dziadku. Twardy, bo z surowców nie do zdarcia przez sto lat. - Kiedyś kapeluszem wyrażało się kulturę, szacunek dla ludzi, dla siebie - mówi modystka.

Niezwykła historia zwykłej rzeczy

W „Niezwykłych dziejach zwykłych rzeczy” Charles Panati podaje, że słowo „kapelusz” pochodzi od łacińskiego cepellus, a to z kolei od capo czyli głowy. Pierwszy kapelusz z rondem pojawił się w Grecji w V w. p.n.e. Szybko związał się ze statusem społecznym. Niewolnikom w starożytnym Rzymie nie wolno było nosić kapeluszy. Pierwszy kryzys kapeluszy przyszedł w XVI w. , kiedy noszono wysokie peruki, na które niewygodnie było nakładać kolejne nakrycie głowy. Kapelusze noszono wtedy w rękach. W XVIII w. damskie kapelusze urosły do niebywałych rozmiarów, były niezwykle zdobne i niewygodne.

Różne rodzaje kapeluszy mają swoje historie. Anglicy twierdzą, że cylinder wymyślił ich rodak John Etherington i pierwszy raz zaprezentował go w Londynie w 1797 r. , za co aresztowano go pod zarzutem zakłócania spokoju. Kiedy wyszedł, z trudem nadążał z wykonywaniem zamówień na cylindry dla dżentelmenów.

Coco Chanel zanim zrewolucjonizowała modę i ubrała kobiety w spodnie, zaczynała jako modystka, a że uważała wtedy, że nic tak nie postarza kobiety jak jawna kosztowność, projektowała minimalistyczne słomkowe kapelusze z czarną wstążką.