18 października Szczecin stał się miejscem uroczystej światowej premiery „Heweliusza” – jednego z najbardziej wyczekiwanych polskich seriali ostatnich lat. Tuż przed pokazem w Filharmonii, twórcy miniserialu Netflixa opowiedzieli nam o kulisach produkcji.

Na nasze pytania odpowiadali scenarzysta Kasper Bajon, producentka Anna Kępińska oraz aktorzy Magdalena Różczka i Konrad Eleryk. W rozmowie poruszyliśmy m.in. temat genezy serialu, balansu między historyczną prawdą a fikcją oraz gigantycznych wyzwań realizacyjnych, z którymi mierzyła się ekipa filmowa.

Osobista geneza i zapomniana historia

Okazuje się, że dla scenarzysty Kaspra Bajona, temat katastrofy był głęboko osobisty, choć przez lata nieuświadomiony. Przyznał, że ta historia od dawna „zaprzątała mu myśli”. Pamiętał wstrząsający obraz przewróconego promu stępką do góry, który zobaczył w telewizji. Impuls do napisania scenariusza stał się jednak silniejszy, gdy po latach odkrył, że wdowa po kapitanie promu, pani Jolanta Ułasiewicz, mieszkała bardzo blisko niego na warszawskim Ursynowie, a on sam chodził do jednej szkoły z córką kapitana, Agnieszką.

Producentka Anna Kępińska, która współpracowała wcześniej z Bajonem przy „Wielkiej Wodzie”, również dobrze pamiętała katastrofę z czasów licealnych. Jak jednak sama przyznała, z czasem doszła do nieoczekiwanego wniosku. „To było dla mnie zaskoczenie, że to nie jest historia powszechnie znana, że szczególnie jeśli chodzi o młodych widzów, Heweliusz jest historią w jakimś stopniu zapomnianą” – mówiła. „Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że tę historię trzeba opowiedzieć po to, żeby podtrzymać pamięć”.

Dla Magdaleny Różczki lektura scenariusza była prawdziwym wstrząsem. Przyznała, że początkowo zastanawiała się nad sensem powrotu do tej tragedii, ale tekst niesamowicie ją pochłonął. „Jak skończyłam, to nie mogłam przestać o nim myśleć. (...) Po prostu został ze mną ten scenariusz i ta historia” – wspominała aktorka.

Między prawdą a fikcją

Jednym z kluczowych dylematów twórców było znalezienie odpowiedniego balansu między prawdą historyczną a fikcją fabularną. Kasper Bajon wielokrotnie podkreślał, że „Heweliusz” to serial fabularny, nie dokument. „Samo życie nie zawsze ma dramaturgię w sobie. Trzeba ją znaleźć” – tłumaczył scenarzysta.

Najważniejsze dla nich było uniknięcie taniej sensacji. „Nie opowiadamy tej katastrofy dla katastrofy, wręcz odwrotnie. Katastrofa była tutaj pretekstem, żeby powiedzieć o czymś więcej. Ona się ma zmetaforyzować, ma być uniwersalna” – wyjaśniał scenarzysta.

To podejście wiązało się z ogromnym poczuciem odpowiedzialności wobec rodzin ofiar. Anna Kępińska opowiadała o trudnych decyzjach, jak np. o zachowaniu autentycznej postaci żony kapitana, pani Jolanty Ułasiewicz, i jej córki.

Magdalena Różczka, wcielająca się w rolę pani Jolanty, podeszła do tego zadania z ogromną delikatnością, spotykając się z nią osobiście. „To był taki moment, w którym nawet rozważałam to, że gdybym stwierdziła, że pani Jolanta nie czuje się z tym dobrze (...) [to bym nie zagrała tej postaci]” – mówiła Różczka.

Z kolei bohater grany przez Konrada Eleryka, Witold Skirmuntt, to postać kompozytowa, oparta na losach dwóch osób, które przeżyły katastrofę. Jak podkreślała Kępińska, twórcy musieli wsłuchać się w wolę ludzi dotkniętych tragedią. „Były sytuacje, że niektóre osoby nie czuły się gotowe ani na rozmowę o katastrofie, ani nawet na spotkanie z nami, i my to uszanowaliśmy” – mówiła producentka.

„Magda, tego się nie da zrobić”

Sama realizacja „Heweliusza” była gigantycznym wyzwaniem. Magdalena Różczka przywołała moment, gdy reżyser serialu po raz pierwszy rozrysowywał sekwencję tonięcia promu. „Zamknął scenariusz, jak już wszystko narysował, i powiedział: <Magda, tego się nie da zrobić>” – wspominała aktorka.

A jednak się udało. Produkcja wymagała roku przygotowań i 105 dni zdjęciowych. Sceny kręcono na prawdziwym promie, na Bałtyku oraz w specjalistycznym basenie w Belgii. Konrad Eleryk, który na planie spędził długie godziny w wodzie, opisywał obiekt w Belgii jako miejsce zdolne do generowania gigantycznych fal, porywistego wiatru i ulewy.

Aktor musiał przejść miesiące przygotowań, m.in. ucząc się na linach i w specjalnych konstrukcjach, jak wiarygodnie oddać zachowanie ciała podczas ogromnego przechyłu statku. W Polsce z kolei budowano wielkie, ruchome dekoracje, m.in. siedmiometrowy mostek kapitański zawieszony na osiemnastometrowym dźwigu, który można było przechylać i zalewać wodą.

Niewyobrażalna groza i „wesołe miasteczko”

Mimo że woda w basenie była podgrzewana do 30 stopni (inaczej wielogodzinne zdjęcia byłyby niemożliwe), Eleryk przyznał, że dało mu to namiastkę prawdziwej grozy.

„Jest jedna fala, druga, trzecia. Opijasz się wody, chcesz złapać powietrze, deszcz jest tak silny, szkwał sprawia, że woda leci wszędzie, więc nie masz jak złapać powietrza, bo gdy chcesz je złapać, ta woda z deszczu zatyka ci wszystko” – opowiadał bardzo obrazowo aktor.

Choć całą pracę w basenie nazwał przygodą i „wesołym miasteczkiem dla dużych dzieci”, dodał: „Gdy pomyślałem (...) co ci ludzie przeżyli, zdałem sobie sprawę, że to coś niewyobrażalnego”.

Twórcy z równą pieczołowitością podeszli do odtworzenia realiów lat 90., dbając o każdy detal, od scenografii po kostiumy, gwarantując nawet takie szczegóły jak guma Turbo wyciągana ze słoika w warszawskim sklepie.

Uniwersalna historia o stracie

Jakie emocje mają zostać z widzami? Kasper Bajon mówił o „zadumie” i refleksji nad ludzką samotnością w obliczu ostateczności. Anna Kępińska wyraziła nadzieję na „chwilę refleksji i zatrzymanie”, podkreślając, że serial opowiada o wielowymiarowych doświadczeniach, takich jak trauma i strata.

Uniwersalizm tej historii najmocniej podsumowała Magdalena Różczka, odpowiadając na pytanie, co z tamtych czasów jest wciąż aktualne: „Uważam, że wszystko. To jest historia bardzo uniwersalna. (...) jeżeli jesteśmy w sytuacji, w której wyobrażamy sobie, że nie ma naszej drugiej połowy, ukochanego człowieka na świecie, to myślę, że w każdych czasach ludzie czują się podobnie”.

Miniserial „Heweliusz” zadebiutuje na platformie Netflix już 5 listopada 2025 roku.