To była już trzecia wizyta tego szwedzkiego blackmetalowego zespołu w Szczecinie. Marduk zagrał wcześniej w naszym mieście razem z Vaderem (ostatnio w Peronie 5). Tym razem przyjechał do „Słowianina” jako headliner swojej trasy, promującej płytę „Momento Mori”. 16 października Szwedzi zagrali w tym klubie w towarzystwie trzech innych formacji.

Hiszpańskie otwarcie

Wieczór otworzył Undead, czyli deathmetalowa grupa z Hiszpanii, która wydała w poprzednim roku drugi swój album zatytułowany „Putrefactio”. Muzycy wykonali przede wszystkim kompozycje z tej płyty, ale cofnęli się też do swego debiutu i zagrali numer „Beyond Divine Regulation”.

Natężenie i agresywność

Szwajcarski Impalement, który pojawił się na scenie jako drugi, również promował swój drugi album. Ten blackmetalowy materiał zatytułowany „The Dawn of Blackened Death” został nagrany w niemieckim AMP Studios i zyskał już trochę pozytywnych recenzji. Panowie zagrali z niego m.in. temat tytułowy oraz bardzo mocny „Death To The Gods”. Brzmienie, jakie uzyskali, było trochę mało selektywne, ale natężenie i agresywność dźwięku wystarczyły, by rozruszać publikę.

Szwedzka Valkyrja to zespół z dłuższym stażem na scenie – działają od 20 lat. Simon Wizén (gitara, wokal), który jest liderem tej grupy, gra w niej od początku, a ostatnie dzieło formacji to album „Throne Ablaze”. To album posępny i momentami miażdżący, kojarzący się z dokonaniami Dissection czy nawet Beherit, ale Valkyrja cały czas ma swój własny styl, czego mogliśmy doświadczyć także podczas ich szczecińskiego występu. To było 45 minut dość zróżnicowanej, blackowej muzy, a bezkompromisowe riffy i niezły wokal Wizéna sprawiły, że grupa ze Sztokholmu wywarła dobre wrażenie na widzach.

Szalone tempa i superciężkie pieśni

Oczywiście emocje, które towarzyszyły występom trzech supportów, były znacznie mniejsze niż to, czego metalmaniacy oczekiwali po ostatnim punkcie programu. Marduk spełnił je chyba w stu procentach, bo mimo upływu lat Morgan i ekipa to wciąż sprawnie działająca machina. Tego dnia szalone gitarowe tempa, podbijane kaskadami blastów i arcymrocznym wokalem Mortuusa, podziałały bardzo dobrze na ciała i umysły, bo mało kto przyjął taką dawkę muzycznej ekstremy obojętnie. Szczególnie zapadł w pamięć, uszlachetniony dźwiękiem dzwonów, utwór „Shovel Beats Sceptre”, pochodzący z ostatniej płyty „Momento Mori”, ale praktycznie cała set lista była bogata w superciężkie pieśni. Usłyszeliśmy jeszcze m.in. „Souls for Belial”, „The Funeral Seemed to Be Endless”, „Blood of the Funeral”, „Viktoria” czy „The Blond Beast”, więc nic dziwnego, że pod sceną mocno się zakotłowało…

Bezlitosny, klasyczny finał

Zdecydowanie nie było to tylko odgrywanie dobrze znanych motywów, a Marduk pokazał, że potrafi zadbać o odpowiednią dramaturgię swojego show. Kiedy zakończyli podstawowy set i zniknęli ze sceny, wiadomo było, że nastąpi jeszcze ostateczny cios… Tak też się stało, bo po kilkudziesięciu sekundach zabrzmiał absolutny klasyk – „Panzer Division Marduk”, czyli tytułowy utwór z płyty sprzed 25 lat. Ten metalowy „walec” połączony z bezlitosnym atakiem świateł był idealnym finałem całego wydarzenia.

W tym roku dla fanów metalu przygotowano jeszcze kilka koncertowych propozycji. 24 listopada w „Słowianinie” pojawi się Vader, a 7 grudnia szykuje się interesujący program pod hasłem Winter Materia Fest z udziałem zespołu Hate.