Wieczór 28 września szczecińscy miłośnicy literatury zarezerwowali sobie na filiżankę ciepłego napoju. Bohaterem kolejnej, już piątej, Herbatki u … - tym razem w nowym miejscu (w willi Lentza)- był Stanisław Ignacy Witkiewicz. Organizatorem spotkania była Miejska Biblioteka Publiczna w Szczecinie, a poprowadził je Konrad Wojtyła, dziennikarz Radia Szczecin.

W hallu willi zaprezentowane zostały kopie prac malarskich Witkacego (głownie portetów) oraz pamiątki osobiste (udostępnione ze zbiorów Książnicy Pomorskiej).Przy stole w sali głównej zasiedli zaś zaproszeni goście. Byli to - prof. Janusz Degler, (teatrolog, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, autor wydanego niedawno obszernego tomu szkiców i artykułów zatytułowanego„Witkacego Portret Wielokrotny”), prof. Lech Sokół, (historyk dramatu i teatru, dyrektor Instytutu Sztuki PAN), oraz Andrzej Dziuk, (reżyser, scenograf, dyrektor Teatru im. St. I. Witkiewicza w Zakopanem).

Pierwszy z nich otworzył spotkanie swoją obszerną odpowiedzią na pytanie, co sądzi o stwierdzeniu Karola Irzykowskiego, który określił Witkacego „genialnym grafomanem”. Mówił o wielkiej erupcji talentu tego twórcy, który stał się autorem 42 sztuk dramatycznych (20 z nich niestety zaginęło), o tym jak oceniali jego dokonania współcześni. Recepcja twórczości autora „Szewców” przed wojną bynajmniej nie powodowała należnego temu artyście uznania. Jedynie dramat „Jan Karol Maciej Wścieklica” spotkał się z przychylnością krytyki za życia autora. Dopiero w początkach lat 60-ych dzięki publikacjom Konstantego Puzyny sytuacja ta zaczęła się zmieniać i Witkiewicz stał się bardziej poważany w kraju i na świecie.

W dalszej części wieczoru dyskusja miała wielowątkowy charakter. Z ust profesora Sokoła padło stwierdzenie, że był jedynym prawdziwym polskim artystą w okresie międzywojennym. Jego rozważania dotyczyły m.in. wszechstronnych zdolności Witkiewicza , który był malarzem, dramaturgiem, fotografikiem, pisarzem, filozofem. Człowiekiem, który de facto znalazł się w niewłaściwej epoce, bo zapewne zostałby bardziej doceniony w Renesansie.

Wiele minut poświęcono kwestii stosunku Witkiewicza do filmu, którym bardzo krytykował, a jednocześnie był obiektem jego fascynacji Janusz Degler przytoczył m in. anegdotę o tym jak Witkacy stał się prekursorem ...kina dźwiękowego. Poza tym opowiadał też o 15-minutowej nowelce filmowej z udziałem Witkiewicza i jego żony Jadwigi, (nakręconej przez Augusta Zamoyskiego, który w latach 20-ych przywiózł z Paryża aparat do zapisywania obrazu) oraz o propozycjach aktorskich jakie otrzymywał w tym czasie.

Kolejnym tematem były kobiety w życiu Witkacego. Mówiono przede wszystkim o jego żonie Jadwidze, ale także o jego licznych romansach – z Ireną Solską czy Czesławą Oknińską-Korzeniowską. Rozmówcy zgodzili się co do tego, że wielkim szacunkiem darzył matkę, która była dla niego osobą niezwykle ważną. Warto dodać, że na sali wśród publiczności obecna była Julitta Fedorowicz, córka Zofii Fedorowicz, przyjaciółki Witkacego

Niezwykle ujmująca była postawa pana Andrzeja Dziuka, który dwukrotnie podkreślił jak wielkim zaszczytem jest dla niego możliwość przebywania w tak szacownym gronie znawców dokonań Witkacego. Sam przypomniał o filozoficznej zawartości tekstów tego twórcy. O jego koncepcji sztuki (która umiera gdyż przestaje być spontaniczna) i człowieka (jako istoty zdolnej do przeżywania uczuć metafizycznych, co odróżnia go od zwierząt). Mówił o wciąż trwającym procesie odkrywania Witkacego w ramach przygotowywania inscenizacji jego dzieł. Częstował też publiczność przywiezionymi specjalnie z Zakopanego oscypkami.

Po ponad dwugodzinnej dyspucie w kuluarach można było jeszcze wypić herbatę lub kawę, porozmawiać z zaproszonymi gośćmi czy otrzymać dedykacje w książkach pana Deglera.

Kolejne spotkania z tego cyklu będą dotyczyły twórców zagranicznych. W październiku w teatrze Kana herbatka poświęcona zostanie postaci Samuela Becketta (zaproszenie na nią przyjął najwieszy znawca dokonań tegoż -Antoni Libera), a w listopadzie – Franzowi Kafce (miejscem akcji będzie … jedna z sal Sądu Okręgowego na ul. Małopolskiej).