Jako miejsce dające upust studenckiej zabawie wybrano betonowy plac przy alei Piastów. Pomimo, że nie było Internetu, a telefon komórkowy był towarem luksusowym, udało się załatwić występy najważniejszych polskich artystów. Jak ponad 25 lat temu wyglądały szczecińskie Juwenalia? „Nie chodziliśmy po mieście. Nocna część świętowania naturalnie przenosiła się do akademików” – wspomina Przemysław Wraga, jeden z pionierów-organizatorów Juwenaliów w stolicy Pomorza Zachodniego.

To coroczne święto organizowane dla studentów przez studentów, którego głównym celem jest przede wszystkim dobra zabawa i międzyuczelniana integracja. Przy przygotowaniach do tegorocznej imprezy w Szczecinie udział bierze około 200 żaków. A jak było ćwierć wieku temu?

Każda uczelnia ze swoim świętem

W latach 70. i 80. XX wieku każda szczecińska uczelnia organizowała swoje własne Juwenalia. Nie było wówczas Porozumienia Samorządów Studenckich Uczelni Wyższych Szczecina.

– Ówczesna Akademia Rolnicza organizowała coroczną imprezę pod nazwą KultAR – wspomina pan Krzysztof. – Pamiętam, kiedy w 1981 roku, gdy trwał tak zwany karnawał Solidarności, pojawił się Maciej Zembaty - poeta, satyryk, reżyser radiowy, scenarzysta, a także muzyk i tłumacz oraz propagator poezji Leonarda Cohena. Z jego ust wybrzmiał wówczas refren piosenki, a brzmiał on „p… ustrój, p… ustrój”. Nie sądzę, aby w tłumie studentów nie było wtedy funkcjonariuszy bezpieki. Ale nie mogli nic zrobić, ponieważ towarzystwo było rozgrzane i pełne nadziei na zmiany – opowiada.

Po kilkunastu latach, wraz z kolejnym pokoleniem, przyszedł jednak czas na zmiany.

Szczecińskie uczelnie łączą siły

Połowa lat 90. to czas, kiedy Uniwersytet Szczeciński, Politechnika Szczecińska, Akademia Rolnicza, Wyższa Szkoła Morska i prywatna Zachodniopomorska Szkoła Biznesu łączą siły, aby zorganizować pierwsze, wspólne Juwenalia.

– Po wymianie doświadczeń z kolegami w ramach Ogólnopolskiego Porozumienia Samorządów Studenckich oraz rozmowach z przedstawicielami szczecińskich uczelni, doszliśmy do wniosku, że warto spróbować i razem zorganizować Juwenalia. Zaczęliśmy działać jako Porozumienie Samorządów Studenckich we współpracy z niektórymi klubami studenckimi – wspomina Przemysław Wraga, ówczesny przewodniczący Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Szczecińskiego.

Kiedy już studenci zebrali siły, chęci i pomysły, zaczęli poszukiwania idealnego miejsca dla hucznej imprezy, gdzie rządzić będzie studencki żywioł. Wybór padł na betonowy plac przy al. Piastów 40b, za ówczesnym Wydziałem Humanistycznym US i Instytutem Kultury Fizycznej.

– To było idealne miejsce. Nie było nic dookoła, tylko stare boisko Pioniera w pobliżu, a na dole strzelnica. Jeszcze nie było tych wszystkich zabudowań mieszkalnych – zaznacza nasz rozmówca.

Gorzki smak początku

Tym sposobem pierwsza edycja wspólnych Juwenaliów w Szczecinie miała miejsce prawdopodobnie w 1994 roku, choć brany pod uwagę jest również 1995 rok. Niestety, brak archiwalnych materiałów nie pomaga. Na pewno było to w połowie lat 90. XX wieku.

– Jak się okazało, frekwencja jednak nie była najlepsza – śmieje się nasz rozmówca. – Za pierwszym razem zorganizowaliśmy Juwenalia od piątku do niedzieli. Rektorów poprosiliśmy o wolny piątek, przez co w czwartek większość studentów pojechała już do domów.

Nauczeni tym doświadczeniem, przy ustalaniu terminu kolejnej edycji postąpili inaczej. Świętowanie zaczynało się w środę i kończyło w piątek. – Przy czym o dzień wolny poprosiliśmy tylko w czwartek, aby w piątek studenci musieli być na uczelniach – śmieje się Przemysław Wraga.

Na scenie rockowa muzyka i poezja śpiewana

Pomimo, że były to początki wspólnego świętowania szczecińskich uczelni, podczas imprezy wystąpili najważniejsi polscy artyści – zaczynając od Lady Pank, przez Kult, Kobranickę, T.Love po Perfect, Republikę i O.N.A. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że skontaktowanie się z menagerami zespołów wcale nie było takie łatwe.

– Nie było Internetu, a telefon komórkowy był niczym enigma. Kontaktowaliśmy się przez telefony stacjonarne, co niektórzy mieli pagery. Numery do tych artystów mieliśmy dzięki koleżankom i kolegom z innych miast. W tamtych czasach kontakty były najważniejszą wartością – podkreśla nasz rozmówca.

Wówczas juwenaliowe koncerty podzielone były na dwa dni – jeden poświęcony rockowej twórczości, drugi - poezji śpiewanej. Nie brakowało również zawodów sportowych na obiektach uczelnianych.

– Pamiętam, kiedy podczas jednej edycji gwiazdą był Kazik. Koncert miał się skończyć o 22 ze względu na ciszę nocną. Studenci jednak tak pięknie się rozkręcili, że nie dało się tego zakończyć – wspomina z uśmiechem.

Nocna część świętowania przenosiła się do akademików

Stałym punktem, tak jak dzisiaj, choć bez biegu nocnego, było przekazywanie klucza do bram miasta przez prezydenta. Wówczas włodarzem Szczecina był Bartłomiej Sochański, obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego.

– Zawsze solennie obiecywaliśmy, że miasto oddamy w takim stanie, jakim je zastaliśmy. Nie chodziliśmy po mieście, wszystkie wydarzenia organizowane były w pobliżu akademików, gdzie naturalnie przenosiła się nocna część świętowania – opowiada Przemysław Wraga.

Co ciekawe, Uniwersytet Szczeciński opublikował kilka dni temu kilka archiwalnych zdjęć z 1998 roku, gdzie widzimy czwórkę studentów czekających na odebranie kluczy od wspomnianego prezydenta Bartłomieja Sochańskiego. Jednym z nich jest właśnie nasz rozmówca.

Kilka rzeczy pozostaje niezmiennych

Ostatnie Juwenalia w Szczecinie Przemysław Wraga zorganizował w 2000 roku. – Zawsze towarzyszył nam stres. Czy program się spodoba, czy będzie frekwencja i uda się pozyskać sponsorów. Teraz to nie do pomyślenia, aby studencką imprezę wspierała firma tytoniowa. Wtedy tak było, dodatkowo wydarzenie wspierał Browar Bosman.

Historia wspólnych Juwenaliów trwa od drugiej połowy lat 90. po dziś dzień, z małymi przerwami. Przez te wszystkie lata wydarzenie uległo kilku modyfikacjom, choć kilka rzeczy nadal pozostaje niezmiennych. To przekazanie klucza do miasta, kilkudniowy charakter imprezy oraz jej organizacja przez studentów dla studentów.

– Juwenalia wspominam jako bardzo fajną przygodę. Mogliśmy zorganizować dla naszych studentów fajną imprezę, na której mogli się wspólnie bawić. Dzięki ich organizacji zdobyłem duże doświadczenie oraz kontakty z ciekawymi ludźmi – wspomina Przemysław Wraga. – Cieszę się, że dalej są organizowane. Nadal czasami chodzę na koncerty, ale najczęściej wybieram dzień rockowy – dodaje z uśmiechem.

Mogliśmy pokazać coś naszym kolegom i koleżankom, wspólnie się bawić, ale też zdobyć naprawdę duże doświadczenie w organizacji imprez – wspomina Przemysław Wraga. – Teraz też czasami chodzę na koncerty, ale najczęściej wybieram dzień rockowy – dodaje z uśmiechem.