Od szesnastu lat kocha język polski. Miłością burzliwą, namiętną. Przez cały ten czas rzucał polski, poddawał się i wracał, by kochać go od nowa. To nie jest prosta miłość, bo to nie jest prosty język. Ale to właśnie miłość!
Jesteśmy egoistami?
Mimo to Volkmar nie ma dobrego zdania o nas, może to zbiór doświadczeń, a może jak przyznaje – to kwestia tego, że sam jest trudnym człowiekiem. I chociaż przez całą rozmowę powtarzał, że uogólnienia są złe przyznał, że Polacy nie zrobili na nim dobrego wrażenia. Wydaje mu się bowiem, że jesteśmy spięci, sztywni, że nie jesteśmy otwarci i gościnni, raczej nie jesteśmy mili i jesteśmy egoistami. To trochę smutne, ale od razu wyjaśnia – że to wszystko przecież jest zależne od tego, kogo znamy. Na potwierdzenie swoich słów opowiada o studentach, z którymi się spotykał. Jakiś czas temu uczęszczał jako wolny słuchacz na wykłady na Uniwersytecie Szczecińskim. Ale nie było to przyjemne doświadczenie, większość studentów mimo próśb nie chciała mu pomóc zrozumieć trudniejsze wyrażenia, podzielić się notatkami czy chociażby usiąść obok! Dla Volkmara to bardzo egoistyczne, na domiar złego w jego przekonaniu utwierdziła go inna klientka restauracji. Chociaż sala była niemal pusta pewna kobieta stanęła tuż za naszym stolikiem i głośno rozmawiała przez telefon. Volkmar delikatnie zwrócił jej uwagę, że nam przeszkadza, ale ta tylko lekceważąco prychnęła i nadal prowadziła swoją rozmowę. Volkmar zwrócił się do mnie tłumacząc, że to kolejny dowód na, że Polacy są egoistami, bo przecież ta Pani mogłaby odejść...
Po analizie swoich słów znów podkreśla, że uogólnianie jest złe. Bo właściwie to jacy są ludzie nie jest zależne od narodowości, ale od innych czynników. Wśród Polaków także spotyka ludzie ciekawych i sympatycznych. I znów nie jest to kwestia narodowości, ale indywidualnych cech. Wśród Niemców, Francuzów, Polaków, wśród ludzi w ogóle, można spotkać tych sympatycznych, miłych i egoistycznych. Najważniejsze to unikać uogólnień i otworzyć się na świat.
Przełom nie został wykorzystany
Wracamy do polityki i historii. Mur berliński upadł i większość osób cieszyła się z nadchodzących zmian. Volkmar również się cieszył, że w końcu Niemcy się łączą. Ale te zmiany i szansa nie została wykorzystana. Przyznaje, że sam myślał, że upadek przyniesie ogromne zmiany, ale szybko się rozczarował. Ludzie niestety nie chcieli zmienić polityki. Nie myśleli globalnie, patrzeli tylko na siebie, by kupić szybko lepszy samochód, by kupić banany... Mogłoby być lepiej, ale ludzie nie myśleli o tym. Z historii nagle przeskakujemy na kościół. Według Volkmara Kościół – bez znaczenia czy protestancki, katolicki, bez znaczenia czy w Polsce czy w Niemczech – nie chce, żeby ludzie byli szczęśliwi i wolni. Mocno ingeruje w obyczaje, politykę i w rzeczywistości nie skupia się na rzeczy najważniejszej. Na potwierdzenie swoich słów przywołuje postać Jezusa – przecież on też kazał wystrzegać się faryzeuszy, uczonych w piśmie. Jednak antykościelne nastawienie nie oznacza, że nie wierzy. Zaznacza, że wiarę i religię trzeba oddzielić.
Polityka niewygodna
Znów wracamy do polityki, która jednak jest tłem dla wszystkich rozważań Volkmara. Tym razem obrywa się Unii Europejskiej. Volkmar uważa, że państwa UE żyją ponad stan. Bankructwo Grecji to nie przypadek, zaraz zbankrutują kolejne państwa. Żeby tak się nie stało trzeba zmienić system zarządzania walutą. Volkmar jest przeciwnikiem wspólnej waluty. Jego zdaniem system finansowy powinien ulec zmianie. Traktat lizboński jest nie do przyjęcia. Mój rozmówca nie może zrozumieć dlaczego pozwalamy sobie na to, by rządziła nami grupka ludzi, która o nic nie pyta obywateli, tylko sama podejmuje decyzje. Najlepszym przykładem jest zeszłoroczna klęska w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima. Szum medialny ucichł i już nikt o tym nie mówi, nadal chcą budować kolejne elektrownie, a przecież człowiek nie opanował energii atomowej i to jest bardzo ryzykowne. Nikt jednak o tym nie mówi, bo to jest niewygodne politycznie.
I przeczytać kiedyś Miłosza
Spoglądam na zegarek, dopijam herbatę. Rozmawiamy już ponad godzinę, a nie poruszyliśmy rzeczy, która stała się inspiracją do naszego spotkania. Volkmar Münz jest poetą. I to niezwykłym, bo nie tworzy w języku niemieckim, tylko w języku polskim. Kiedyś po niemiecku pisał bajki i wiersze – ale wiersze przecież pisał każdy kto był młody. Zastanawiam się w jakim języku poezja brzmi lepiej – śmieje się ze mnie i mówi, że tak i tak jest świetnie. Ale przyznaje, że jeszcze nie ma takich umiejętności językowych, by swobodnie czytać w naszym języku. Ulubieni pisarze? Trudno powiedzieć, z przyjemnością sięgał do Kapuścińskiego i ma nadzieję, że kiedyś uda mu się przeczytać w oryginale Czesława Miłosza.
A może chcesz z nim pogadać?
Ze swoją poezją Volkmar postanowił wystartować w najnowszej edycji „Mam Talent” - właściwie trochę przez przypadek, bo nawet nie ma pojęcia czym jest ten program. Na razie przeszedł pierwszy etap, ale jeszcze nie wie czy będzie kontynuował tę przygodę. Sam przyznaje, że poezja nie jest tak ciekawa jak muzyka. Jeśli jednak się zdecyduje może jesienią zobaczymy go w tym popularnym programie.
Powoli musimy kończyć. Volkmar musi się zbierać na warsztaty w Zamku Książąt Pomorskich, ja na kolejne nagranie. Jeszcze na koniec prosi, abym do artykułu dodała jego maila. Przyznaje, że nauka polskiego jest trudna i potrzebuje po prostu kogoś kto z nim porozmawia, popisze w tym języku, popoprawia go. Zatem podaję – goga71@web.de - może się okazać, że dzięki temu Volkmar zmieni trochę zdanie o Polakach, a my o Niemcach.
Zobacz także:
Komentarze
0