Mówi się, że spektakl warto obejrzeć więcej niż jeden raz, ponieważ zawsze będzie trochę inny. W tym wypadku to stwierdzenie jest w stu procentach uzasadnione. Teatr Lalek Pleciuga zaprasza na jedyne w swoim rodzaju spektakle improwizowane z wykorzystaniem lalek, w których fabuła będzie się rodzić na oczach widzów.
Już w najbliższy piątek (12 kwietnia) Teatr Lalek Pleciuga szykuje coś absolutnie niepowtarzalnego – spektakl improwizacyjny, w którym publiczność zadecyduje, o czym będzie on opowiadał. Czy to nowy rozdział w historii teatru? Czy łatwo aktorom, którzy na co dzień pracują na wyuczonym tekście, improwizować? O kulisach powstawania spektaklu „To nie było planowane” opowiadają jego twórcy.
Impro coraz popularniejsze
Impro komediowe na dobre zagościło w polskich klubach. Choć prym wiodą Warszawa, Wrocław i Kraków, to w Szczecinie mamy cztery grupy improwizacyjne, które nigdy nie narzekają na brak publiczności. Jednak spektakl „To nie było planowane” – najnowsza propozycja Teatru Lalek Pleciuga – to jeszcze coś innego.
– Aktorzy chcieli zrobić impro, które będzie „pleciugowe”, bardziej ich, więc zobaczymy fabularny spektakl z wykorzystaniem lalek – zdradza Martyna Kowalska, która przygotowuje aktorów. – Jak zaczęliśmy pracować na tym formatem, to moim założeniem było, by improwizatorzy nie stracili swojej tożsamości, ale by to jednak lalki wiodły prym. Nigdy nie wiadomo, o czym będzie spektakl, bo to sugestie od publiczności będą punktem wyjścia, ale są pewne założenia i cele do osiągnięcia w trakcie grania. Przede wszystkim musimy skupić się na tym, żeby historia była przejrzysta dla widza.
– To nie pierwsze nasze podejście do impro w teatrze – przyznaje Rafał Hajdukiewicz. – Po zmianie dyrekcji, kiedy Tomasz Lewandowski zastąpił Zbigniewa Niecikowskiego, powiedział nam, że chciałby zrobić scenę inicjatyw aktorskich. Wtedy złożyliśmy propozycję impro dla dorosłych. Mieliśmy kilka występów przy okazji takich świąt jak walentynki czy Dzień Kobiet, ale to nie było mocno eksploatowane. Pojawiło się też kilka impro dla dzieci.
Najważniejsze to się zgadzać
Siłą dobrego impro jest zgranie aktorów, ale też wzajemne do siebie zaufanie i otwartość na propozycje innych. I na tym polegają próby do najbliższego spektaklu – nie na powtarzaniu kwestii, a na walce ze swoim ego.
– Trzeba umieć przyjąć propozycję partnera scenicznego, nawet jeżeli ona nie do końca nam pasuje – przyznaje Paulina Lenart. – Dla mnie odkryciem było, że przyjęcie sugestii tego, czego nie chcielibyśmy w życiu, np. bycia biednym, potrafi kliknąć w impro.
– Chcemy, by to partner wypadł lepiej na scenie, więc zgadzamy się z jego sugestiami. Na warsztatach jedną scenę rozgrywamy na kilka sposobów i patrzymy, która opcja otwiera nam więcej możliwości, dzięki której publiczność dowie się więcej – wyjaśnia Hajdukiewicz.
– Warsztat improwizatora opiera się na kilku filarach, ale głównym celem jest dowiezienie improwizacji do końca, by była przejrzysta i by publiczność mogła podążać za aktorami – zaznacza Kowalska. – W impro bardzo łatwo o chaos, więc na próbach ćwiczymy czytelność scen. Trenujemy też timing, by zamknąć cały spektakl w okolicach godziny. To w dużej mierze praca na zgodzie. I kreatywności, wiadomo.
Trudniejsze niż Szekspir
W najbliższym czasie w spektaklu improwizowanym na scenie „Pleciugi” zobaczymy Katarzynę Klimek, Rafała Hajdukiewicza i Macieja Sikorskiego, którym będą towarzyszyć lalki.
– Będą to lalki hybrydowe, takie, które ostatnio wykorzystano w spektaklu „Teatr niewidzialnych dzieci” – mówi Hajdukiewicz. – Wcześniej przy naszych impro zdarzało się, że wykorzystywaliśmy lalki z innych przedstawień, tym razem będą specjalnie dla nas przygotowane.
Dla kogo jest więc impro w teatrze – miłośników teatru czy fanów impro?
– To coś dla tych, którzy być może są już znużeni klasycznym teatrem, z drugiej strony propozycja dla fanów impro, by zobaczyć w Szczecinie długą formę dopasowaną do teatru – przyznaje Kowalska.
– Jak graliśmy wcześniej okazjonalnie spektakle impro, to był duży procent widowni, która pierwszy raz z impro miała do czynienia i nie wiedziała, o co chodzi. Takie osoby nie są przyzwyczajone, że w teatrze rozmawia się z nimi bezpośrednio. Musimy tę publiczność bardziej zachęcić. Ale ogólnie ludzie byli bardzo zadowoleni.
– Impro jest zdecydowanie trudniejsze niż granie w spektaklu, bo trzeba być non stop włączonym w to, co się dzieje – podkreśla Lenart. – Na zarzut, że nie chce się nam uczyć już tekstów Szekspira, zaprosiłabym na scenę, bo ja nigdy się tak nie męczę, jak na impro. Spektakl jest wyuczony, mamy swoje ruchy, które są przygotowane i to zostaje w ciele, a więc kosztuje mniej energii i skupienia na byciu tu i teraz.
Jak zaznaczają aktorzy, improwizacja to również cenne narzędzie, które można potem wykorzystywać w pracy w teatrze.
– Dla mnie styczność z impro działa tylko na korzyść, kiedy gramy spektakle. Widzę po sobie, że jestem bardziej czujny – przyznaje Hajdukiewicz. – Wyostrzają się zmysły i kiedy słyszysz ciszę i wiesz, że jej nie powinno być, wiesz, że partner czegoś zapomniał, można w umiejętny sposób naprowadzić go na to, by scena poszła dalej.
W wersjach dla dorosłych i dzieci
Z propozycją spektakli improwizowanych Pleciuga wychodzi zarówno do widzów dorosłych, jak i dzieci.
– To zupełny inny rodzaj grania – zaznaczają aktorzy. – Dzieci są bardzo wymagające, na scenie musi się dużo dziać, by je zainteresować. Tu nie może wyrwać się żadne przekleństwo. Z kolei dorośli oczekują pomysłowości.
– Za to dzieci są bardziej otwarte na uczestnictwo i rzucanie propozycji – dodaje Kowalska. – Warto jednak zaznaczyć, że na spektaklach dla dzieci rodzice też się dobrze bawią.
Na pierwszy spektakl improwizowany „To nie było planowane” Pleciuga zaprasza już w najbliższy piątek, 12 kwietnia, o godz. 19:00. Kolejna szansa 26 kwietnia.
Z kolei dzieci będą mogły wybrać się na spektakl „Sceny z sufitu” 13, 14, 25 i 26 kwietnia.
Komentarze
1