Kiedy rok temu Marta Malejewska zapytała, co można byłoby zrobić na przedwojennym murku przy domu, Przemkowi Głowie od razu przyszedł do głowy Lyonel Feininger.

Murek znajduje się niedaleko Jasnych Błoni, u zbiegu ulic Monte Cassino i Królowej Korony Polskiej. Niedawno był otynkowany na szaro i pomazany głupimi hasłami. Teraz, kto tu skręci zobaczy krajobraz z żaglami w słońcu, które rozbłyskują feerią kolorów. Michał Banasik, który go malował: - Dla mnie tematem jest światło. Interpretację obrazu pozostawiam przechodniom.

Co Feininger widział nad Bałtykiem

Kiedy rok temu Marta Malejewska zapytała, co można byłoby zrobić na przedwojennym murku przy domu, Przemkowi Głowie od razu przyszedł do głowy Feininger.

W latach 1924-34 Lyonel Feininger, jeden z artystów, którzy stworzyli sztukę nowoczesną XX wieku, każde lato spędza z rodziną w Mrzeżynie. Pielgrzymuje nad Bałtyk, w morzu widzi kolory nie do opisania, woda jest jak lustro, wrażenia przenosi na obrazy. Na ostatnie wakacje nad Bałtykiem nie zabiera żony Julii, Żydówka nie będzie tam bezpieczna. Na wydmach powstaje stacja wojsk powietrznych.

Dom w Szczecinie, w którym mieszkają Malejewscy zbudowano w tym czasie, kiedy Feiningerowie odwiedzali Pomorze. Malejewscy żeglują.

Na tropach Bauhausu

Mural w konwencji Feiningera Michał Banasik podpisał nazwiskiem patrona i poniżej swoim. - Na jedną z wystaw Bauhausu zrobił plakat, do którego użył podobnego kroju pisma - mówi.

Historia Bauhausu zaczyna się w 1919 roku, kiedy architekt Walter Gropius założył w Weimarze szkołę, której profesorowie postanowili naprawić świat za pomocą projektowania. Jednym ze współtwórców szkoły jest Lyonel Feininger, który prowadzi pracownię grafiki. Urodził się w Nowym Jorku w rodzinie niemieckich emigrantów, którzy za oceanem szukali lepszego świata. Kiedy staje się dorosły, przyjeżdża do Niemiec, gdzie rozpoczyna karierę ilustratora, karykaturzysty, by po trzydziestce zająć się malarstwem i grafiką. Szuka syntezy sztuk.

- Jako jeden z artystów Bauhausu Feininger gości w Szkole Rzemiosł Artystycznych na Niebuszewie - mówi Przemek Głowa. - Pierwszy dyrektor Bauhausu - Gropius i ostatni - Mies van der Rohe, też prowadzą gościnnie zajęcia w szkole w Szczecinie. Dziś przedwojenną siedzibę Szkoły Rzemiosł Artystycznych przy pl. Kilińskiego próbuje wydobyć z ciemności nowy pomarańczowy neon „ZDZ”. Siedmioskrzydłowy zespół architektury z łącznikiem, którego forma miała wynikać z funkcji, jeszcze czeka na odkrycie, że jest symbolem modernistycznej architektury w Szczecinie. Ktoś dziesięć lat temu rzucił pomysł, żeby ulokować w nim rodzącą się Akademię Sztuki, ale uczelnia wprowadziła się do dwóch „burżuazyjnych pałaców” w centrum.

Sztuka zwana „zdegenerowaną”

Ojcowie Bauhausu odrzucali cuda na fasadach, ale szczecińską szkołę zdobił piękny zegar. Wielkie metalowe kule łączyła w tarczę stalowa obręcz. Może wykonali go uczniowie na zajęciach? Dziesięć lat temu pokrytych zieloną patyną kul nie ratowano, zastąpiono je tańszymi „plackami” z jasnozielonego plastiku.

Klasę rzeźby prowadził Kurt Schwerdtfeger, który kształcił się w weimarskim Bauhausie. Mistrz wykonywał też różne elementy rzeźbiarskie dla miasta, jak Słonika do oczka wodnego na Warszewie czy Gęsi do fontanny w Ogrodzie Różanym. Niewiele dzieł nauczycieli i czeladników Szkoły Rzemiosł Artystycznych przetrwało wojnę. W gabinecie dyrektora WZDZ wypatrzyłam w kącie dwa „poniemieckie” marmurowe zwierzaki, które wyglądają jak bracia „ze stada” Schwerdtfegera. Białemu niedźwiadkowi i młodej czarnej pumie wojna dała po uchu. - Światek artystyczny w Szczecinie kwitł do czasu przejęcia władzy przez nazistów - mówi Michał Banasik. W 1933 roku Hitler zostaje kanclerzem Niemiec, gestapo zamyka Bauhaus.

Z katalogu „Szczecińskie awangardy” można dowiedzieć się, że 5 sierpnia 1937 roku w czwartek ok. 13.30 wkracza do szczecińskiego Muzeum komisja konfiskacyjna z Berlina, która czyści zbiory z dzieł upadku. Rekwirują m.in. „Wiejski kościół” Lyonela Feiningera. W tym roku Feininger wyjeżdża do Stanów a Schwerdtfeger zostaje wyrzucony ze szkoły.

Pierwsze obrazy Feiningera w Nowym Jorku odwołują się do wspomnień pomorskiego krajobrazu.

Artysta Banasik

Do sztuk wizualnych Michał Bansik wszedł ze świata techno.

- Na mnie ogromny wpływ miało obserwowanie całej otoczki wizualnej, która towarzyszyła muzyce. Okładki płyt to przecież często dzieła sztuki. A potem dowiadujesz się, że cała ta estetyka punkowa, postpunkowa była inspirowana Heartfieldem. Sięgasz do historii i widzisz, że facet w latach 20.-30. robił antynazistowską sztukę, posługując się fotomontażem, w sposób w jaki nikt wcześniej, i te prace dziś robią wrażenie. W Akademii Sztuki w Szczecinie Banasik zrobił dyplom z grafiki projektowej, malarstwa i w zakresie działań audiowizualnych i performatywnych. - Nie wierzę w talent, albo raczej wierzę w talent, ale myślę, że to cecha wspólna wszystkim ludziom. Każdy jest artystą - tłumaczy za Beuysem. - Odnajduję w tym coś mega pozytywnego, bliższego pojęciu dobra. Każdy człowiek powinien pielęgnować w sobie bycie artystą. Każdy jest utalentowany i nie powiem, że lepiej lub gorzej. Bo nie lubię przykładania militarystycznej terminologii do sztuki.

Ze względu na przekonania nie gruntuje płócien klejami ze skór zwierzęcych.

Krajobraz ze światłem

Marta i Jarosław Malejewscy, mecenasi muralu: - Narożnik zrobił się bardziej szczeciński. Przywołuje bliskie tereny żeglarskie. Rzuca światło na historię Feiningera, który tę okolicę długo wspominał.

Niemiecką i polską część wyspy Uznam łączy szlak rowerowy Feiningera znakowany motylem na rowerze. Przewodnik Przemek Głowa już ułożył trasę wycieczki, którą zaprowadzi pod mural.

- Pierwszy raz obraz Lyonela Feiningera, który przedstawiał „Młyn” widziałem w latach 90. w Muzeum Sztuki w Łodzi - wspomina. - Ale podróż z Fenigerem można odbyć po całym świecie, jego obrazy wiszą w galeriach od Hamburga po Nowy Jork.

Dziewięć lat temu za „Port w Świnoujściu” Lyonela Feiningera amerykański kolekcjoner zapłacił 5,7 mln. euro.

- Walter Riezler, dyrektor tutejszego Muzeum Miejskiego miał wizję nowoczesnego Szczecina - zaczyna Przemek Głowa. - Wymyślił, że będzie kupował nowoczesną sztukę i pozyskał do zbiorów obrazy van Gogha, Feiningera. My też malowaliśmy ten mural w kontekście naszych pragnień o nowoczesności. Z potrzeby przywracania sztuce współczesnej jej roli w życiu codziennym. To jest sztuka modernistyczna, która badała wzrok, odbieranie światła i pokazywała nowe kierunki.

 

Reportaże Ewy Podgajnej co drugi poniedziałek na portalu wSzczecinie.pl