Z komunikacji miejskiej w Szczecinie najbardziej zadowoleni są… kierowcy samochodów. To efekt badań Stowarzyszenia Idee przez miasto. „Od 20 lat przeżywamy istną eksplozję inwestycji miejskich. Z ankiety wynika, że nie jest z nich zadowolona żadna grupa – piesi, pasażerowie komunikacji miejskiej, rowerzyści i kierowcy” – mówi Szymon Nieradka.

Jak informuje politolog o specjalności samorządowej Tomasz Tosza, mieszkańcy Jaworzna uważają, że to właśnie komunikacja miejska jest najlepszą usługą publiczną w mieście. Natomiast za najlepszy w całej Polsce uważany jest warszawski transport publiczny.

Z kolei w Szczecinie najbardziej zadowolonymi z komunikacji miejskiej są kierowcy samochodów.

Jak to wytłumaczyć?

– Te wyniki również mnie zdumiały – przyznaje Karolina Grochowicka, prezeska Stowarzyszenia Idee przez miasto. – Pierwsza tura naszych badań została przeprowadzona jesienią ubiegłego roku, gdy miała miejsce zapaść w komunikacji publicznej. Drugą turę badań zakończyliśmy dwa tygodnie temu i odpowiedzi na pytania nie uległy zmianie. Pomimo, że największy kryzys został zażegnany.

Zdanie kierowców podziela tylko 11 procent respondentów, którzy faktycznie korzystają z komunikacji miejskiej oraz 3 procent pieszych, którzy unikają jej na wszystkie możliwe sposoby.

– Być może odpowiadający kierowcy muszą raz na jakiś czas skorzystać z komunikacji miejskiej i dlatego ich odbiór jest pozytywny. Z drugiej strony nie są na tyle przekonani do niej, aby raz w tygodniu czy raz na miesiąc zamienić na przykład na pięć razy w tygodniu – podejrzewa dziennikarz Michał Kaczmarek.

W Jaworznie i Warszawie mieszkańcy są zadowoleni

Transport publiczny był jednak tylko wstępem do dyskusji o mobilności i komunikacji prowadzonej w ramach 15. Westivalu Architektury. Obok Szymona Nieradki, Karoliny Grochowickiej i Michała Kaczmarka, o doświadczeniach ze swoich miast opowiadali politolog Tomasz Tosza i założycielka Fundacji Rodzic w mieście Agnieszka Krzyżak-Pitura.

– Z komunikacji miejskiej korzysta 11 procent mieszkańców metropolii górnośląskiej. W samym Jaworznie ponad 80 procent mieszkańców korzystało z niej w ostatnim roku. To według nich najlepsza usługa publiczna w mieście. Otrzymała najwyższe oceny, ponieważ „przywiązaliśmy” mieszkańców do tego rodzaju transportu. Pięć lat temu wprowadziliśmy bilet roczny – opowiada Tomasz Tosza.

Agnieszka Krzyżak-Pitura potwierdza, że pasażerowie w Warszawie również chwalą komunikację miejską. Jak jednak zaznacza, problem w stolicy tkwi gdzie indziej.

– Zapowiedź otworzenia kilometrowa odcinka linii tramwajowej powoduje, że prezydent wygrywa w pierwszej turze i już nikt nie dyskutuje o tym, że do przystanków nie prowadzą żadne chodniki a wysepka, na której ludzie czekają przy nowym przystanku, ma 2 na 4 metry i nie ma tam skrawka cienia. Kwestia dostępności komunikacji nie polega na samych liniach, ale i dojścia do przystanków. I z tym w Warszawie jest bardzo różnie – przyznaje.

„Prezydent chwali, choć nigdy z nich nie korzystał”

A z jakimi problemami komunikacyjnymi musi mierzyć się Szczecin? Według Szymona Nieradki jednymi z nich są PAT-y, czyli zintegrowane przystanki autobusowo-tramwajowe.

- Na Basenie Górniczym doświadczenia pasażerów są dalekie od ideałów, bowiem z dwóch stron otoczeni są trzema pasami, na których odbywa się gigantyczny ruch. Wysiadając na stacji „Szczecin Zdroje” najbliższy tramwaj znajdziemy dopiero na pętli Turkusowa. Mieszkańcy osiedla Zawadzkiego mają za to bardzo blisko drogę, która oddziela ich od pętli tramwajowej. Ta z kolei jest blisko poligonu wojskowego otoczonego płotem – opowiada. – Jeżeli jesteś młody, wysportowany i przebiegasz na czerwonym to zintegrowane przystanki autobusowo-tramwajowe działają świetnie. Jednak jeśli chcesz przechodzić zgodnie z przepisami i stoisz na czerwonym, to nagle okazuje się, że nie jest to najlepsze rozwiązanie.

Jednocześnie przypomina o wspólnym spacerze, na który udał się wspólnie z Karoliną Grochowicką i prezydentem Szczecina Piotrem Krzystkiem.

– Prezydent powiedział, że PAT-y to wspaniała rzecz, ale na pytanie, czy kiedyś się na nich przesiadał, odpowiedział, że nie.

119 km torowisk i 840 km dróg

Może się wydawać, że ze zmian prowadzonych w mieście nie są zadowoleni ani piesi, ani kierowcy, ani rowerzyści. – Niedawno rozmawiałem z taksówkarzem. Powiedział, że jest wściekły na obecny zarząd miasta, ponieważ przez 20 lat nic nie zrobili dobrego dla kierowców. Wstrząsnęła mną ta informacja – przyznaje Szymon Nieradka.

Według danych uzyskanych przez Szymona Nieradkę, od 2008 roku w Szczecinie zbudowano 9 km torów tramwajowych, a 20 km wyremontowano. W tym czasie wybudowano około 56 km nowych dróg i wyremontowano około 150 km. Obecnie to 119 km torów tramwajowych i 840 km dróg.

– Nie widzimy tego, że miasto straciło równowagę w podziale przestrzeni do różnego sposobu przemieszczania się. Mimo, że narzekamy na rozkopane miasto, korki, brak miejsc parkingowych, to i tak codziennie wsiadamy w ten samochód. To specyfika całego świata, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasze życie jest zorganizowane pod samochody. To autoholizm – uważa Karolina Grochowicka.

Zdaniem Michała Kaczmarka, władze miasta nie są nastawiono jedynie na poprawianie warunków dla kierowców. Jak przypomina, budowa węzła Łękno tłumaczona była przez miasto jako jeden z ważnych elementów Szczecińskiej Kolei Metropolitalnej.

– Która przez niektórych polityków uważana jest za wzorcowy przykład dążenia miasta do zrównoważonego transportu. Inwestycje torowe nie bronią się w statystykach, ale jeżeli przejdziemy przez miasto, to widzimy, że remonty torowisk trwają – argumentuje. – Jeżeli mamy wykonać obowiązki w określonym czasie, a do tego chcemy to zrobić szybko i wygodnie, to 80 procent wybierze samochód. Jeśli będę musiał jechać poza ścisłe centrum, to wciąż przemieszczanie się samochodem jest najbardziej atrakcyjne.

Po alei Wojska Polskiego jeździ mniej samochodów. „I co w tym złego?”

Nie oznacza to jednak, że w Szczecinie brakuje dobrych rozwiązań komunikacyjnych.

– Pięć lat temu przyjechałem do Szczecina, aby poprowadzić wykład. Kiedy oglądałem miasto, to łapałem się za głowę. Nie wierzyłem, że tak może wyglądać współczesne miasto. A teraz, gdy pomieszkałem przy wyremontowanej alei Wojska Polskiego, to stwierdziłem, że mógłbym tak mieszkać. Najlepiej, żeby cała śródmiejska część tak wyglądała – chwali Tomasz Tosza.

– Za plac Zwycięstwa miastu należą się wielkie gratulacje. To przełomowa inwestycja i wierzę, być może idealistycznie, że tak będzie przebudowywane miasto – dodaje Karolina Grochowicka. – Przywrócone zostało przejście przez ulicę Kaszubską, są drogi rowerowe, poszerzono ciągi, którymi mogą poruszać się piesi. Jest tam po prostu dużo więcej przestrzeni, choć to przecież to samo miejsce.

Nie każdy jest jednak zadowolony z tej inwestycji. Niektórzy kierowcy zaczęli omijać aleję Wojska Polskiego, bowiem uważają, że nie da się nią teraz płynnie przejechać.

– Miasto jest użytkowane w taki sposób, w jaki zostało zaprojektowane. Jeśli dajemy kierowcom autostrady, to korzystają z nich jak z autostrad. Jeśli dajemy taką przestrzeń jak aleja Wojska Polskiego, to nagle okazuje się, że wszyscy się mieszczą. Słyszałem te historie, że duża część kierowców zrezygnowała z jeżdżenia tędy. Ale co w tym złego? Jest ciszej. Nawet nie wiecie, ile z życia zabiera nam hałas uliczny. Jak bardzo stajemy się nieszczęśliwi. A w mieście powinni żyć szczęśliwi ludzie – argumentuje Tomasz Tosza.