Już w grudniu związkowcy zapowiadali, że złożą wniosek o odwołanie marszałka województwa zachodniopomorskiego Olgierda Geblewicza. Z politycznego punktu widzenia taki wniosek nie ma szans na skuteczne rozpatrzenie. Sami związkowcy również podkreślają, że to „trudna” inicjatywa. Niemniej w czwartek odbyło się kolejne posiedzenie w zachodniopomorskim sejmiku, podczas którego związkowcy akcentowali konieczność większego zaangażowania władz regionu w sprawy związane m.in. z zatrudnieniem w Elektrowni Dolna Odra.

Podczas spotkania z dziennikarzami szef Solidarności na Pomorzu Zachodnim, Mieczysław Jurek nie szczędził krytycznych słów marszałkowi Olgierdowi Geblewiczowi.

– Nasze obrady są bojkotowane przez marszałka i wojewodę. Marszałek stosuje „liberum veto”, a to nie jest XVII wiek. Mówimy o likwidacji zakładów pracy, postulatach związkowych, zaniepokojonych pracownikach i oczekujemy od władz pomocy – mówił Mieczysław Jurek, przewodniczący NSZZ Solidarność w regionie. – W demokracji trzeba odpowiadać na pytania, a nie uciekać z sali. Jeżeli wniosek będzie nieskuteczny, to proszę, by pan marszałek nie szkodził regionowi i odszedł, niech ma trochę honoru i ambicji i niech odejdzie.

Marszałek Geblewicz jeszcze nie ustosunkował się do słów Mieczysława Jurka, ale w grudniu biuro prasowe urzędu marszałkowskiego szybko odpowiedziało związkowcom, którzy zapowiadali złożenie wniosku.

– Jeśli w odpowiedzi na próbę osiągnięcia konsensusu i znalezienia wspólnych rozwiązań – co jest przecież istotą dialogu – związki zawodowe domagają się odwołania marszałka Olgierda Geblewicza, to w ocenie pana marszałka związki zawodowe mylą dialog z dyktatem – przekonywała w grudniu rzeczniczka marszałka Olgierda Geblewicza, Gabriela Wiatr.

Wniosek związkowców popierają politycy Prawa i Sprawiedliwości. Co oczywiste, przeciwni są radni klubów współrządzących województwem.