W Szczecinie mieszkam od urodzenia, swoje rodzinne miasto opuszczałem najwyżej na miesiąc. Gród Gryfa znam dobrze, jestem do niego w jakiś sposób przywiązany. Duży wpływ mają na to Jasne Błonia, przy których mam przyjemność od paru lat mieszkać.

Noszący imię polskiego papieża zieleniec nie ma dla mnie w zasadzie tajemnic. Przez całe swoje życie często bywałem gościem swojej babci, od paru lat sam tutaj żyję. I wiecie co? Uważam, że lepszego miejsca w stolicy zachodniopomorskiego nie ma. Podoba mi się tutaj i z własnej, nieprzymuszonej woli nie przeprowadziłbym się nigdzie. Przynajmniej nie w Szczecinie.

Wstając rano często nachodzi mnie ochota na spalenie balkonowego papierosa. I jest cudownie jak nigdzie indziej. Ruch przy Ogińskiego nigdy nie jest specjalnie duży, nie ma zatem warkotu samochodowych silników. Najwyżej w bardzo umiarkowanej dawce. Platany i wszechobecna zieleń powodują, że jest nad wyraz przyjemnie. Trawa na środku, kwiatki przy papieżu, fontanny Sochańskiego. Sporo drobiazgów cieszy oko.

Cieszy też fakt, że mieszkańcy Szczecina, z tego co widzę na codzień, odznaczają się sporą odpowiedzialnością, troską o to miejsce, które spokojnie można nazwać wizytówką portowego miasta. Zdecydowana większość ludzi sprząta to, co swoim mniej szlachetnym końcem pozostawiają na trawie ich czworonożne pociechy. Papierki, niedopałki, butelki i inne śmieci nie walają się po ziemi. Spora w tym zasługa dużego zagęszczenia śmietników czy pojemników na psie kupy, ale nie zmienia to faktu, że postawa ludu buduje. Pod domem mam innymi słowy czysto. W zasadzie nie ma czego sprzątać.

Wszędzie mam blisko. Sklepy są. Kościół jest. Jak mam ochotę zabawić się w taki, czy inny sposób, to Hormon, Kontrasty, Tiger czy Deptak Bogusława są w takiej odległości, że nawet po wyjątkowo „męczącym” pobycie w którymkolwiek z tych lokali spokojnie jestem w stanie szybko i bezproblemowo dotrzeć do łóżka. Tego najwygodniejszego, swojego. Jak chcę obejrzeć w fajnej atmosferze mecz, to Warka również jest w zasięgu nogi. Nawet ten przeklęty Urząd Miejski mam pod samym nosem. Utopia dla leniwca. Znaczy mnie.

Wszystko to nie czyni jednak Błoni miejscem wyjątkowym. Magia zielonego skrawka miasta z pomnikiem na środku kryje się zupełnie gdzie indziej. W różnorodności osobliwych zdarzeń, które można tutaj zaobserwować, czy nawet doznać. Tutaj zobaczyć można wszystko – mecze (czy też treningi) piłki nożnej, rugby, siatkówki, badmintonam, szermierki (!), frisbee. Entuzjaści lotnictwa (na przykład taki ja) regularnie mają okazję pooglądać sobie lądujące tutaj Mi-2 czy od jakiegoś czasu Eurocoptery (o maszynach armii USA nawet nie wspominam). Artyści, czy też artystopodobni również się zdarzają. Młodzi ludzie grający w nocy na gitarach i dzielący się z innymi wątpliwymi często talentami wokalnymi też się znajdą. Zbiorowiska siedzących w kółku poetów, ćwiczący taniec poi ogniomistrze również. Miło spojrzeć też na ciuchcię, którą chyba wszyscy za smarkacza przejechaliśmy się chociaż raz. Najfajniejsze są jednak, przynajmniej dla mnie, czyszczące ulice samochody (wiecie, te z sikawkami i szczotkami). Raz nawet, będąc na spacerze, pan kierowca zgodził się mnie podwieźć parę metrów. Wrażenie kapitalne. Wszystko to z dodatkiem całej masy uśmiechu, życzliwości, otwartości. Bo tutaj szczecinianie zazwyczaj gubią swoją smutną, szarą twarz.

Jest też masa bzdur, które tworzą już powoli swoisty błoniowy folklor. Moniuszki na wysokości Castellari z jednym pasem przerobionym na parking dla lokalu. Jakim prawem – za cholerę nie wiem. Tak samo jak nie wiem, dlaczego tak często zmienia mi się pod domem chodnik. Nie wiem też, dlaczego uznano, że zamiast estetycznego, murowanego szaletu lepiej trzasnąć parę tojek, które cuchną, są brzydkie i w ogóle są be. Widać przy okazji przebudowy sprzed paru lat uznano, że byłaby to zbyt droga inwestycja. Takie drobne głupoty (może poza tymi nieszczęsnymi toaletami) również tworzą coś na kształt uroku.

Nie ukrywam, że jestem zakochany w miejscu swojego zamieszkania. Uważam też, że jest to bodaj jedyne miejsce, w którym kolejne inwestycje miasta okazują się trafione. Cieszy fakt, że wszelkie służby należycie dbają o ten urokliwy, mały kawałek Szczecina. Szkoda tylko, że nie ma w zasadzie drugiego takiego miejsca w mieście, o którym mógłbym napisać równie dużo ciepłych słów.