W dzień można spróbować oryginalnych dań pochodzących z Karaibów czy Brazylii, a wieczorem pobawić się przy muzyce w klimacie przeniesionym prosto z tropików. Z początkiem grudnia w dawnym hotelu Gryf przy al. Wojska Polskiego 49 (róg ul. Jagiellońskiej) zainaugurował działalność pierwszy w Polsce Rum Club. – Chcemy, żeby nasi goście czuli się jak na wakacjach. Nie trzeba wybierać się w podróż na drugi koniec świata, by poczuć tę atmosferę i poznać te niepowtarzalne smaki – mówią właściciele.

Wszędzie wiszą tiki – plemienne maski z Hawajów, nad głowami rozrasta się bujna zieleń, a bar i wiele innych elementów wykończono bambusem. Wystarczy przestąpić próg nowego lokalu przy al. Wojska Polskiego, by znaleźć się w nieco innym świecie.

– Nasz wystrój znacząco odbiega od tego, co można zobaczyć w europejskich restauracjach. Chcieliśmy stworzyć miejsce inne od wszystkich. Dużo podróżujemy i zależało nam, żeby przenieść tutaj jeden do jednego klimat z tropików. Rum Cluby są tam bardzo popularne, a w Polsce jeszcze takiego nie było – podkreślają małżonkowie Beata i Phil Koopman.

Niecodzienne połączenia kulinarne. „Dania są bardzo wyraziste i intensywne”

Przy barze wybierać można spośród 50 rodzajów rumu z różnych stron świata, a ta liczba ma jeszcze sukcesywnie rosnąć. To przede wszystkim wieczorem, gdy lokal zmienia się w klub z taneczną muzyką. Wcześniej na parkiecie stoją stoliki restauracyjne, a na nich oryginalne dania kuchni tropikalnej.

– Ta kuchnia wyróżnia się pikantnością. Dania są bardzo wyraziste i intensywne. Odważnie miksujemy niektóre smaki, żeby pokazać gościom, że niektóre połączenia, choć nieoczywiste, świetnie do siebie pasują – mówi Czesław Mikołajczyk, szef kuchni.

Jedną ze specjalności kuchni jest wyrabiana na miejscu, według karaibskiego przepisu, kiełbasa w autorskiej przyprawie. Inną rumstek (nie mylić z rumsztykiem), czyli plastry rostbefu gotowane sous-vide (by zachować najwięcej ich smaku), w sosie na bazie rumu, z dodatkiem szalotki i redukcji z czerwonego wina, podawane w wypiekanej w lokalu bułce – brioszce.

– Jest też np. sałatka z owoców tropikalnych, z sosem w formie pianki z nutą wanilii. Owoce tropikalne marynujemy w naszej oryginalnej przyprawie, w skład której wchodzi gałka muszkatołowa, cynamon, kumin i odrobina chilli. Troszkę nietypowe połączenie, ale wszyscy próbujący mówią, że to klasa – zapewnia Czesław Mikołaczyk.

Kuchnia opiera się na własnych produktach, a nie półproduktach. Z tropików sprowadzane są oryginalne składniki, choćby smocze owoce. Na miejscu produkowane są majonezy i kiszonki. Wszystko w duchu zero waste, zgodnie z którym przykładowo łupiny z marchewki są suszone i wykorzystywane jako kruszonka.

„Tam też w dzień jest spokojniej, wszyscy wygrzewają się na słońcu, a wieczorem mają ochotę poimprezować”

Każdego wieczoru Rum Club zaprasza na tropikalne zabawy. W każdy piątek i sobotę muzykę zapewni DJ. Wszystko przy ledowym ekranie, który imituje olbrzymie akwarium z egzotyczną fauną i florą. Od piątku do soboty lokal jest czynny aż do 3 w nocy.

– W dzień też jest muzyka, ale spokojniejsza. A wieczorem trochę głośniej i zabawa, głównie przy kawałkach z lat 80. i 90. w nowych aranżacjach. Jest u nas jak na tropikalnej plaży. Tam też w dzień jest spokojniej, wszyscy wygrzewają się na słońcu, a wieczorem mają ochotę poimprezować – obrazowo opisuje Phil Koopman.

„Stawiamy na coś zupełnie nowego, czego uważam bardzo w Szczecinie brakowało”

Współwłaściciel Rum Clubu pochodzi z Holandii, ale już od 20 lat mieszka w Polsce i świetnie mówi w naszym języku. Jak opowiada, przyjechał tu na wakacje, poznał miłość swojego życia i został na stałe. Teraz otworzył własny lokal wspólnie z żoną, która ma już duże doświadczenie w branży gastronomicznej.

– Przez lata prowadziłam sieć greckich restauracji w Polsce i Niemczech, a wcześniej miałam własną w Świnoujściu. Teraz stawiamy na coś zupełnie nowego, czego uważam bardzo w Szczecinie brakowało. Widzimy już jak ogromne zapotrzebowanie jest na tego rodzaju klub – tłumaczy Beata Koopman.

Rum Club powstał w dwupoziomowym lokalu w dawnym hotelu Gryf. Miejsca jest sporo, również na organizację imprez okolicznościowych. W tym chociażby imprez firmowych. Szykowana jest też specjalna oferta sylwestrowa.

Przy przebudowanej już al. Wojska Polskiego nie ma już problemu z dojazdem i parkowaniem. Dodatkowo, od początku grudnia rozstawił się tam Jarmark Bożonarodzeniowy. Spacer wśród świątecznych stoisk można więc śmiało połączyć z wizytą w nowej restauracji.

Szczegółowa oferta na stronie i w mediach społecznościowych

Na starcie pojawiły się pewne problemy z awarią systemu informatycznego i pojawiającymi się w nim błędnymi cenami. Zostały one już jednak skutecznie rozwiązane.

– Zapewniamy, że podejmujemy wszelkie kroki, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości i nadal dostarczać naszym gościom doskonałe doświadczenia – podkreślają przedstawiciele Rum Club Szczecin.

Więcej informacji o nowym miejscu na gastronomicznej mapie Szczecina dostępne są na stronie: http://rumclub.pl/ i https://www.facebook.com/profile.php?id=100094088021149.