Gdyby wśród oskarowych kategorii był także najlepszy śmiech, to Jonah Hill, miałby dużą szansę na statuetkę w najbliższej edycji tych nagród. Niewątpliwie jego falujący chichot, to coś, co zapamiętamy z seansu „Rekinów wojny”. Mimo to, choć film ten jest określony jako komedia, nie skłania tylko do radosnych reakcji...
„To historia, o której nie mieliście nigdy przeczytać” tak kończy odautorskie wprowadzenie do swej książki „Rekiny wojny” Guy Lawson. Jej podtytuł „Jak trzech kolesi z Miami Beach stało się najniezwyklejszymi przemytnikami broni w dziejach” i to na jej podstawie powstał scenariusz do filmu, który wyreżyserował Todd Phillips. W lipcu ukazała się nakladem wydawnictwa Znak w tłumaczeniu Jacka Koniecznego i jest to faktycznie opowieść wręcz niewiarygodna i zapewne to, że została upubliczniona w mediach (m.in. w artykule Lawsona, który ukazał się w „Rolling Stone”) nie było raczej „przyjaźnie” odebrane przez Departament Obrony USA. Lawson ukazuje bowiem praktyki, które stosował amerykański rząd, szukając sposobów na dozbrojenie armii na jak najbardziej korzystnych warunkach i niekoniecznie biorąc pod uwagę oferty wielkich firm.
Przeoczone kontrakty
Efraim Diveroli (w filmie gra go wspomniany Jonah Hill) perfekcyjnie wykorzystał tą procedurę. Całymi dniami śledził rządową stroną FedBizOpps proponującą dziesiątki przetargów na dostawy dla armii. Wyłapując przeoczone kontrakty dorobił się pięknego biura, limuzyny i pozwalał sobie na wystawne, imprezowe życie. Tymczasem jego dawny kumpel - David Packouz (Miles Teller, znany m.in. z „Whiplash”) próbował różnych sposobów zarobku, głównie pracując jako licencjonowany masażysta. Kiedy obaj spotkali się po latach (notabene na pogrzebie), Efraim postanowił wprowadzić kumpla w swój biznes...
Pistolet przystawiony do głowy
David początkowo jest nieprzychylnie nastawiony do tej propozycji, ale kiedy jego nowy projekt dotyczący sprzedaży ekskluzywnej pościeli skąpym domom opieki, nie udaje się, a w dodatku okazuje się, że ma zostać ojcem, wówczas podejmuje decyzję by jednak zmienić branżę i stać się handlarzem bronią. Tym bardziej, że początkowo wiąże się to tylko z pracą
przed komputerem i wykonywaniu telefonów oraz negocjowaniu. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jednak będzie musiał udać się w tak mało bezpieczne rejony świata jak Bliski Wschód czy Albania... I to oczywiście jest najbarwniejsza część filmu, który zaczyna się zresztą od mocnego uderzenia. David zostaje zaatakowany przez mężczyzn w kominiarkach, gdzieś na terenie opuszczonej fabryki, jeden z nich łamie mu nos, a szef „brygady” przystawia mu pistolet do głowy...
Trzeci koleś
Zapytacie pewnie: gdzie ten trzeci koleś? Alex Podrizki, w książce Lawsona opisany został jako „szczupły dwudziestoczterolatek o kręconych brązowych włosach i inteligentnej twarzy”, który miał dyplom z stosunków międzynarodowych i obronności, ale mieszkał z matką i żył z dorywczych prac, w tym m.in. sprzedaży trawki. Odgrywał dość duże znaczenie w działalności AEY (tak nazywała się firma kierowana przez Efraima), w tym w aferze z chińską amunicją dostarczoną armii amerykańskiej stacjonującej w Afganistanie, ale scenarzyści filmu postanowili pominąć go w fabule „Rekinów...”
Najlepiej uzbrojona armia?
Tym bardziej zatem warto zajrzeć do książki by przekonać się jak było naprawdę, albo prawie naprawdę (Lawson bazuje na faktach, ale oczywiście zgrabnie uatrakcyjnia narrację, dorzucając różne pikantne szczegóły i uwypuklając pewne zdarzenia kosztem innych). Z jego relacji wynika, że Efraim był bardzo apodyktycznym szefem i trudno był z nim pracować. W filmie jego postać jest nieco stonowana (m.in. dzięki śmiechowi, o którym już nadmieniłem). Tak czy owak jednak komediowa konwencja nie przykrywa całkowicie przesłania, które jest jednak co najmniej zastanawiające. Nieodpowiedzialne działania Departamentu Obrony, który pozwolił na to by półamatorzy dostarczali niesprawdzony sprzęt amerykańskim żołnierzom, opisane w „Rekinach...” „delikatnie” rozmijają się bowiem z wizją dobrze zorganizowanej, najlepiej uzbrojonej armii świata...
Komentarze
0