Portowcom nie udało się zdobyć Jasnej Góry. Piłkarze Pogoni Szczecin przegrali w 32. kolejce PKO Bank Polski Ekstraklasy z Rakowem Częstochowa 1 do 2. Szanse zawodników ze Szczecina na medal mistrzostw Polski są coraz mniejsze.

Charakter, zaangażowanie, skuteczność…to cechy, którymi od pierwszych minut wyróżniali się gospodarze sobotniego meczu. Po podopiecznych trenera Dawida Szwargi było widać, że znają oni wagę meczu z Pogonią. “Medaliki” walczą o prawo gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. “Walczą” to odpowiednie słowo. Zawodnicy z Częstochowy doskonale wiedzieli, jaki jest ich cel. Niestety tego samego nie można powiedzieć o zawodnikach Pogoni Szczecin. Winy za sobotnią porażkę nie można zrzucać tylko na piłkarzy, albo tylko na trenera lub wyłącznie na prezesów i dyrektorów klubu. Sezon 2023/2024 wielokrotnie udowodnił, że projekt prezesa Jarosława Mroczka nie jest gotowy na sukces. Widać również jak na dłoni, że po przegranym finale Pucharu Polski granatowo-bordowi stracili cząstkę siebie.

Festiwal błędów w obronie

Obrońcy Pogoni Szczecin przeklinali w sobotę szczególnie dwa nazwiska. To John Yeboah oraz Ante Crnac, czyli napastnicy Rakowa Częstochowa. Eksperymentalne ustawienie w obronie z dalekimi od dobrej formy Benediktem Zechem, Mariuszem Malcem, Leonardo Koutrisem oraz Leo Borgesem na prawej stronie nie wypaliło. Ten ostatni już w 8. minucie meczu zagrał ręką w polu karnym. Rzut karny “na raty” na bramkę zamienił Papanikolaou. Bramkarz Pogoni Szczecin Valentin Cojocaru obronił pierwszy strzał, ale Grek spokojnie poprawił sparowane uderzenie. Odważna gra wahadłowych Rakowa, konstruowanie szybkich akcji i penetrujące, prostopadłe podania sprawiły obrońcom Dumy Pomorza wiele problemów w pierwszej połowie meczu. Piłkarze ze Szczecina byli cieniem samych siebie.

W drugiej połowie było “niewiele lepiej, ale lepiej”

To cytat filmowego komisarza Ryby z “Kilera” Juliusza Machulskiego. Doskonale oddaje jednak przebieg drugiej połowy spotkania. Portowcy pokazali więcej zaangażowania, czego owocem była kontaktowa bramka Kamila Grosickiego w 74. minucie meczu. Dośrodkowanie Koutrisa w pole karne głową odegrał Alexander Gorgon. Do piłki dobiegł Kamil Grosicki, który mocnym uderzeniem z pierwszej piłki zaskoczył bramkarza Rakowa. Ta sytuacja dała światełko nadziei kibicom Pogoni Szczecin. Dalej była jednak niedokładność i wariackie wręcz ataki po obu stronach. Dobrą zmianę w obronie dał Danijel Loncar. Chorwat rzadko przegrywał starcia z rywalami. Poza nim na boisku pojawili się rzadko wykorzystywani Patryk Paryzek, Kacper Smoliński oraz Wojciech Lisowski. 

“Gdzie macie puchar!?”

Tak skandowali w sobotni wieczór kibice Rakowa Częstochowa do przyjezdnej grupy ze Szczecina. Przegrana 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie z Wisłą Kraków stała się obiektem drwin wobec Pogoni Szczecin. Piłkarze ze stolicy Pomorza Zachodniego byli mocno zrezygnowani w meczu z Rakowem. Brakowało im determinacji, jaką często już pokazywali w kończącym się sezonie. Co więcej, drużyna Portowców cierpi na wąską kadrę. W zespole prowadzonym przez Jensa Gustafssona brakuje wartościowych zmienników. Na ławce rezerwowych nie było zawodników, którzy mogliby pomóc w odwróceniu losów starcia z zespołem Dawida Szwargi. Szatni Pogoni Szczecin potrzebne jest świeże powietrze. Końcówka bieżącego sezonu ligowego pokazuje, jakie “trupy w szafie” kryją się w klubie ze Szczecina.

Po porażce w Częstochowie Portowcy są na 6. miejscu w tabeli. Pogoń Szczecin traci jeden punkt do podium, natomiast w niedzielę Lech Poznań gra z Legią Warszawa i ta różnica może się powiększyć. Do końca sezonu pozostały dwa mecze.