Kiedy pierwszy raz zobaczyłem plakat reklamujący ten spektakl myślałem, że jego tytuł to „Sznur”, ale ta omyłka okazała się nie tak wielka, bo ten element jest także istotny dla tej opowieści. 7 stycznia odbyła się premiera tej inscenizacji w Teatrze Lalek „Pleciuga”.
Monodram został napisany przez Szekieniuka specjalnie z myślą o Rafale Hajdukiewiczu. Trudno, po obejrzeniu „Szczura”, wyobrazić sobie lepszego odtwórcę tego tekstu. Ten aktor poczuł bardzo dobrze jego niuanse i potrafił precyzyjnie ukazać emocje w nim zwarte. Nie było to łatwe zadanie, bo nie mamy tu jednego bohatera, a dwóch (Kandydat 1 i Kandydat 2), a każdy z nich przechodzi przez różne stany, ewoluuje, zmienia się...
Pierwszy jest politologiem, który na studiach pisał wiersze, ale później posmakował w manipulowaniu ludźmi, w uderzaniu w ich słabe punkty. Stał się takim wyrachowanym demiurgiem, który szybko wspina się na coraz wyższe stopnie kariery. Operuje prostymi, ale skutecznymi hasłami (np. „Zapraszam do urn”), wiedząc, że musi się czymś wyróżnić w tym wyścigu do władzy i zaszczytów.
Kandydat 2 natomiast, z pozoru mniej aktywny, mniej ambitny i twórczy, wybrał pracę na budowie, którą traktuje jak plac zabaw. Odpowiada mu taki stan zmniejszonej odpowiedzialności, brak intelektualnych wyzwań. Po pracy wykorzystuje wszelkie okazje do rozrywki, a jest wręcz natchnionym podrywaczem. Gdy inni faceci puszą się i stroją, on robi swoje. Jeden gest, kilka właściwych słów, dają mu przewagę nad zdumionymi posiadaczami wypasionych bryk...
Wydawałoby się, że tych dwóch nic ze sobą nie łączy, a jednak staje się tak, że ich drogi przecinają się. Następuje wówczas psychologiczny transfer motywacji i energii witalnej. Obaj znajdą się w tym samym budynku, a każdy dostaje swoje kojo. Obserwujemy wówczas przyspieszenie akcji, a obaj kandydaci, praktycznie zamieniają się rolami.
Reżyserka przedstawienia (Agata Biziuk) wprowadziła do niego elementy współczesnego teatru lalkowego. Są to postacie babci Kandydata 1 i ojca Kandydata 2, które również odgrywa Hajdukiewicz, manipulując miniaturowymi stworkami i odtwarzając ich piskliwe głosy. Te dialogi dodają humorystycznych akcentów spektaklowi. Poza tym jest on urozmaicony multimedialnymi sekwencjami, prezentowanymi na ekranie nad sceną (ich autorem jest Maciej Mizgalski). Porządkują one niejako treść całego przekazu, a także w dosadny nie raz sposób odzwierciedlają myśli i sytuacje, które występują w „Szczurze”.
Muzykę do spektaklu napisał Borys Sawaszkiewicz (znany z zespołu Big Fat Mama) wraz z Karolem Majtasem i niewątpliwie jest ona kompatybilna z treścią. Te minimalistyczne dźwięki nie angażują za bardzo naszych zmysłów, a jednak odpowiednio nastrajają widza do odbioru całości. Tak więc „Szczur” wgryza się dość mocno we współczesność, a my zyskujemy kolejne punkty widzenia.
Komentarze
0